Włoski most powietrzny ratuje uchodźców
6 kwietnia 2016Rzymskie lotnisko Fiumicino kilka tygodni temu. Daniela Pompei z katolickiej Wspólnoty Sant'Egidio przyszła, by odebrać 7-letnią Farak Al Hourani. Dziewczynka i jej rodzina uciekli z targanej wojną Syrii.
"Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że ci ludzie i ich chora córka są już we Włoszech. Legalnie, po otrzymaniu wizy. Są pierwsi spośród około tysiąca tych, którzy też wkrótce tu przybędą. Nie będą musieli pokonać obszaru śmierci, którym stało się nasze Morze Śródziemne" - cieszy się Daniela.
Most powietrzny dla szczególnych przypadków
Falak cierpi na rzadką odmianę raka oka; na jedno oko już zresztą nie widzi. By ratować drugie, niezwłocznie potrzebuje operacji. Z tego powodu właśnie, Falak i jej rodzina skorzystali z otwartego przez Włochy "korytarza humanitarnego" w pierwszej turze.
- Wśród wolontariuszy pracujących dla nas w Libanie jest lekarz, który dzięki swojemu doświadczeniu pomaga nam ustalić, kto potrzebuje jakiej pomocy medycznej - opowiada pastor Luca Maria Negro.
Duchowny jest przewodniczącym związku Kościołów ewangelickich. Włoscy protestanci chcą razem z katolicką Wspólnotą Sant'Egidio w ciągu dwóch lat sprowadzić do kraju tysiąc osób z obozów dla uchodźców w Libanie, Maroku i Etiopii. Taki most powietrzny ma służyć do szczególnych celów: nieletni bez rodziców, ludzie starzy i niesprawni, ciężko chorzy.
Marco Impagliazzo, przewodniczący Wspólnoty Sant'Egidio wyjaśnia: "To projekt pilotażowy, który przede wszystkim ma pomóc w uniknięciu śmiertelnych przepraw przez Morze Śródziemne. Walczymy też ze zbrodniczym procederem handlu ludźmi".
Za zgodą rządu
Projekt został uzgodniony z rządem w Rzymie. Uchodźcy dostają wizę, ważną jedynie na terenie Włoch. Przed wylotem są rejestrowani, pobierane są ich odciski palców oraz robione zdjęcia. Mogą też zlożyć wniosek o azyl. Koszty transportu i pobytu przejmują Kościoły, które często goszczą ich w swoich parafiach.
Włoski ministrer spraw zagranicznych Paolo Gentiloni uważa, że korytarz humanitarny jest ważnym elementem w procesie rozwiązywania kryzysu migracyjnego w Europie. - Gdyby wiele krajów wspólnoty międzynarodowej wybrało taką drogę, można by tym programem objąć tysiące ludzi. Byłaby to wielka pomoc w niszczeniu siatki handlarzy żywym towarem. Można by też ulżyć uchodźcom w cierpieniu.
Jest już pierwsza pozytywna historia: Falak, mała Syryjka, została zoperowana natychmiast po przewiezieniu do Włoch. Jedyna droga, którą teraz musi pokonać, to droga do wyzdrowienia.
ARD / Dagmara Jakubczak