Węgierski politolog: „W zasadzie to EPL wyrzuciła Orbana”
3 marca 2021Jak ocenia Pan opuszczenie przez Fidesz frakcji EPL w Parlamencie Europejskim?
Peter Kreko: Formalnie rzecz biorąc, to Fidesz opuścił EPL, ale w zasadzie mamy do czynienia z rozstrzygnięciem, które wcale nie jest po myśli premiera Viktora Orbana i jego partii. Orban chętnie zasiada przy stole z politycznie najpotężniejszymi graczami, a do takich należy Europejska Partia Ludowa. To najbardziej wpływowa europejska rodzina partyjna z bardzo rozbudowaną siecią i długą tradycją. Nawet jeśli Orban stara się teraz przekonywać, że zdecydował o wyjściu, to w zasadzie było to wykluczenie czy też wyrzucenie Fideszu.
Jakie konsekwencję będzie to miało dla europejskiej polityki i dla samych Węgier?
- To dobra decyzja dla Europejskiej Partii Ludowej i dla europejskiego politycznego mainstreamu, bo powoduje, że granica między tymi graczami politycznymi, którzy uznają demokrację i praworządność, a tymi, którzy tego nie robią, będzie bardziej jednoznaczna i jasna. W czasach, w których Unia Europejska zmaga się z kryzysami, także z powodu takich rządów jak te Orbana, może to być tylko dobre dla Europy. Jeśli chodzi o Węgry, to odejście Fideszu z EPL nie przyniesie zmiany na lepsze. Rząd Orbana nadal będzie osłabiał państwo prawa. Jego antybrukselska retoryka będzie się zaostrzać i jeszcze częściej będzie posługiwał się UE jak kozłem ofiarnym.
Czy może to być preludium do hungexitu, czyli wyjścia Węgier z UE?
- Nie, nie sądzę, że do tego dojdzie. Orban wie, że Unia Europejska stabilizuje Węgry i węgierską gospodarkę. Chodzi o ważny dla kraju wolny handel i miliardy euro wsparcia finansowego. Nie jest też tajemnicą, że członkowie rodziny Orbana oraz biznesmeni z jego otoczenia bardzo korzystają z unijnych pieniędzy. Dlatego wyjście z UE nie leży w interesie Orbana. Będzie on jednak próbował jeszcze bardziej nastrajać węgierską opinię publiczną przeciwko Unii.
Jak dotąd nie za bardzo to działało. Co prawda większość Węgrów popierała politykę Orbana wobec uchodźców, ale wcale nie ataki na Europę. W ostatnich miesiącach, przez swoją antyeuropejską retorykę, Orban stracił nawet w sondażach...
- Tak, węgierska opinia publiczna jest o wiele przyjaźniej nastawiona do Europy niż na przykład brytyjska. Można nawet powiedzieć, że proeuropejskie nastawienie jest powszechne i stabilne. Po dekadzie rządów Orbana nie udało mu się tego zasadniczo zmienić. Dlatego nie uważam, że społeczeństwo Węgier poszłoby na hungexit.
Trwający od lat spór pomiędzy Fideszem i większością partii zrzeszonych w EPL symbolizował niezdolność UE do skutecznej reakcji na antydemokratyczne przemiany przeprowadzane przez Orbana na Węgrzech. Czy teraz doszliśmy do punktu zwrotnego?
- Decyzja Europejskiej Partii Ludowej przeciwko Fideszowi jest niezwykłym punktem zwrotnym i cezurą. Dotychczas Fidesz był niegrzecznym chłopcem, który siedział przy stole razem z grzecznymi. Teraz Fidesz jest już tylko łobuzem. Najważniejsze wydaje mi się przy tym, że niemieccy chadecy, którzy długo stali za Fideszem, przeszli stopniowo proces trzeźwienia.
Czy decyzja EPL doprowadzi do tego, że UE będzie odtąd konsekwentniej występować przeciwko demontażowi demokracji i odważniej sięgać po nowy mechanizm kontroli praworządności?
- Trudno powiedzieć. W postępowaniu w ramach nowego mechanizmu praworządności poszczególne kraje członkowskie mają sporo do powiedzenia. Trzeba odczekać, jak będzie to wyglądało w praktyce.
Fidesz i niemiecka chadecja CDU/CSU miały od zawsze szczególne relacje, także niemiecki biznes odgrywa na Węgrzech wielką rolę. Jak rozbrat Fideszu i EPL wpłynie na relacje niemiecko-węgierskie?
- Używając dość swobodnego języka, można powiedzieć, że Orbanowi i Fideszowi wydawało się, że jeśli kupią w Niemczech wystarczająco dużo czołgów i innej broni i będą pielęgnować świetne relacje z niemieckimi koncernami motoryzacyjnymi oraz innymi dużymi firmami, to także stosunki polityczne będą dobre. Decyzja EPL pokazuje, gdzie są granice takiej polityki. To nie jest tak, że stosunki gospodarcze zawsze przekładają się na wszystko w polityce. A dla tożsamości samego Fideszu to bez wątpienia także cezura, bo partia ta formalnie nie będzie już sojusznikiem sił politycznych rządzących w Niemczech i Europie.
*Peter Kreko, rocznik 1980, jest analitykiem i dyrektorem budapesztańskiego ośrodka „Political Capital” zajmującego się badaniami i doradztwem politycznym.