Zbigniew Brzezinski nie ufa Janukowyczowi
22 lutego 2014DW: Jak Pan ocenia rolę prezydenta Wiktora Janukowycza w zarządzaniu kryzysem? Czy uważa Pan, że powinien pozostać na stanowisku?
Zbigniew Brzezinski: Jest to coraz mniej prawdopodobne. Początkowo rozważano nawet taki wariant, że powinien przynajmniej przez jakiś czas pozostać na urzędzie, to znaczy do momentu, aż sytuacja się nie unormuje i będzie można przeprowadzić uczciwe demokratyczne wybory prezydenta, ale mającego ograniczone uprawnienia.(...)
DW: Czy nie byłoby lepiej, gdyby Janukowycz natychmiast ustąpił?
Z.B.: To nie byłoby wcale takie złe. Ale w moim przekonaniu myśli on nie tylko o swoim stanowisku, lecz również o prywatnym majątku zgromadzonym w okresie urzędowania. Również jego syn mocno się wzbogacił w czasie jego prezydencji.
Ukraina związana z Zachodem nie będzie zagrażać interesom Rosji
DW: Jak Pan ocenia dotychczasowe zabiegi Zachodu, to znaczy USA i UE, w sprawie rozwiązania konfliktu na Ukrainie?
Z.B.: To, co miało miejsce do tej pory, nie było imponujące. (...) Zachód nie wystąpił z żadną szczególną propozycją rozwiązania pogłębiającego się kryzysu socjoekonomicznego w tym kraju. Zwiększenie zaangażowania obserwuję dopiero w ostatnim tygodniu. Mam wrażenie, że Zachód jest obecnie świadomy, iż Ukraina będzie potrzebować pomocy finansowej, podobnie jak jasno zdefiniowanej perspektywy politycznej, która umożliwi jej pozostanie dobrym sąsiadem Rosji i będzie też potrzebować relacji z Europą. Ameryka może zapewnić Rosję, że Ukraina, która zbliża się do Europy, nie stanie się częścią koalicji zagrażającej jej interesom. Jeśli Rosja nie zechce tego zaakceptować, zostanie z całą pewnością skonfrontowana z Ukrainą pełną wrogości i resentymentów wobec niej.
DW: Dużo się ostatnio mówi o sankcjach. UE właśnie uchwaliła nałożenie sankcji na winnych użycia przemocy na Ukrainie. Czy jest Pan za czy przeciwko sankcjom?
Z.B.: Ani nie jestem za sankcjami, ani też przeciwko. Nie robiłbym z sankcji zasadniczego narzędzia naszej polityki. Ale nie rezygnowałbym z nałożenia sankcji na konkretne osoby, które czerpały korzyści finansowe ze zbliżenia do Zachodu, a które odgrywają negatywną rolę zarówno na Ukrainie jak i w Rosji.
Według rosyjskich mediów Janukowycz jest kanciarzem
DW: Porozmawiajmy o Zachodzie. Jak Pan uważa, czy administracja Obamy zrobiła wystarczająco dużo na rzecz opanowania tego kryzysu?
Z.B.: Początkowo za mało. Teraz jest bardziej zaangażowana. Stany Zjednoczone powinny się pośrednio angażować w negocjacje między UE a Ukrainą i bardziej bezpośrednio na płaszczyźnie dwustronnej, dyskutując ten problem z Rosjanami, mimo że Unia Europejska też chciałaby w tym uczestniczyć. Ale dla Rosjan stabilne relacje z Ameryką (…) są bardzo ważne, tak jak powinny być i dla nas. Putin na pewno zdaje sobie sprawę, że jego poparcie dla Janukowycza, którego rosyjskie media coraz częściej określają mianem kanciarza, nie będzie na dłuższą metę w interesie Rosji, ponieważ wpłynie na wzrost tendencji antyrosyjskich, może nie wśród wszystkich Ukraińców, ale na pewno wśród większości.
DW: Czy sądzi Pan, że Rosja i Putin skłonią Janukowycza do rezygnacji?
Z.B.: Myślę, że byłby to bardzo sensowny krok. Nadto umożliwiłby Putinowi wpłynąć w pośredni sposób na wybór następcy Janukowycza. Nie wszyscy opozycjoniści są wrogo nastawieni do Rosjan, choć na tym etapie przypuszczalnie nawet większość opozycjonistów. Ale te wydarzenia, do jakich doszło jednoznacznie z poparciem Rosji, mogą przeobrazić Ukraińców w antyrosyjskich nacjonalistów.
Teraz potrzebne są pieniądze
DW: Jak zatem wyobraża Pan sobie rolę UE, której brak zaangażowania był niedawno bardzo głośno krytykowany w USA?
Z.B.: Jestem szczęśliwy, że Unia włączyła się tak aktywnie do tej sprawy i że ministrowie spraw zagranicznych z kilku czołowych krajów Unii Europejskiej byli w Kijowie. Ale najważniejsze jest to, i to się odnosi do Niemiec: jeżeli Unia chce, by brano ją poważnie, będzie musiała wyasygnować pewne środki finansowe. Bardzo łatwo mówić o demokracji i długofalowej kooperacji, ale ustabilizowanie sytuacji na Ukrainie, wymaga zainwestowania pieniędzy, które są teraz potrzebne.
Proszę mi pozwolić skupić się na kluczowym aspekcie. Konstruktywne rozwiązanie konfliktu na Ukrainie powinno się opierać na kompromisie. Mógłbym sobie wyobrazić Ukrainę przekształcającą się za sprawą kompromisu w kraj, podobny pod względem polityki wewnętrznej i zagranicznej do Finlandii.
DW: Wspomniał Pan o roli Niemiec w tym kryzysie. Co Pan sądzi o dotychczasowym stanowisku Berlina?
Z.B.: Dobrze, że Niemcy się zaangażowały, ale w moim przekonaniu wiodącą rolę powinny przejąć w sferze, w której ją niezbyt chętnie przejmują, mianowicie przeznaczyć środki finansowe na rzecz Ukrainy. Nie będzie można zawrzeć konstruktywnego kompromisu, który zadowalałby zarówno Zachód jak i Rosję, jeśli nie pomyśli się o większym zaangażowaniu finansowym ze strony UE. Faktem jest przecież, że Niemcy są najzamożniejszym i mającym największe sukcesy gospodarcze krajem członkowskim Unii Europejskiej.
Zbigniew Brzezinski, w latach 1977-1981 doradca prezydenta USA Jimmy'ego Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego, uważany jest za jednego z najwybitniejszych znawców amerykańskiej polityki zagranicznej. Brzezinski wykłada stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Johna Hopkinsa oraz działa w zarządzie Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych w Waszyngtonie DC.
DW, Michael Knigge / z ang. tłum. Iwona D. Metzner
red. odp.: Małgorzata Matzke