Wschodnia flanka NATO. "Nierozerwalna część Sojuszu"
5 kwietnia 2019Ministrowie obrony dziewięciu państw wschodniej flanki NATO spotkali się w czwartek i piątek (4./5.04.2019) w Warszawie, w czasie gdy Sojusz obchodzi swą 70. rocznicę w atmosferze sporów. – Nikt dziś nie wyobraża sobie NATO bez nas; jesteśmy nierozerwalną częścią Sojuszu – podkreślał gospodarz spotkania, polski minister Mariusz Błaszczak.
Kraje uczestniczące w warszawskim spotkaniu tworzą tzw. "bukareszteńską dziewiątkę", do której należą Polska, Rumunia, Bułgaria, Estonia, Litwa, Łotwa, Słowacja, Czechy i Węgry. Współpracę w tym gronie zainicjowano w 2015 roku na szczycie w Bukareszcie. Jej celem jest wzmacnianie bezpieczeństwa wschodniej flanki NATO w obliczu zagrożenia ze strony Rosji i zapewnienie, by głos regionu był w Sojuszu słyszalny.
Wszystkie kraje „dziewiątki” wstąpiły do NATO stosunkowo niedawno: Polska, Czechy i Węgry 20 lat temu, zaś pozostałe – 15 lat temu. – Przez te lata z nowych członków NATO staliśmy się państwami, bez których nikt nie wyobraża sobie dziś Sojuszu. To my tworzymy NATO” – powiedział polski minister obrony, witając w czwartek swoich gości w Warszawie. – Działanie razem ma sens. Jedność oraz współpraca polityczna i militarna pomogą obronić się przed zagrożeniami. Państwa wschodniej flanki stoją w pierwszej linii, zawsze są gotowe nieść pomoc naszym sojusznikom. Jesteśmy nierozerwalną częścią NATO” - przekonywał. Konkretne decyzje na spotkaniu nie zapadły. Rozmawiano m.in. o wspólnych możliwościach poprawy odstraszania i obrony NATO na wszystkich kierunkach strategicznych oraz współpracy w ramach nowych inicjatyw UE dotyczących obronności.
Inwestycje w Polsce
W czasie, gdy w Warszawie obradowała "bukareszteńska dziewiątka", w Waszyngtonie świętowano 70. rocznicę istnienia NATO. Zapadły tam też decyzje dotyczące wschodniej flanki. Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg ogłosił, że Sojusz zainwestuje 260 mln dolarów w rozbudowę 33. Bazy Lotnictwa Transportowego w Powidzu w centralnej Polsce. Inwestycja umożliwi magazynowanie i konserwację sprzętu wojskowego, co przyśpieszy przerzucanie wojsk w tę część Europy w razie potrzeby. Inwestycja ma wesprzeć siły amerykańskie przebywające rotacyjnie w Polsce.
Niemiecki ekspert: Niemcy muszą wnieść więcej do polityki odstraszania i obrony wobec Rosji
W odpowiedzi na aneksję Krymu przez Rosję i wybuch konfliktu na wschodzie Ukrainy pięć lat temu, NATO stopniowo zwiększa swą obecność wojskową na swoim wschodnim obszarze. Cztery wielonarodowe grupy bojowe, liczące łącznie 4747 żołnierzy z państw NATO stacjonują obecnie na zasadzie rotacji w Polsce, na Litwie, Łotwie i w Estonii. Wzmacniana jest też infrastruktura wojskowa w regionie. Dla Polski jednak kluczowe znaczenie jako gwarancja bezpieczeństwa mają dwustronne uzgodnienia ze Stanami Zjednoczonymi dotyczące obecności wojskowej. W ramach amerykańskiej inicjatywy European Deterrence Initiative (EDI) do Polski i innych państw wschodniej flanki NATO trafiła już Pancerna Brygadowa Grupa Bojowa, licząca 3,5 tys. żołnierzy. Wspomagana jest przez Brygadę Lotnictwa Bojowego i pododdziały logistyczne w ramach operacji Atlantic Resolve. W Redzikowie powstaje baza systemu obrony przeciwrakietowej.
"Polska stawia na USA, a potem na NATO"
Rząd w Warszawie zabiega o ulokowanie stałej bazy sił USA, do czego jednak – według nieoficjalnych informacji mediów – Amerykanie nie są skłonni, oferując ewentualnie zwiększenie rotacyjnej obecności wojskowej i rozbudowę magazynów sprzętu.
– Nie ma wątpliwości, że Polska, jeśli chodzi o swoje bezpieczeństwo, stawia, oprócz swoich zdolności, na współpracę z Ameryką i to tylko z Ameryką. Dopiero w dalszej kolejności na NATO” – powiedział Deutsche Welle Rafał Lesiecki z Defence24.pl, największego polskiego portalu o tematyce obronności i bezpieczeństwa. – Zwróćmy uwagę na największe kontrakty zbrojeniowe, podpisane ostatnio: przede wszystkim system obrony powietrznej Patriot, system HIMARS czyli artyleria rakietowa dalekiego zasięgu, do tego śmigłowce Black Hawk. W zasadzie wszystkie kontrakty zbrojeniowe, jakie podpisuje polski MON, to są kontrakty z Amerykanami – dodał.
Presja Waszyngtonu
Polskie zabiegi o „Fort Trump” – jak potencjalną bazę amerykańską w Polsce nazwał prezydent Andrzej Duda – z rezerwą przyjmowane są jednak w niektórych stolicach zachodnioeuropejskich państw NATO, bo od kiedy prezydentem USA został Donald Trump, w Sojuszu stale iskrzy. Stany Zjednoczone od dawna naciskają na europejskich członków NATO, by te zwiększyły swoje wydatki na obronność do co najmniej 2 proc. PKB. Trump bywa tu mało dyplomatyczny, a szczególnie krytykuje Niemcy, największą gospodarkę europejską, gdzie poziom wydatków na obronność w relacji do PKB sięga 1,23 proc. PKB. Na szczycie w Newport w 2014 roku państwa NATO dały sobie 10 lat na zwiększenie wydatków obronnych do 2 proc. PKB. Obecnie siedem z 29 krajów Sojuszu spełnia to zobowiązanie, w tym Polska (pozostałe, poza USA, to: Grecja, Wielka Brytania, Estonia, Litwa, Łotwa).
Nerwowość wywołują podejmowane bez konsultacji decyzje Trumpa, jak wypowiedzenie przez USA traktatu INF o likwidacji pocisków rakietowych średniego zasięgu; (Waszyngton zarzuca Rosji, że złamała ten traktat), czy też ogłoszenie wycofania sił amerykańskich z Syrii oraz plany wycofania około połowy sił amerykańskich z Afganistanu. W środę (3.04.2019) sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg przekonywał w Kongresie USA, że Sojusz w ciągu 70 lat istnienia doświadczał już poważniejszych napięć, lecz zawsze był zdolny zjednoczyć się i wypełniać swe podstawowe zadanie, jakim jest wzajemna obrona. – Musimy przezwyciężyć różnice teraz, bo w przyszłości będziemy potrzebować naszego Sojuszu jeszcze bardziej – apelował.