Wywiad z berlińskim pastorem. Czy Bóg wybacza terrorystom?
17 grudnia 2018Przed przypadającą na 19 grudnia drugą rocznicą zamachu terrorystycznego w Berlinie Deutsche Welle rozmawiała z pastorem słynnego kościoła Pamięci (Gedaechtniskirche). – Chrześcijanie i muzułmanie w Niemczech nie dadzą się poróżnić – przekonany jest pastor Martin Germer. To właśnie w pobliżu kościoła Pamięci zginęło przed dwoma laty 12 osób w zamachu terrorystycznym dokonanym przez islamistę. Wśród ofiar był także polski kierowca ciężarówki, która stała się narzędziem zbrodni. Ponad 70 osób odniosło w zamachu obrażenia.
Jak przyznaje Germer, w tygodniach okołorocznicowych wciąż powracały wspomnienia, także przez zamach, jaki miał miejsce niedawno na jarmarku świątecznym w Strasburgu. Również inne zamachy ożywiały jeszcze bardziej pamięć przeżytego wstrząsu. Wzmogły jednak także czujność. – Obojętnie, w jakim miejscu się jest, nigdzie nie ma stuprocentowego bezpieczeństwa.
Jednocześnie, jak przyznaje duchowny, często myśli o ludziach w Bagdadzie czy w innych częściach świata, gdzie takie zamachy są na porządku dziennym. – To wszystko jest i pozostanie niepojęte – wyznał w rozmowie z Udo Bauerem, dziennikarzem Deutsche Welle.
Złość na władze
Dokładnie pamięta jeszcze szczegóły zamachu na Breitscheidplatz. Jak rozmawiał z poruszonymi właścicielami jarmarcznych stoisk i musiał razem z nimi zadecydować, czy jarmark ma być dalej czynny. To on zorganizował ekumeniczne, wielowyznaniowe nabożeństwo, transmitowane potem przez telewizję. Przesłanie nabożeństwa w tak niecodziennej konstelacji wiele osób uważało za niesłychanie ważne. „Nie pozwolimy się podzielić i nastawić przeciwko sobie”.
– Oczywiście, że zamach taki, jak ten na Breitscheidplatz jest wyjątkowo brutalnym czynem – przyznaje Martin Germer. Pozostaje i pozostanie niepojęty i tak jak wiele innych wydarzeń na świecie ukazuje, jak źli są ludzie, którzy się czegoś takiego dopuszczają. Zamach jednak wyzwolił w nim także złość i to z wielu przyczyn. Rozzłościła go nieprofesjonalność policji i to, jak władze traktowały ofiary.
– Władze w ogóle nie były na coś takiego przygotowane, były błędy w śledztwie i brak komunikacji między służbami bezpieczeństwa, jeszcze przed zamachem – wylicza.
Większe zainteresowanie sprawcą niż ofiarami
Brak wrażliwości u polityków szczególnie go irytował. – Wydaje mi się że post factum kanclerz Merkel żałowała, iż wcześniej nie nawiązała kontaktu z ofiarami. Jestem jednak przekonany, że takie doświadczenia to dobra nauczka – twierdzi protestancki duchowny.
Bardzo denerwowało go także, że w doniesieniach o zamachu media wymieniały imię i nazwisko sprawcy i publikowały jego zdjęcie. – To nie miało żadnego znaczenia informacyjnego, tylko wciąż potęgowało wrażenie, że o sprawcy mówi się więcej niż o ofiarach.
Pastor Germer przez kilka miesięcy prowadził rozmowy z ofiarami i ich najbliższymi. Pozwoliło mu to też poznać lepiej samego siebie. Przede wszystkim zaskoczyło go, że zamach nie wzbudził w nim strachu. Cieszył się, że w sytuacjach, w których proszono go o komentarz, z reguły dobierał właściwe słowa.
Czy Bóg wybacza terrorystom?
Czy Bóg chrześcijan wybaczy człowiekowi takiemu jak zamachowca? – zapytał pastora dziennikarz DW. – Sądzę, że w ogromie boskiego serca jest miejsce także dla człowieka, który zrobił coś tak strasznego. Jestem przekonany, że Anis Amri miał „spaprane życie”.
To nie jest oczywiście usprawiedliwieniem tego czynu – zastrzega pastor kościoła Pamięci, ale oznacza to, że nie powinniśmy wszystkich oceniać z wyższością, czując przy tym naszą moralną przewagę.
Po zamachu pastor Germer zainicjował w swoim kościele wspólne nabożeństwo chrześcijan i muzułmanów – dla niego było to czymś oczywistym. – Z moich doświadczeń z muzułmanami wiem, że duża część z nich w naszym kraju jest bardzo daleka od tego, by własną wiarę jakkolwiek łączyć z takimi aktami przemocy. To, co dzieje się za sprawą niewielkiej mniejszości ludzi, podżeganych przez islamistów w Niemczech i innych krajach, nie może iść na konto wszystkich muzułmanów.