Zanim zaczną się spory, dzieła sztuki powinno się pokazać publiczności
6 listopada 2013Frankfurter Allgemeine Zeitung pisze:
„Zapachniało sensacją. W monachijskim mieszkaniu zabezpieczono około 1500 dzieł sztuki, uważanych za zaginione. Obecnym właścicielem obrazów jest Cornelius Gurlitt, wiekowy już syn Hildebranda Gurlitta, w czasach narodowego socjalizmu jednego z najbardziej uprzywilejowanych handlarzy dziełami sztuki. Te 121 oprawionych i 1285 nieoprawionych obrazów; w przeważającej mierze chyba prace na papierze, nie tylko z epoki modernizmu, lecz również Spitzwega i Dürera, pochodzi z jego byłej kolekcji. Hildebrand Gurlitt był podejrzaną, choć również tragiczną postacią. Ponieważ był pochodzenia żydowskiego i wstawiał się też za awangardą artystyczną, stracił w czasach nazizmu swoje funkcje, zanim Joseph Goebbels nie zlecił mu sprzedaży skonfiskowanej w muzeach „wynaturzonej” sztuki”.
Mitteldeutsche Zeitung z Halle postuluje:
„Najlepiej by było upublicznić te wszystkie obrazy w internecie, tak jak tego wczoraj żądał renomowany adwokat i ekspert sztuki Peter Raue z Berlina. Oczywiście że trzeba się z tym liczyć, iż zgłoszą się nie tylko muzea, i byli żydowscy właściciele tych skarbów, lecz również paru kombinatorów”.
Leipziger Volkszeitung nie kryje zdziwienia:
„Dlaczego na rynku sztuki nikogo nie zaalarmował fakt, że na aukcję wystawiono na przykład Beckmanna i że osoba o nazwisku „Gurlitt” wystąpiła w charakterze sprzedawcy? Gdzie się właściwie podział Cornelius Gurlitt, który zdaje się wieść egzystencję cienia w Monachium i Salzburgu? Do kogo właściwie należy ten zbiór dzieł sztuki? Są to pytania, które prokuratura chciała w spokoju wyjaśnić i przy tej okazji w fatalny sposób wznowiła strategię sprytnego syna handlarza dziełami sztuki, aż wreszcie zareagowali dziennikarze z tygodnika „Focus”. W jaki sposób jedna historyk sztuki ma zbadać pochodzenie setek obrazów, jest zagadką”.
Westfaelische Nachrichten z Muenster (Monastyr) ma pomysł:
„Obrazy, które uważano za zaginione, a nawet za zniszczone, nagle się odnalazły. Muzealnicy, galerzyści i miłośnicy sztuki będą się cieszyć. Nagle ożywa kawałek historii sztuki. Eksperci uzupełnią luki w badaniach, właściciele dojdą swoich praw. Zanim jednak zaczną się wśród spadkobierców, domów aukcyjnych i muzeów spory o własność, obrazy i pieniądze, co niestety nie raz przeobrażało się w wojnę między adwokatami, odnalezione dzieła sztuki powinno się udostępnić publiczności””.
Berliński Tagesspiegel konkluduje:
„Musimy wyzbyć się wiary w to, że w państwie prawa, jakim jest Republika Federalna, będziemy mogli przy pomocy sporów prawnych kiedyś przezwyciężyć reżim nazistowski. Bywają zbrodnie, które nie podlegają przedawnieniu, jak morderstwo i ludobójstwo.(…) i bywają czyny przestępcze, które piętnujemy jako wyjątkowo nikczemne, a które jednak pozostaną bez konsekwencji prawnych. Do takich przestępstw zalicza się konfiskatę przez państwo w niemieckich muzeach „sztuki wynaturzonej”, nawet jeśli było ono opanowane przez nazistów. Monachijska lekcja uczy nas, że musimy żyć z dziedzictwem nazizmu. Niewinności nigdy już nie przywrócimy”.
Iwona D. Metzner
red. odp.: Małgorzata Matzke