Zachód wycofuje wojska. Afgańscy tłumacze boją się o życie
26 stycznia 2013W bazach Bundeswehry w Afganistanie pracuje ponad 1000 tubylców m.in. jako tłumacze i kierowcy. Wielu z nich obawia się represji przede wszystkim ze strony talibów. Kilku złożyło już wnioski o udzielenie azylu. Uzyskanie informacji w tej sprawie jest trudne. Berlin odrzuca możliwość wprowadzenia ogólnych rozwiązań dla potencjalnie zagrożonych afgańskich pracowników.
Tłumacz boi się o swoje życie
Mohammed Hanif nie złożył jeszcze wniosku o azyl, ale już o tym myśli. Zawsze cieszył się, że może pracować dla Niemców, opowiada. Od sześciu lat był u nich tłumaczem i kierowcą. Teraz Hanif boi się o bezpieczeństwo swoje i swojej rodziny. Prowincja Char Darah jest bastionem talibów. 35-letni Afgańczyk niejednokrotnie musiał opłacać ludzi, którzy mu grozili, że go zabiją, jeżeli nie przestanie współpracować z niemieckimi organizacjami. Dlatego zastanawia się, co stanie się z nim i jego rodziną po wycofaniu się stamtąd niemieckich wojsk. Hanif myśli o przesiedleniu się do Niemiec, ale nie wie, jak się do tego zabrać. Nikt nie informuje miejscowych pracowników, co z nimi będzie.
Zarzuty pod adresem MON
Organizacja praw człowieka "Pro Asyl" zarzuca Berlinowi ignorowanie tej sprawy, o której zaczęto mówić już w 2012 roku. Do niemieckich władz wpłynęły już trzy wnioski azylowe, potwierdziło MON. Ale ambasada Niemiec w Kabulu odsyła miejscowych pracowników z kwitkiem, twierdzi Bernd Mesovic z "Pro Azyl".
Tymczasem niemiecki MSZ oświadczył, że ambasada RFN informuje wnioskodawców o możliwościach wyjazdu. MON natomiast odniesie się do tej kwestii. "Pro Azyl" rozdaje obecnie ulotki wśród Afgańczyków, pracujących w niemieckich bazach, i oferuje im pomoc prawną. Rzecznik partii Zielonych ds. obronności Omid Nouripour uważa, że również Bundeswehra powinna udzielać informacji swoim potencjalnie zagrożonym pracownikom o możliwościach pomocy. Nouripour jest przekonany, że po opuszczeniu Afganistanu przez niemieckich żołnierzy miejscowi pracownicy Bundeswehry zostaną napiętnowani jako kolaboranci. Już teraz uprowadzono dziecko jednego z tłumaczy.
W trosce o wizerunek Niemiec
Bernd Mesovic z organizacji "Pro Asyl" domaga się otoczenia opieką zagrożonych afgańskich pracowników Bundeswehry i udzielania im pomocy w wyjeździe za granicę. Jednakże Berlin sprzeciwia się takiej opcji. Tymczasem inne kraje uczestniczące w misji ISAF, jak na przykład USA, opracowały programy azylowe dla afgańskich pracowników i ich rodzin. Mesovic wskazuje na odpowiedzialność Bundeswehry jako pracodawcy za miejscowych pracowników.
Omid Nouripour ostrzega przed konsekwencjami zaniedbania tych obowiązków. – Jeśli niemiecki rząd odmówi azylu tym, którzy pomagali w czasie misji Bundeswehrze mimo zagrożenia życia i zostaną zabici przez talibów, wtedy nie ma nawet co myśleć o tym, że przy następnych misjach znajdą się wśród miejscowej ludności chętni do pracy. Niemiecki polityk jest przekonany, że wówczas na wizerunku Niemiec pojawi się rysa. – Wszyscy będą zdania, że współpraca z Niemcami będzie się wiązała z ryzykiem utraty życia.
ndr / dpa /Barbara Cöllen
red. odp. Iwona D. Metzner / du