Zastępcza wojna Putina {KOMENTARZ}
12 października 2015Dopiero co kilkadziesiąt rosyjskich rakiet trafiło w cele w Syrii, a Władimir Putin jakby nigdy nic wyruszył na mecz hokeja na lodzie, w którym sam wziął udział. Nie było zaskoczeniem, że strzelił przy tym kilka bramek. Ciekawy sposób na świętowanie urodzin.
Ale z czego innego miałby cieszyć się człowiek, który zaanektował Krym i być może wkrótce i część wschodniej Ukrainy? Być może z możliwości, by zredukować - z rosyjskiej perspektywy - zbyt dominującą pozycję USA na Bliskim Wschodzie. W koalicji z własnymi sprzymierzeńcami - z Iranem, Irakiem, Hezbollahem i innymi partnerami, którzy nie są zbyt mile widziani u boku USA oraz ich sojuszników jak Arabia Saudyjska i państwa Zatoki Perskiej.
A przecież to właśnie Arabia Saudyjska i państwa Zatoki Perskiej przyprawiają Rosję o gospodarczy zawrót głowy. Wydobywają obecnie tyle ropy, że cena baryłki spadła poniżej 45 euro. Budżet Federacji Rosyjskiej skonstruowany został w oparciu o przesłankę, że cena baryłki wynosić będzie dwa razy tyle. Wprawdzie dokonano nowelizacji budżetu, ale rosyjska gospodarka znajduje się w recesji, a wartość rubla spada na łeb, na szyję.
Ryzykowna polityka
Czy, by w tej sytuacji zwrócić na siebie uwagę jest jakiś lepszy sposób od wystrzeliwania rakiet w wojnie z dala od własnego terytorium? Nawet jeśli oświadcza się, że poprosił o to syryjski rząd. W każdym razie nie da się ukryć, że rosyjskie ataki z powietrza w Syrii wywołały w USA i wśród państw członkowskich NATO spory szok.
Wprawdzie Rosja twierdzi, że włączyła się do wojny w Syrii, by zniszczyć Państwo Islamskie. USA ostrzegają jednak, że strategia zmierzająca do eliminacji każdego, kto wygląda na terrorystę albo bierze udział w walce jest skazana na porażkę.
Wielka Brytania oświadczyła tymczasem, że wyśle dodatkowych stu żołnierzy do Europy Wschodniej, by uspokoić nerwy związane z nową rosyjską ekspansją "a la Ukraina".
Nawet "przypadkowe" naruszenie tureckiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie samoloty NATO zareagowało ostrzeżeniem, że Sojusz jest gotów bronić swoich członków. Turcja radzi Rosji, by jej piloci latali ostrożniej, bo utrata Turcji jako przyjaciela i sojusznika byłaby godna pożałowania.
Demonstracja siły
Czy wywiera to wrażenie na Putinie? Podczas gdy polityczni eksperci analizują działania rosyjskiego prezydenta, jastrzębie w Waszyngtonie biją na alarm. Domagają się, by Ameryka natychmiast stawiła czoła rosyjskiej bezczelności.
Ta retoryka to nic nowego. Amerykańska polityka zagraniczna została "upokorzona na skalę międzynarodową" i jeśli nie zademonstruje się teraz siły, to zaakceptuje się, że awanturnicza polityka Putina po raz kolejny zatriumfuje nad "słabymi" demokratami.
Rzeczywiście Putin ma powody ku temu, by śmiać się do rozpuku. Ale równie dobrze można przyjąć, że mógł się przeliczyć.
Putin zapewnia, że wyzwala świat od niebezpieczeństwa o wiele większego niż to, grożące ze strony Asada i Asad ustąpi kiedy przyjdzie na to czas. Zachód widzi to inaczej - Asad jest gorszy niż każde ugrupowanie terrorystyczne i musi zostać usunięty rękoma zaprzyjaźnionych powstańców.
Putin odpowiada na to, że trwające od prawie pięciu lat starania Zachodu, by pozbyć się Asada, doprowadziły do powstania fali uchodźców, z którą konfrontowana jest obecnie Europa. Amerykańska strategia wspierania "zaprzyjaźnionych" buntowników poniosła klęskę, czy to w Afryce, czy to na Bliskim czy Środkowym Wschodzie. Co więcej - "zaprzyjaźnieni" powstańcy mieli przekazać dostarczaną im broń Al-Kaidzie. Dlaczego więc nie wypróbować czegoś nowego?
Czy ta akcja może zakończyć się klęską? Podczas gdy Putin zapewnia, że rosyjska operacja potrwa tylko kilka miesięcy, samoloty USA i ich sojusznicy od lat bombardują cele w Syrii. Rosja ryzykuje wciągnięcie w długi i wyczerpujący konflikt.
Wojna i ropa
Podczas gdy czeczeński przywódca Ramsan Kadyrow naciska na to, by wysłać jego oddziały do Syrii po to, by zwalczać na lądzie Państwo Islamskie, rosyjskie naloty nie wywołują zachwytu u 15 do 20 milionów rosyjskich muzułmanów. Kadyrow twierdzi, że terroryści natychmiast rzucą się do ucieczki, kiedy zobaczą jego Czeczenów. Tymczasem zapomina, że niektórzy bojownicy PI również są Czeczenami.
Wprawdzie Putin z miną niewiniątka mówi o swoich najlepszych zamiarach - wydaje się jednak, że tylko niewielu go słucha. Może jest mu to obojętne. Bo taki trwały konflikt byłby mu na rękę - w końcu nie ma nic lepszego dla cen ropy niż porządna wojna.
Fiona Clark
tł. Bartosz Dudek