1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Złoty deszcz spadku. Genealog zachęca do szukania przodków

Róża Romaniec30 grudnia 2014

Co roku trafiają do polskich spadkobierców miliony euro z zagranicy. Spora część to spadki z Niemiec. Andreas Richter jest genealogiem, który od lat pomaga niemieckim sądom i adwokatom w odnaleniu spadkobierców w Polsce.

https://p.dw.com/p/1E2DE
Altes Fotoalbum
Zdjęcie: Fotolia/Liudmila Travina

Róża Romaniec: Od 18 lat zajmuje się Pan badaniami genealogicznymi w Polsce i Niemczech. Jak się zaczęło?

Andreas Richter: Osiadłem w Wałbrzychu ze względów rodzinnych i wtedy kilku przyjaciół zapytało, czy nie mógłbym pomoc w odnalezieniu korzeni ich rodzin na Śląsku. Szybko się zorientowałem, że istnieje w Niemczech duże zapotrzebowanie na takie badania. W międzyczasie radzę, by na początku poszukiwać na własną rękę. Jest ważne, by ludzie rozumieli, jak żmudna to praca.

Andreas Richter Ahnenforscher
Andreas Richter jest genealogiem. Od 18 lat szuka dla niemieckich klientów ich przodków w PolsceZdjęcie: DW/Rosalia Romaniec

RR: A kto się do Pana zwraca?

AR: Często przychodzą młodzi ludzie, którzy po śmierci dziadków znajdują księgę rodzinną i chcą się więcej dowiedzieć na temat rodziny. To zwykle początek takich poszukiwań. Czasami też starsi ludzie chcą pozostawić młodszym pokoleniom coś więcej i poszukują swoich korzeni.

RR: W ostatnich latach zajmuje się Pan jednak częściej poszukiwaniem spadkobierców. Jak wygląda taki typowy przypadek?

AR: To prawda. Moimi zleceniodawcami są głównie niemieckie sądy, adwokaci i kuratorzy spadkowi. Kiedy na Zachodzie ktoś umiera i pozostawia spadek, np. dom czy majątek, nie posiadając rodziny, wtedy sąd ma obowiązek odszukania możliwych spadkobierców, także za granicą. Obecnie dość często kobiety pozostawiają spadek. Po pierwsze żyją dłużej, a poza tym jest to pokolenie, które przeżyło wojnę i po utracie męża na wojnie nie mają dzieci. Jeżeli pochodziły z tzw. wschodnich terenów, wówczas poszukiwania prowadzi się też w Polsce, czasami sprawdza się kilka pokoleń wstecz.

RR: Czy przypomina Pan sobie najbardziej spektakularny przypadek?

AR: Jedno z badań sięgało roku 1628. Inny przypadek dotyczył kobiety, której mąż miał zginąć na froncie II wojny światowej i która ponownie wyszła za mąż. Deklarowała, że zaginęły jej dokumenty i urząd w to uwierzył. Kiedy zmarła, okazało się, że nie można było potwierdzić ani jej drugiego ślubu, ani tożsamości człowieka, który był jej drugim mężem. Najwyraźniej podał zupełnie inną tożsamość. Do dziś nie wiadomo kim właściwie był.

RR: Jak reagują spadkobiercy w Polsce, kiedy ich Pan odnajduje?

AR: Przyznam, że w Niemczech jest łatwiej rozmawiać z takimi osobami. Istnieje większa świadomość na temat dziedziczenia majątku. Wiele przypadków znanych jest z mediów, istnieją utarte szlaki, jak sprawdzać, czy informacje na temat niespodziewanego spadku są prawdziwe. W Polsce jeszcze jest inaczej. Zdarza się, że spadkobiercy po dalekich krewnych z zagranicy nie chcą uznać, iż istnieją dalsi, nieznani im dotąd przodkowie, którym też należy się część spadku. Czasem długo trwa, zanim dojdzie do porozumienia a tak długo, jak go nie ma, nie dziedziczy nikt.

Deutschland Steuer Erbschaftssteuer Benachteiligung Homosexueller bei Erbschaften
Za spadek po krewnych w wysokości 100 tys. euro, trzeba odprowadzić 16 tys. euro podatkuZdjęcie: picture alliance/dpa

RR: Jak traktuje spadkobierców prawo w obydwu krajach? Od jakiej sumy zaczyna się w ogóle poszukiwania?

AR: Jeżeli ktoś umiera w Niemczech, to obowiązuje niemieckie prawo spadkowe. Tam się również płaci podatek spadkowy. Ze spadku najpierw pokrywane są koszty pochówku i formalności. Jeżeli nadal pozostaje ok. 10-20 tys. euro, wtedy sąd poszukuje spadkobierców.

RR: Co jest najtrudniejsze w takich poszukiwaniach?

AR: W wyniku wojen wiele dokumentów uległo zniszczeniu. Część znajduje się dziś w centralnym archiwum w Berlinie, inne zostały w Polsce, głównie w urzędach stanu cywilnego, kościołach i innych archiwach. Poza tym w Polsce łatwiej znaleźć przodków rodzin katolickich niż protestanckich.

RR: Dlaczego właściwie Niemcy tak chętnie poszukują przodków? Czy obserwuje Pan podobne zainteresowanie też w Polsce?

Andreas Richter Ahnenforscher
Andreas Richter w swoim biurze zgromadził spore archiwum genealogiczneZdjęcie: DW/Rosalia Romaniec

AR: Nie, zdecydowanie częściej szukają Niemcy. Osoby z kresów bardzo rzadko dogłębnie poszukują swoich korzeni. Tymczasem w Polsce i na Ukrainie informacje są w miarę dostępne. W Niemczech genealogia ma jednak dłuższą tradycję. Już w latach 1920-tych wprowadzono rodzinne księgi, tzw. "Familienbuch", a potem te rejestry poszerzano i obejmowały one nie tylko informacje o nowożeńcach i świadkach ślubu, ale też ich dzieciach, dziadkach i inne dokładne dane. W Niemczech każda rodzina posiada taką rodzinną książkę.

RR: W okresie nazistowskich Niemiec istniał też tzw. "Arier-Pass", czyli "aryjski paszport". Czy korzysta Pan też z tych dokumentów?

AR: Naturalnie. Wiele grup zawodowych m.in. wyżsi urzędnicy, lekarze, kupcy musieli po 1933 roku udowodnić "aryjskie" pochodzenie i to sięgało roku 1820, a czasem nawet 1720. W Polsce do 1920 roku nie istniały urzędy stanu cywilnego i nie było takich tradycji.Poza tym wiele archiwów w polskich urzędach stanu cywilnego ma dokumenty sporządzone po rosyjsku - np. w Kaliszu. Do archiwów narodowych trafiają dopiero dokumenty stuletnie i starsze.

RR: Które przypadki są najtrudniejsze?

AR: Zdarza są, że ktoś szuka dzieci, które zaginęły w czasie II wojny światowej. Nierzadko były to dzieci z tzw. nieprawego łoża, czyli z gwałtów czy związków nieformalnych, np. gdy kobiety zachodziły w ciążę z pracodawcą czy rolnikiem, u którego pracowały. Nierzadko oddawały te dzieci do klasztorów lub domów dziecka. Jeżeli szybko doszło do adopcji, ich ślad się zacierał. Takie osoby trudno jest dziś znaleźć lub sprawdzić, co się z nimi stało.

RR: Czy rozwój nowych technologii ułatwia Pana pracę?

AR: Czasem zalecam badania genetyczne. Zwłaszcza, gdy chodzi o ewidentne potwierdzenie lub wykluczenie pokrewieństwa. Genetyka bardzo dziś pomaga w takich przypadkach.

RR: Dziękuję za rozmowę.

Rozmowę prowadziła Róża Romaniec