Z NRD na zachód przez Saską Kepę
19 września 2014Gdy w Polsce doszedł właśnie do władzy pierwszy po wojnie rząd niekomunistyczny, w innych krajach bloku wschodniego panowały jeszcze mniej lub bardziej zachwiane stare reżimy. Zdecydowanie najtwardszym dowodził szef NRD, Erich Honecker. Niezmiennie nakazywał strzelać do uciekinierów.
Godziny w kolejce do toalety w Pradze…
Latem 1989 roku Węgry zdemontowały zasieki i urządzenia strzelnicze na granicy z Austrią. Na wieść o tym z NRD popłynął pierwszy strumień uciekinierów, którzy – by przedostać się do Republiki Federalnej – nie musieli ryzykować utraty życia na wewnątrzniemieckiej granicy. Za dnia ukrywali się w lasach, nocą starali się przedostać przez zieloną granicę do Austrii. Węgierscy strażnicy nie czynili w tym nadzwyczajnych przeszkód. Działania, by zdusić strumień uciekinierów podjęła Stasi, ale wkrótce pojawiły się dwa inne; kierowały się w stronę Pragi i Warszawy.
Miejscem bardziej spektakularnych wydarzeń była stolica Czechosłowacji, bo tam uciekinierzy musieli mylić czujność milicji, forsować ogrodzenie wokół pałacyku i ogrodu, stanowiących teren ambasady zachodnioniemieckiej. Uciekinierów były tak wielkie tłumy, że w kolejkach do toalet trzeba było stać godzinami. Jedynie te miejsca zapewniały krótką chwilę intymności, wszędzie indziej panował niesłychany ścisk. Wreszcie nocny przyjazd ministra spraw zagranicznych RFN, Hansa Dietricha Genschera i jego przemówienie z balkonu ambasady. Trwało kilkanaście sekund: „Przyjechałem tutaj, by powiedzieć Wam, że niebawem wyjedziecie stąd”. Ostatnie słowa ministra utonęły w ogłuszających okrzykach radości.
Tak, to bardzo spektakularna i dla telewizji wprost wymarzona sekwencja. Gdy więc na ekranach pojawiają się filmy ilustrujące ów dramat najnowszej historii, Praga zasłania cieniem Warszawę. Bo w stolicy Polski milicjanci nie czyhali na enerdowskich uciekinierów, mieszkańcy – zwłaszcza Saskiej Kępy – śpieszyli z piciem, jedzeniem, lekarstwami a rząd Tadeusza Mazowieckiego i Krzysztofa Skubiszewskiego zapewnił bezpieczeństwo i – do pewnego stopnia – komfort pobytu.
…i cisza ośrodków pod Warszawą
Oczywiście, nie od razu. Napór uciekinierów był tak silny, ze wielu forsowało bramę ambasady, by przed zachodnioniemieckim dyplomatą wyrzucić z siebie prośbę o azyl polityczny. „Ci ludzie byli przerażeni, nie wiedzieli, co z nimi będzie. Byli zmęczeni, w ambasadzie się nie mieścili” - wspomina Halina Awdziejczyk z Saskiej Kępy w filmie dokumentalnym Krzysztofa Czajki "Żegnaj DDR! Przez Warszawę ku wolności". Pani Halina przyjęła w swym domu enerdowskie małżeństwo z trójką dzieci. Film powstał 20 lat po masowych ucieczkach przez ambasady i przedstawia liczne przykłady podobnych zachowań warszawiaków.
W pomoc uchodźcom zaangażował się nowy rząd Rzeczpospolitej, Polski Czerwony Krzyż, "Solidarność" i Kościół. Z politycznego i dyplomatycznego punktu widzenia dla pierwszego, niekomunistycznego gabinetu, ledwo się uformował, pojawiło się nie lada wyzwanie. W myśl wciąż obowiązującej umowy dwustronnej, Polska była zobowiązana odsyłać do NRD uciekinierów ze swego terytorium. Formalnie, Tadeusz Mazowiecki i Krzysztof Skubiszewski złamali ten zapis. Nikogo nie odesłali, przeciwnie, uciekinierów skierowano do podwarszawskich ośrodków wypoczynkowych, gdzie w czystości i bez ścisku oczekiwali na decyzje o swych losach. Dzieciom zapewniono naukę w Szkole Niemieckiej w Warszawie.
W tym czasie przedstawiciele rządu podjęli negocjacje z reprezentantami NRD i RFN. Wielodniowe rozmowy przyniosły pomyślny rezultat. I choć minister Genscher nie ogłosił go w świetle kamer, to przecież radość wśród przybyszów zza Odry w owych ośrodkach była nie mniejsza niż na zatłoczonym dziedzińcu ambasady RFN w Pradze. Minął rok i Niemcy były zjednoczone. 20 lat później w ogrodzie nowej ambasady RFN, przy ul. Jazdów 2, stanęła instalacja artystyczna – pomnik upamiętniający tamte wydarzenia. Jego głównym elementem jest autentyczna brama dawnej ambasady RFN, na którą wspinało się tak wielu uciekinierów z NRD. Za bramą zapala się na zmianę stylizowana postać w kolorze czerwonym lub zielonym. Przejście z czerwonego do zielonego symbolizuje drogę z ogrodzonego kraju do wolności. A jak napisał rzecznik ambasady – i do zjednoczenia Niemiec. To jedyny taki pomnik w Warszawie.
Świeżym przypomnieniem ucieczek przez Warszawę jest tablica pamiątkowa na ścianie budynku przy ul. Dąbrowieckiego 30. To inicjatywa grupy uchodźców, ambasady Niemiec i Fundacji Konrada Adenauera. Słowa na tablicy wyrażają podziękowanie za życzliwość i pomoc, jaką Polacy okazali ćwierć wieku temu uchodźcom z NRD.
Michał Jaranowski, Warszawa