Zmiany w polskich sądach znów na cenzurowanym w TSUE
6 lipca 2020Unijny Trybunał Sprawiedliwości na dzisiejszej rozprawie w Luksemburgu zajmował się pytaniami prejudycjalnymi (prośbą o wiążącą wykładnię prawa Unii). Pochodziły od Najwyższego Sądu Administracyjnego (NSA) w związku z systemem nominacji do Sądu Najwyższego, w ramach którego ograniczono, a potem zniesiono kontrolę sądową co do nominacyjnych rekomendacji KRS.
– Ten system zmieniano pospiesznie przez władzę polityczną, by móc obsadzać Sąd Najwyższy osobami przychylnymi władzy – przekonywał Michał Gajdus, pełnomocnik jednego z „sędziów kamikaze”, którzy zapoczątkowali spór rozpoznawany przez TSUE. Wątpliwości NSA przedstawione TSUE sprowadzają się do pytania o zgodność powyższych zmian z wymogiem niezależności wymiaru sprawiedliwości.
Czy nowe reguły uderzają w niezawisłość SN?
Krajowa Rada Sądownictwa w 2018 r. po kilkunastu minutach odrzuciła – krytycznych wobec zmian PIS w wymiarze sprawiedliwości – kandydatów w konkursie na sędziów SN, a wskazała wielu kandydatów wspieranych przez ministra Zbigniewa Ziobrę. Osoby odrzucone przez KRS (nazywane „kamikaze” w środowisku sędziowskim) odwołały się od wyniku konkursu do NSA, który w drodze zabezpieczenia wstrzymał uchwałę KRS. Jednak pomimo tego zabezpieczenia nałożonego przez NSA prezydent Andrzej Duda nie poczekał na rozpoznanie odwołań, lecz nominował sędziów wskazanych przez KRS. Już w czasie konkursu za pomocą nowej ustawy ograniczono możliwość odwoływania się od decyzji KRS, a potem w ogóle wykluczono możliwość skarżenia uchwał KRS dotyczących powołań do Sądu Najwyższego – najpierw w wyniku orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, a następnie w drodze kolejnej ustawy.
– Sędziowie, których kandydatury odrzuciła KRS, znaleźli się w próżni prawnej. Po pierwsze, nie mieli dostępu do postępowania konkursowego prowadzonego przez niezależną KRS. Po drugie, zignorowano zabezpieczenie NSA w ich sprawie. Po trzecie, Trybunał Konstytucyjny domknął to swym orzeczeniem. Proces nominowania sędziów do SN został więc całkowicie wyłączony spod kontroli sądowej, choć taką kontrolę utrzymano dla postępowań nominacyjnych do innych sądów – tłumaczył dziś Michał Gajdus. Z kolei Marcjanna Dębska, również pełnomocniczka jednego z „kamikaze”, pytała w TSUE, jakie gwarancje niezależności daje przykładowo ten sędzia, który był konkursowym konkurentem jej klienta, a potem zajął „jego” miejsce w SN pomimo zabezpieczenia NSA i po późniejszej decyzji władz o wyłączeniu decyzji KRS spod kontroli sądowej. – W zasadzie każdy obywatel Polski będzie mógł kontestować wyroki sędziów SN nominowanych w taki sposób – ostrzegała Dębska.
Z kolei Piotr Gąciarek, jeden z „kamikaze” obecny dziś w Luksemburgu, podkreślał jeszcze przed rozprawą „wadliwość składu” samej KRS (dlatego nazywanej „neoKRS”), czym jednak Trybunał Sprawiedliwości dziś bezpośrednio się nie zajmował. – Brak sądowej kontroli uchwał takiej KRS to także po prostu pozbawianie prawa do sądu, które powinno przysługiwać wszystkim – powiedział Gąciarek.
Przedstawiciel noeKRS o tweetowaniu z Pawłowicz
Natomiast Jarosław Dudzicz z KRS przekonywał dziś Luksemburgu, że TSUE powinien uznać pytania prejudycjalne za niedopuszczalne, bo wchodzące w kwestie konstytucyjnych uprawnień członkowskich, a zatem poza kompetencjami instytucji UE. Dudzicz bronił zmian w postępowaniach konkursowych, których ofiarą padli „kamikaze”, jako słusznie wymierzonych w „zasadę kooptacji sędziowskiej istniejącej od czasów komunistycznych”. – Komunistycznych? Mój klient rozpoczął działalność orzeczniczą w 2003 r. – polemizowała potem Dębska. Ponadto sędzia Dudzicz z KRS zaczął się tłumaczyć na rozprawie Luksemburgu ze swych intencji… w twitterowej rozmowie z Krystyną Pawłowicz w 2019 r.
– Napisałem „Pani Profesor, melduję się na rozkaz. Służyć takiemu generałowi to czysta przyjemność i zaszczyt. Ku chwale Ojczyzny!” w odpowiedzi na jej żartobliwy wpis. To był Dzień Kobiet – tak Dudzicz wykładał, że nie był to znak zależności sędziego wobec ówczesnej posłanki, teraz sędzi TK. Dziś Dudzicz ostro krytykował – jako opaczne czy wręcz nielegalne – decyzje trzech „starych” izb SN, które na podstawie poprzednich wyroków TSUE m.in. w kwestii KRS uznały, że Izba Dyscyplinarna nie jest sądem w świetle prawa unijnego i krajowego, a sądy mają prawo badać niezawisłość sędziów wyłonionych z udziałem neoKRS.
Również wiceminister sprawiedliwości Anna Dalkowska przekonywała, że rozstrzyganie sporów co do braku kontroli sądowej dla decyzji KRS w nominacjach do SN leży poza kompetencjami TSUE. Z kolei przedstawicielka Komisji Europejskiej powiedziała, że kwestionowanych przez „kamikaze” przepisów w zasadzie nie można podważać na gruncie szczegółowych zapisów o wymiarze sprawiedliwości z Traktatu UE. – Ale to nie znaczy, że stanowisko Komisji jest zbieżne ze stanowiskiem rządu Polski. W naszej opinii w ramach postępowania z art. 7 wskazaliśmy na rzeczywiste zagrożenia dla praworządności w Polsce – powiedziała Agnieszka Stobiecka-Kuik z Komisji.
„Sędziów kamikaze” od początku wspierał rzecznik praw obywatelskich Andrzej Bodnar. Dziś jego zastępca Maciej Taborowski podkreślał w Luksemburgu, że wyłączenie kontroli sądowej dla decyzji KRS narusza „fundamentalną krajową normę konstytucyjną”. – Zwłaszcza, że zrobiono to arbitralnie tylko w odniesieniu do sędziów SN – powiedział Taborowski. Rzecznik generalny TSUE Jewgienij Tanczew wbrew zwyczajowi nie podał dziś daty ogłoszenia swej opinii, ale ostatecznego wyroku TSUE należy spodziewać się jesienią.
Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na Facebooku! >>