NATO w 2025 roku: Trump, Ukraina i wydatki na obronę
30 grudnia 2024W złowieszczo brzmiącym przemówieniu Mark Rutte dał jasno do zrozumienia, jak bardzo wojna zbliżyła się do wrót NATO. Sekretarz generalny Sojuszu Północnoatlantyckiego podkreślił w ten sposób priorytety na 2025 rok. – Podróż z Brukseli do Ukrainy zajmuje tylko jeden dzień – powiedział w grudniu na forum think tanku Carnegie Europe. – Tak blisko spadają rosyjskie bomby. Tak blisko są irańskie drony. A nieco dalej walczą żołnierze Korei Północnej.
W swoim przemówieniu Rutte wezwał do publicznego poparcia dla zwiększonych wydatków i inwestycji w obronność państw. Miałoby to nie tylko wzmocnić europejskie bezpieczeństwo i pomóc Ukrainie, ale także zapobiec dalszej ekspansji Rosji.
Wyższe wydatki uspokoją Trumpa?
Wyższe wydatki na obronność europejskich członków NATO pomogłyby również Sojuszowi sprostać żądaniom stawianym przez nieprzewidywalnego prezydenta USA Donalda Trumpa. Wszyscy ostatni prezydenci USA wzywali Europejczyków do zwiększenia wydatków na obronność. Ale Trump jest jedynym, który zagroził, że zostawi na lodzie członków, którzy nie ponoszą wystarczających nakładów.
W mijającym roku wiele krajów europejskich wywiązało się ze swojego zobowiązania do przeznaczania na obronność dwóch procent produktu krajowego brutto. Jednak podczas gdy Donald Trump przygotowuje się do objęcia urzędu, pojawiają się propozycje podniesienia docelowego poziomu wydatków obronnych w NATO do trzech, a nawet czterech procent PKB.
– Potrzebujemy więcej czasu, by przedyskutować między sobą, jaki dokładnie powinien być nowy cel. Ale z pewnością przekroczy on dwa procent – potwierdził Rutte. – Będę szczery: Jeśli tylko wydamy więcej, ale nie zrobimy tego w bardziej ukierunkowany sposób, będzie to musiało być co najmniej cztery procent.
Eksperci zakładają, że Trump będzie próbował przeforsować cel na poziomie czterech procent PKB. – Europejczycy muszą przedstawić Stanom Zjednoczonym dobrą ofertę – powiedziała DW ekspertka ds. obronności Gesine Weber z German Marshall Fund (GMF). – Może to być na przykład model, w którym USA są tylko kotwicą awaryjną, obrońcą, który interweniuje tylko wtedy, gdy wszystkie inne liny już się zerwały, a Europejczycy sami przejmują większość konwencjonalnej obrony Europy.
Słabości europejskich państw NATO
Europejscy członkowie Sojuszu są zgodni, że muszą zrobić więcej dla własnej obrony, zwiększyć zdolności produkcyjne i wypełnić luki logistyczne.
W 2024 roku NATO przeprowadziło ćwiczenia wojskowe Steadfast Defender, największe od zakończenia zimnej wojny. W grudniu Sojusz postanowił zrewidować swoją strategię z 2015 roku na wypadek wojny hybrydowej, ponieważ liczba aktów sabotażu rzekomo zleconych przez Moskwę gwałtownie wzrosła w ostatnich latach.
Kraje NATO starają się również rozmieszczać więcej żołnierzy na granicach Sojuszu. Na przykład Niemcy chcą do 2027 roku wysłać około 5 tys. żołnierzy na Litwę.
Jednak szczególnie słabą stroną europejskich członków NATO jest wywiad, obserwacja i rozpoznanie. Brakuje na przykład satelitów, które mogłyby obserwować terytorium wroga lub dużych śmigłowców transportowych, które mogłyby transportować nieporęczny sprzęt obronny i żołnierzy na duże odległości.
W nadchodzących latach planowane są ulepszenia w tym obszarze. Jednak zdaniem ekspertów minie jeszcze dużo czasu, zanim Europa będzie mogła stać się niezależna od USA. – Europejczycy mają niewiele satelitów, a wypełnienie tej luki może zająć od dziesięciu do piętnastu lat – wyjaśnia Rafael Loss w rozmowie z DW. Jest on ekspertem ds. bezpieczeństwa i obrony w regionie euroatlantyckim w Europejskiej Radzie Stosunków Zagranicznych (ECFR) w Berlinie. Jak ocenia, pierwszym wyzwaniem dla państw europejskich jest znalezienie funduszy na projekty w tych obszarach.
Korzyści dla USA w regionie Indo-Pacyfiku
Europejscy członkowie NATO argumentują, że Sojusz nie tylko gwarantuje bezpieczeństwo i dobrobyt po obu stronach Atlantyku, ale także wzmacnia odpowiedź Waszyngtonu na działania Pekinu w regionie Indo-Pacyfiku.
W odpowiedzi na „partnerstwo bez granic” Chin i Rosji NATO pogłębiło relacje z czterema azjatyckimi partnerami – tzw. AP4 (Australią, Nową Zelandią, Koreą Południową i Japonią). W nadchodzącym roku współpraca obejmie wymianę większej ilości informacji wywiadowczych.
– Europejscy członkowie NATO starają się wyjaśnić twardogłowym w sprawie Chin w przyszłej administracji Trumpa, że bez NATO będzie im znacznie trudniej przeciwstawić się Pekinowi – mówi Loss.
Trump i Ukraina
W lutym 2025 roku miną trzy lata od pełnej rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Europejscy szefowie państw i rządów nadal deklarują wsparcie dla Kijowa. Nie łudzą się jednak, że będą w stanie zrekompensować ewentualną utratę wsparcia z USA.
Ze względu na własne ograniczenia budżetowe, zamożne państwa europejskie są bardzo niechętne do składania obietnic Ukrainie. Do tego dochodzi niepewność co do tego, czy USA, największy finansowy i wojskowy sojusznik Ukrainy, będzie kontynuował swoją pomoc.
Kolejnym punktem spornym w ramach Sojuszu pozostaje potencjalne członkostwo Ukrainy w NATO - mówi Kristine Berzina, dyrektor zarządzająca GMF Geostrategy North z siedzibą w Waszyngtonie. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski jest przekonany, że przyszłość Ukrainy jest w NATO. Większość europejskich członków NATO, z wyjątkiem m.in. Niemiec, opowiada się za jej członkostwem. Jak podkreśla Gesine Weber, wszelkie deklaracje poparcia dla przyjęcia Ukrainy do Sojuszu pozostaną gołosłowne, jeśli administracja Trumpa sie nie zgodzi. A wiceprezydent-elekt USA JD Vance już wyraził wątpliwości w tym względzie.
Przy okazji ponownego otwarcia katedry Notre Dame w Paryżu w grudniu br. prezydent Francji Emmanuel Macron przyjął Trumpa i Zełenskiego. Według ekspertów jego celem było złagodzenie stanowiska Trumpa w sprawie Ukrainy i wpłynięcie na jego politykę na korzyść Kijowa. Nikt jednak nie wie, jak zachowa się Trump. Rafael Loss konkluduje: - To wielka niewiadoma.
Artykuł ukazał się na stronie Redakcji Angielskiej DW.