Wojowniczy pacyfiści w Bonn
4 grudnia 2011Pierwsza konferencja ws. Afganistanu odbyła się w Bonn dziesięć lat temu. Obecna ma podsumować jej dokonania i wytyczyć kurs na przyszłość. Będzie na niej mowa także o wycofaniu Jednostek NATO, w tym także żołnierzy niemieckich, z Afganistanu, co ma nastąpić do końca roku 2014. Niemieccy pacyfiści w to nie wierzą i domagają się natychmiastowego wycofania wszystkich obcych wojsk.
Pacyfiści na ulicach Bonn
Zorganizowana przez niemieckich pacyfistów sobotnia demonstracja w Bonn miała zademonstrować siłę i zdecydowanie niemieckiego ruchu pokojowego i wyrzeć wpływ na przebieg rozpoczynającej się w poniedziałek (05.12) drugiej, międzynarodowej konferencji ws. przyszłości Afganistanu. Demonstranci przemaszerowali ulicami miasta pod hasłem: "Mówicie o pokoju, ale prowadzicie wojnę!".
W demonstracji i połączonym z nią wiecu wzięło udział kilku polityków z dwóch partii opozycyjnych: Zielonych oraz Partii Lewica: Christian Ströbele i Gregor Gysi, którzy przemówili do zgromadzonych. Wśród organizatorów tej akcji protestacyjnej znaleźli się też działacze ze związku zawodowego ver.di.
Uczestnicy protestu dali wyraz swoim wątpliwościom, co do dotrzymania obiecanego terminu wycofania żołnierzy NATO z Afganistanu do końca 2014 roku. Ich zdaniem, powinno to nastąpić niezwłocznie.
Argumentem na ich korzyść był wywiad kanclerz Angeli Merkel dla dziennika Bonner Generalanzeiger, zamieszczony w jego piątkowym (02.12) wydaniu. Pani kanclerz nie wykluczyła możliwości, że żołnierze Bundeswehry pozostaną w Afganistanie także po wycofaniu z tego kraju jednostek bojowych NATO i będą pełnić rolę instruktorów, szkolących miejscowych żołnierzy.
Mocne słowa na wiecu
W wiecu na Kaiserplatz w centrum Bonn wzięła m.in. udział Malalai Joya z Afganistanu, która uznała zapowiedź wycofania sił NATO z Afganistanu do końca roku 2014 za "kłamstwo" i potępiła przypadki ich współpracy z afgańskimi "warlords". W jej przekonaniu dalsza obecność obcych żołnierzy w Afganistanie utrudnia i opóźnia proces demokratyzacji. Malalai Joya zaapelowała do wspólnoty międzynarodowej o zwiększenie wysiłków na rzecz rozwoju oświaty w Afganistanie, co - jak podkreśliła z naciskiem - przyczynia się do umocnienia emancypacji afgańskich kobiet.
Do zgromadzonych przemówił także znany polityk partii Zielonych Christian Ströbele. Zamiast oklasków przywitały go jednak gwizdy i głośne okrzyki części demonstrantów skandujących "Krew, krew, krew na rękach". Jak widać, najbardziej wojownicza część niemieckich pacyfistów do dziś nie wybaczyła partii Zielonych poparcia przez nią decyzji Bundetagu o wysłaniu żołnierzy Bundeswehry do Afganistanu, choć sam Ströbele głosował wtedy na "nie". Nie uchroniło go to jednak przed obrzuceniem go jajkami.
Ströbele zażądał natychmiastowego zawieszenia broni w Afganistanie i przystąpienia do rokowań ze wszystkimi siłami w tym kraju, w tym także z talibami. Powołał się przy tym na własne doświadczenia, poczynione podczas ostatniej wizyty w Afganistanie.
W podobnym duchu wypowiedział się także szef frakcji Partii Lewica w Bundestagu, Gregor Gysi. Jego zdaniem żadne z oficjalnych uzasadnień obecności sił ISAF w Afganistanie nie wytrzymuje krytyki. Nie zdołały one usunąć zagrożenia ze strony terroryzmu i nie poprawiły pozycji afgańskich kobiet, które nadal są pozbawione wielu praw. Wojna w Afganistanie okazała się kontraproduktywna dla odbudowy kraju, co - jak podkreślił Gysi - przyznają nawet eksperci ONZ. Jedynym wyjściem z impasu jest wyjście z Afganistanu wszystkich obcych wojsk, zwłaszcza niemieckich - powiedział.
Arnd Riekmann / Andrzej Pawlak
red.odp.: Alexandra Jarecka