Wstrząsające losy małych uchodźców
25 grudnia 2018DW: Proszą powiedzieć, co się dzieje z nieletnimi uchodźcami na zewnętrznych granicach Unii Europejskiej?
Meike Riebau*: W tym roku zajmowaliśmy się właśnie tym pytaniem. Wspólnie z partnerską organizacją przeprowadzaliśmy w Belgradzie wywiady z dziećmi, które opowiedziały nam, co przeżyły. Są to szokujące doniesienia. Z około 6300 przebadanych dzieci, 1376 przyznało, że doświadczyło tzw. odesłania siłą od granicy. Już samo to jest niezgodne z prawem, do tego dochodzi jeszcze częściowo ekstremalna przemoc. Byliśmy zaskoczeni tak wysoką liczbą przypadków przemocy. Z tych 1376 dzieci 934 zostało rozdzielonych z rodziną lub było w drodze całkowicie bez opieki dorosłych.
DW: Których zewnętrznych granic UE głównie to dotyczy?
MR: Przeprowadzaliśmy wywiady w Belgradzie, mówimy więc przede wszystkim o dzieciach, które próbowały przedostać się do Unii Europejskiej tzw. szlakiem bałkańskim. Ale z przemocą wobec dzieci mamy też do czynienia we Włoszech.
DW: Jak wygląda ta przemoc?
MR: Słyszeliśmy o użyciu wobec dzieci gazu pieprzowego i o kradzieżach: bardzo często są im zabierane telefony komórkowe i pieniądze, które miały na przeżycie. Dzieci mówiły nam o szczuciu ich psami i fizycznym znęcaniu się nad nimi przez funkcjonariuszy służby granicznej. Szczególnie jeden przypadek nami wstrząsnął: afgański chłopiec został tak pobity przez chorwacką policję, że do dzisiaj nie wie, czy ma złamaną rękę czy nie. Ale odmówiono mu jakiejkolwiek pomocy medycznej.
DW: Mówi Pani o chorwackiej policji. Czy oznacza to, że policjanci są często brutalni?
MR: Na pewno też. Ale musimy też pamiętać, że o tym, co przeżyły, mówią dzieci. Nie widzą one różnicy między policjantem, żołnierzem czy pogranicznikiem. Ale zawsze chodzi o funkcjonariuszy służb państwowych.
DW: Czyli można odnieść wrażenie, że przemoc wobec dzieci jest tolerowana politycznie?
MR: Państwa, których granica jest zarazem zewnętrzną granicą UE, w dalszym ciągu czują się pozostawione same sobie przez kraje, które tak jak Niemcy nie mają zewnętrznych granic unijnych. Jest to jednak kwestia europejska, która dotyczy nie tylko np. Chorwacji, tylko całej Unii Europejskiej. Jeżeli więc chcemy jednolitej europejskiej polityki migracyjnej i azylowej, z odpowiednimi standardami i zasadami ochrony, nie możemy zostawić tych krajów na lodzie, tylko musimy je wspierać pod względem personalnym, szkoleń dotyczących praw człowieka i też np. w większym stopniu korzystać z Frontexu. Jasne, że każde państwo ma prawo przeprowadzać kontrole graniczne. Ale muszą się one odbywać w sposób humanitarny, zgodny z prawami człowieka – zwłaszcza w przypadku dzieci.
DW: Są to wszystko kwestie od dawna znane UE. Dlaczego więc tak mało się dzieje?
MR: Tendencja w UE zdecydowanie zmierza w kierunku bardziej restrykcyjnej polityki, tzn. głównym celem jest deportacja ludzi i zmniejszenie liczby przybyszów. To się sprawdziło. Liczba uchodźców przybywających do UE w ostatnich pięciu latach nie była tak niska jak w tym roku. Ale jednocześnie obawiamy się, że Unia Europejska straci przy tym z oczu prawa człowieka. Ma to oczywiście związek z przetaczającą się przez Europę falą prawicowego populizmu. Nastawienie do uchodźców stało się bardzo negatywne. Trudno w takiej sytuacji z mówić w imieniu tych ludzi i jednocześnie dbać o przestrzeganie standardów praw człowieka.
DW: Odnosi Pani wrażenie, że taka publikacja na temat przemocy wobec dzieci na zewnętrznych granicach UE może przynieść efekty?
MR: Z naszego doświadczenia, zwłaszcza w dyskusjach z europejskimi politykami, wynika, że nikt nie jest zainteresowany tak masowym łamaniem praw człowieka. Ale to, co się dzieje na zewnętrznych granicach UE, jest dla wielu zbyt odległe. Może tak jest z geograficznego punktu widzenia, ale jest to problem europejski i dlatego musimy też wspólnie znaleźć rozwiązanie.
DW: Stoimy u progu roku 2019. Czego by sobie Pani życzyła na przyszły rok, czego konkretne żąda organizacja „Save the Children” od polityki?
MR: Wspólne wartości, takie jak prawa człowieka i prawa dziecka, jednoczą Unię Europejską i muszą być przestrzegane. Także i przede wszystkim w tych nieco szorstkich politycznie czasach. W końcu maja czekają nas wybory do Parlamentu Europejskiego i jako „Save the Children” mamy oczywiście nadzieję, że populistyczne partie nie przybiorą dalej na sile i nie zmienią nastrojów. Społeczeństwo obywatelskie musi w każdym razie w jeszcze większym stopniu bronić poszanowania praw człowieka.
DW: A co mogą zrobić Niemcy?
MR: Jako jedno z największych i najpotężniejszych państw Unii Niemcy mogą zrobić bardzo dużo, wyraźnie dając do zrozumienia, że opowiadają się za solidarnością i wspólnym działaniem w ramach Unii Europejskiej.
* Meike Riebau jest odpowiedzialna w organizacji humanitarnej „Save the Children” za kwestie ucieczek i migracji.