Żołnierz pułku Azow wspomina: „Niewola albo śmierć“
17 września 2022W nocy 24 lutego oglądał jeszcze z kolegą film. – A w piątek rano obudził nas kolega: Chłopaki, przygotujcie się, to wojna! – wspomina Bohdan. 21-letni Bohdan, pseudonim „Budapeszt”, jest bojownikiem ukraińskiego pułku Azow o charakterze skrajnie prawicowym. Mówi, że na początku nie chciał w to uwierzyć, ale wiadomości przychodzące na telefon komórkowy informowały o atakach rakietowych na Kijów, Charków, Żytomierz i inne miasta. Mężczyźni zostali wysłani do Mariupola, miasta portowego nad Morzem Azowskim, gdzie znajduje się huta Azow.
Spotykamy sie z Bohdanem w Kijowie, 1 września. W nawiązaniu kontaktu z nim pośredniczy dział prasowy pułku Azow. Bohdan chce rozmawiać, bo uważa, że informowanie w mediach to jedna z nielicznych rzeczy, które może zrobić, by jakoś pomóc swoim towarzyszom walki w rosyjskiej niewoli. Oświadczenia Bohdana nie są możliwe do zweryfikowania przez DW. On sam, jak mówi, został zwolniony 29 czerwca w ramach największej, jak dotąd, wymiany jeńców między Rosją a Ukrainą od początku wojny. 144 żołnierzy, w tym 95 obrońców huty i 43 bojowników pułku Azow, wróciło do Ukrainy.
Bohdan przyszedł na wywiad w czarnej koszulce z symbolem znanym jako Czarne Słońce, używanym przez nazistów w Niemczech w latach 30. ubiegłego wieku. Symbol ten był kiedyś częścią oficjalnego godła pułku Azow, ale później został usunięty bez podania przyczyny. Pułk uzasadnia jego użycie, mówiąc, że Czarne Słońce jest starożytnym ukraińskim symbolem, który oznacza zniszczenie starego i przywrócenie nowego. Koszulkę podarował mu ktoś bliski – mówi Bohdan.
Wysoki mężczyzna o ciemnych włosach i brązowych oczach, wychował się w Charkowie i dobrze mówi po rosyjsku. Dziś, po wojennym urazie biodra porusza się o kuli. Do pułku Azow wstąpił razem z przyjaciółmi w ubiegłym roku. Jego matka popierała tę decyzję, natomiast babcia była jej zdecydowanie przeciwna. Zimę spędzili na szkoleniowym obozie pod Mariupolem.
Pułk Azow wchodzi w skład Gwardii Narodowej i tym samym podlega Ministerstwu Spraw Wewnętrznych Ukrainy. Bojownicy uchodzą za dobrze wyszkolonych, ale jednostka budzi też kontrowersje, bo składa się z nacjonalistów i prawicowych radykałów. Jest to wykorzystywane między innymi przez Rosję jako pretekst do wojny z Ukrainą.
Nadzieja na wyzwolenie
Walki uliczne rozpoczęły się w Mariupolu 7 marca, a trzy dni później miasto zostało zablokowane. Z każdym dniem malała nadzieja, że mariupolski garnizon zdoła samodzielnie poradzić sobie z obroną, wspomina Bohdan. – Ale ludność i bojownicy pułku Azow chcieli wierzyć obietnicy prezydenta Ukrainy, że rosyjskie oblężenie Mariupola zostanie przerwane.
– W kwietniu, nie pamiętam już dokładnie daty, powiedzieli, że operacja rozpocznie się o 4 rano – mówi Bohdan. Ale kiedy przez dziesięć dni nic się nie działo, Bohdan już na żadne przerwanie oblężenia nie liczył, zwłaszcza, że kolumny z ukraińskim sprzętem nie mogły dotrzeć do miasta. Mężczyzna zrozumiał, że albo zostanie schwytany, albo zginie. – Wiedziałem, że nie wytrzymamy długo – wspomina Bohdan.
W bunkrze Azowstalu
Ranny podczas walki w Mariupolu odłamkiem w głowę Bohdan, został zabrany przez kolegów do bunkra huty Azow, gdzie wkrótce schronili się wszyscy obrońcy Mariupola. Z powodu rany Bohdan musiał leżeć. – Zaopatrzenie w żywność było krytyczne. Dostawaliśmy jedną filiżankę kaszy dziennie, czasem tylko pół, do tego mały kawałek boczku – wspomina Bohdan.
Gdy Rosjanie zbombardowali bunkier, pomieszczenie, w którym leżał Bohdan i inni ranni, zostało zasypane. Ponownie został ranny, ale udało mu się uratować. Wszyscy inni zginęli. – Po tym coraz więcej bojowników w bunkrze mówiło, że chce się poddać – opowiada Bohdan. Sam początkowo nie chciał iść do niewoli. – Koledzy powiedzieli, że nie ma innego wyjścia, albo pójdziemy do niewoli, albo umrzemy, czego nie chcieli – wspomina. W końcu Bohdan nie miał wyboru i musiał do nich dołączyć.
W połowie kwietnia 2022 roku, po tym jak wojska rosyjskie i prorosyjscy separatyści zajęli dużą część Mariupola, pozostali ukraińscy obrońcy, a także cywile i cudzoziemscy ochotnicy wycofali się do bunkrów huty. Szacunki mówią o liczbie około 3500. Na początku maja 2022 roku ewakuowano około 500 kobiet i dzieci. Następnie w nocy z 16 na 17 maja poddało się kilkuset ukraińskich obrońców, a 18 maja Rosja poinformowała o poddaniu się kolejnych 700.
Z Nowoazowska do Doniecka
Bohdan pamięta, że, gdy wynoszono go z huty na noszach, wszędzie były już rosyjskie flagi i symbole. On sam najpierw został zabrany przez Rosjan do Nowoazowska, miasta w Donbasie, około 50 kilometrów na wschód od Mariupola. Tam odebrał go Czerwony Krzyż, o którym Bohdan niechętnie wspomina. Pracownicy poprosili go o dane kontaktowe do rodziny, ale Bohdan nie chciał podać, bo obawiał się, że rosyjscy pracownicy przedstawicielstwa chcą je wykorzystać do swoich celów. – Powiedziałem, że podam numer telefonu tylko wtedy, gdy będę mógł sam do krewnych zadzwonić – opowiada Bohdan. Potem już nigdy nie widział tych rzekomych pracowników Czerwonego Krzyża. W Nowoazowsku spędził tylko jeden dzień. Traktowano go, jak mówi, normalnie. – Rosyjski żołnierz był w porządku, dał mi zastrzyk przeciwbólowy.
Z Nowazowska Bohdana przeniesiono do szpitala w Doniecku. Wszystkie piętra z wyjątkiem jednego były pełne rannych jeńców ukraińskich. Na osobnym piętrze leżeli bojownicy samozwańczej „Donieckiej Republiki Ludowej”. W pomieszczeniach, w których leżeli ukraińscy wojskowi, drzwi musiały być otwarte. Często byli słownie poniżani przez zwolenników „Donieckiej Republiki Ludowej”. – Jedna pielęgniarka zaczęła opowiadać, jacy jesteśmy źli i że od ośmiu lat cierpi z powodu bomb – wspomina mężczyzna.
Któregoś dnia przyszli ludzie z rosyjskich służb specjalnych FSB. – Chcieli wiedzieć, ile sprzętu ma pułk Azow i gdzie są składy amunicji. Chcieli też poznać nazwiska oficerów – mówi Bohdan, dodając, że FSB chciała też wiedzieć, dlaczego zabijał rosyjskich żołnierzy. – Bo przyszli do mojego domu z bronią. Kiedy widzę faceta w obcym mundurze, strzelam – mówi. Rosyjski śledczy pytał też Bohdana, czy ten „lubi Banderę”, nacjonalistycznego polityka z czasów II wojny światowej.
Wyczekiwana wymiana jeńców
Bohdana martwił brak kontaktu z rodziną. Tymczasem w szpitalu rozeszła się pogłoska o planowanej wymianie jeńców. Jednak wszyscy, których ze szpitala rzekomo zabrano na wymianę, wrócili. Później jeńcom powiedziano, że bojownicy Azowa nie będą wymieniani. Ale pewnego dnia rannym żołnierzom ukraińskim, w tym Bohdanowi, kazano spakować swoje rzeczy. Nastąpiła wymiana. – Nie mogłem uwierzyć. Przyjechałem do Zaporoża, zobaczyłem miasto, ludzi. Natychmiast zostałem położony na noszach. Przyszło do mnie kilku lekarzy, wszyscy mi pomagali – wspomina Bohdan.
Bohdan wierzy, że również inni żołnierze wrócą do domu. – Wielu z nich jest w Ołeniwce – mówi. (Ołeniwka jest obozem filtracyjnym dla ukraińskich jeńców, który prawdopodobnie został ostrzelany przez wojska rosyjskie, w wyniku czego wielu jeńców zginęło - red.). Bohdan nie ufa jednak rosyjskim listom rannych i zabitych. Podkreśla, że dowództwo ukraińskiego wojska ceni każdego żołnierza i robi wszystko, by przyspieszyć wymianę jeńców. Jeśli chodzi o jeńców wojennych z Rosji i pseudorepublik (prorosyjskich regionów, które ogłosiły niezależność od Ukrainy - red.), to w ukraińskiej niewoli jest im lepiej niż w domu, twierdzi Bohdan. – Mają więcej praw tu w niewoli niż we własnym kraju.
Po rehabilitacji Bohdan chce wrócić na front. – Moim obowiązkiem jest bronić kraju, jego interesów i integralności terytorialnej – mówi.