Wojna w Ukrainie. Środowisko naturalne zatrute na lata
9 marca 2023Miejmy nadzieję, że wojna w Ukrainie kiedyś się skończy. Nadejdzie wtedy wprawdzie kres śmiercionośnych eksplozji rakiet i bomb, ale niszczycielski potencjał użytej podczas wojny broni i amunicji nie zostanie jeszcze zneutralizowany.
Granaty, miny i inne pociski z ładunkami wybuchowymi niszczą bowiem budynki i uwalniają azbest. Trafiają w rafinerie – ropa i chemikalia przenikają do gleby i wód. Jednak nie tylko to – sama amunicja jest pełna trujących chemikaliów. I to obciążenie będzie trwałe.
Według Reutersa 10,5 miliona hektarów obszarów rolnych w Ukrainie jest skażonych chemikaliami. Jeśli już znajdą się one w wodzie lub glebie, to za pośrednictwem roślin, zwierząt lub wody pitnej dotrą prędzej czy później także do ludzi. Tak przynajmniej zakładają toksykolodzy. Często brakuje jednak zweryfikowanej wiedzy o tym, jak te substancje zachowują się w glebie i jaki wpływ wywierają stamtąd na zdrowie ludzi.
Amunicja: materiały wybuchowe i
„Dopiero zaczynamy się zajmować amunicją w morzu” – mówi profesor Edmund Maser, dyrektor Instytutu Toksykologii w Klinice Uniwersyteckiej w Kilonii. Badania te pozwalają – mimo wielu otwartych jeszcze kwestii – wyciągnąć jeden wniosek: trujące chemikalia nie są dobrą wiadomością dla istot żywych.
Tylko na dnie niemieckiej części Morza Północnego i Bałtyku rdzewieje 1,6 miliona ton amunicji użytej podczas wojen – wskazuje Maser. Proces rozkładu wytwarza w wodzie trujący koktajl, który zagraża morskiemu ekosystemowi i ląduje ostatecznie na talerzu tych, którzy jedzą ryby i owoce morza.
Rakotwórczy trotyl
W amunicji źródłem niebezpieczeństwa są przede wszystkim materiały wybuchowe i metale ciężkie. Do materiałów wybuchowych zalicza się trotyl, który należy do grupy nitrozwiązków aromatycznych, znanych ze swojej siły wybuchowej. „Z badań dotyczących karmienia szczurów i myszy wiemy, że trotyl jest bardzo trujący” – mówi Maser.
Także w morzu toksykolodzy zaobserwowali, że trotyl uwolniony z zatopionej amunicji szkodzi okolicznym zwierzętom: „Trotyl odbija się negatywnie na reprodukcji, wzroście i rozwoju fauny morskiej” – podkreśla Maser. „Poza tym wiemy z badań na zwierzętach, że trotyl i inne materiały wybuchowe są rakotwórcze”.
Rtęć, arsen i ołów niszczą komórki
Dotyczy to również niektórych metali ciężkich, które również są rakotwórcze. „Metale ciężkie takie jak rtęć są zawarte głównie w zapalnikach, a piorunian rtęci sprawia, że materiał wybuchowy taki jak trotyl szybciej eksploduje” – wyjaśnia Maser.
Rtęć powoduje też uszkodzenia komórek nerwowych. „Może też wywoływać wady rozwojowe płodów” – mówi Maser. Ołów może według niego oddziaływać podobnie i prowadzić do zaburzeń rozwoju i poronień.
Kateryna Smirnowa z Instytutu Gleboznawstwa i Agrochemii im. Sokołowskiego Narodowej Akademii Nauk Ukrainy, jednej z czołowych tego rodzaju placówek naukowych w Ukrainie, mówi, że próbki gleby z regionu Charkowa już wykazały podwyższone stężenie rakotwórczych metali ciężkich takich jak ołów i kadm.
Jej koleżanka Oksana Naidionowa, mikrobiolożka w Instytucie im. Sokołowskiego, wyjaśnia, że metale ciężkie mają negatywny wpływ na aktywność bakterii w glebie. „Hamują rozwój roślin i wchłanianie mikroelementów odżywczych, co prowadzi do zaburzeń fizjologicznych i zmniejsza ich odporność na choroby”.
Zagrożenie dla ludzi
Jednak chemikalia niekoniecznie zostają w glebie. Edmund Maser wyjaśnia, że trotyl może być na przykład rozwiewany przez wiatr. Substancje znajdujące się głębiej w ziemi wymywa zaś deszcz. „Wtedy może się zdarzyć, że substancje te znajdą się w wodach powierzchniowych, powodując skażenie strumieni, rzek i jezior” – dodaje toksykolog.
Na podstawie swoich badań w Morzu Północnym i Bałtyku Maser przypuszcza, że chemikalia kumulują się w łańcuchu pokarmowym. „Obawiamy się, że człowiek jako konsument końcowy jest zagrożony, kiedy zjada taką skażoną rybę”.
Deszcz może też wsiąkać w glebę, a trujące substancje przenikać wraz z tą wodą do wód gruntowych. „Wtedy zagrożona jest woda pitna” – mówi Maser. Wsiąkająca woda może jednak również przyczyniać się do rozprowadzania rtęci i innych trujących substancji w glebie oraz wchłaniania ich przez rośliny. Jeśli są to zboża albo warzywa, to chemikalia także tą drogą lądują w końcu w ludzkim organizmie.
Ziemia spalona na zawsze?
Toksykolog Edmund Maser liczy się z tym, że po tej wojnie Morze Czarne może się znaleźć w podobnym stanie jak Morze Północne i Bałtyk – pełne trującej amunicji, o której można łatwo zapomnieć.
Niemiecki badacz i jego zespół poszukują rozwiązań pozwalających usunąć z morza trujący trotyl. „Mamy nadzieję, że bakterie to potrafią”. Naukowcy nie znaleźli jednak bakterii nadającej się do systematycznego stosowania. Problem z metalami ciężkimi istniałby zaś dalej.
Maser mówi, że może udałoby się zdjąć górne warstwy gleby, aby różnymi metodami wyekstrahować z nich metale ciężkie i trotyl w celu przywrócenia w pewnym stopniu gleby do użytku i usunięcia chemikaliów. Takie działania zaradcze są jednak drogie i żmudne.
Wielomiliardowe szkody wskutek zniszczenia gleb
„Według wstępnych ogólnych szacunków szkody i straty dla zasobów ziemi i dla gleb Ukrainy wynoszą łącznie ponad 15 miliardów dolarów” – mówią specjaliści z Instytutu im. Sokołowskiego, ze szczególnym naciskiem podkreślając wstępny charakter szacunków.
W przypadku metali ciężkich „usunięcie” może i tak oznaczać tylko składowanie niebezpiecznych substancji w miejscu uznanym za bezpieczne. Bowiem, jak podkreśla toksykolog Maser, metal ciężki pozostanie metalem ciężkim. „Nie da się go już pozbyć”.