Amerykańscy żołnierze raczej jednak zostaną w Niemczech
8 listopada 2019Dla Mike'a Pompeo Niemcy nie są obce. Ale były zupełnie inne, gdy w końcu lat 80. jako młody żołnierz pełnił tam służbę. Niemcy były podzielone na część zorientowaną na Zachód i część wschodnią, prosowiecką.
W 1986 r. Mike Pompeo skończył z wyróżnieniem akademię wojskową West Point. Tuż potem przyjechał do Niemiec. Patrolował m.in. berliński mur, ale gros czasu młody oficer spędził w koszarach „Christensen Barracks”, w amerykańskiej bazie Bindlacher Berg pod Bayreuth w Górnej Frankonii.
Baza znajdowała się w znakomitym strategicznie miejscu – jakieś 70 km od ówczesnej niemiecko-niemieckiej granicy, między Turyngią, z którą graniczy od północy Bawaria, a Czechosłowacją, należącą wtedy do Układu Warszawskiego, sowieckiego odpowiednika NATO.
Po zjednoczeniu Niemiec liczba amerykańskich żołnierzy w Niemczech została radykalnie zredukowana. Opuścili także Bindlacher Berg. Część koszar została zburzona, część budynków zaadaptowana na mieszkania. Dzisiaj przypomina je tylko nazwa ulicy: „Christensen Barracks".
Istnieje też jeszcze kręgielnia, którą kiedyś otworzyli Amerykanie i warsztat samochodowy o nazwie „US Cars Franken”. Bindlacher Berg liczy 900 mieszkańców. Byli amerykańscy żołnierze wspominają dawne czasy na Facebooku.
Lata zimnej wojny
Podobnie jak w Bindlacher Berg jest w innych amerykańskich bazach wojskowych w Niemczech. Jeżeli nie są całkowicie likwidowane, to mocno okrojone. Za czasów Mike'a Pompeo – żołnierza, wyglądało to jeszcze inaczej. W 1990 r., u schyłku zimnej wojny przebywało w Niemczech ponad 200 tys. żołnierzy USA. Dwa razy więcej rosyjskich żołnierzy było po wschodniej stronie niemiecko-niemieckiej granicy. Była to największa grupa wojsk, jakie przez dłuższy czas utrzymywał jakiś kraj na okupowanym przez siebie obszarze.
Ale podczas, gdy w 1994 r. ostatni radzieccy żołnierze opuścili teren byłej NRD, w zachodniej części Niemiec pozostali sojusznicy z NATO, tyle że mocno okrojeni.
Wojsko jako czynnik gospodarczy
Dzisiaj stacjonuje w Niemczech około 35 tys. amerykańskich żołnierzy, głównie w Nadrenii-Palatynacie, Bawarii, Badenii-Wirtembergii i Hesji. Ciągle jeszcze jest to największa grupa zagranicznego wojska w Niemczech i największe skupienie armii USA poza granicami kraju. Znacznie szczuplejszą grupę stanowią Brytyjczycy z około 3 tys. żołnierzy. Dla porównania – Bundeswehra liczy około 182 tys. żołnierzy.
Obecność amerykańskich wojsk w Niemczech ma znaczenie nie tylko militarne, ale jest też ważnym regionalnym czynnikiem gospodarczym. Na rzecz wojska USA w Niemczech pracuje też 17 tys. amerykańskich pracowników cywilnych i 12 tys. niemieckich.
Ponieważ bazy wojskowe znajdują się przeważnie w obszarach wiejskich, na przykład baza lotnicza Ramstein w Nadrenii-Palatynacie, jest to bardzo na rękę lokalnym politykom.
Trump grozi wycofaniem wojsk
Prezydent Donald Trump od początku swojej kadencji podaje w wątpliwość obecność amerykańskich żołnierzy w Niemczech. Powodem są przede wszystkim pieniądze. NATO uzgodniło, że docelowo każde z państw członkowskich sojuszu musi przeznaczać na obronę co najmniej 2 proc. swojego PKB.
Niemieckie wydatki na obronę są poniżej tego pułapu, dlatego prezydent Trump groził w czerwcu br. przeniesieniem części amerykańskich wojsk z Niemiec do Polski, która zrealizowała już 2-procentowy cel. Mowa była wówczas o tysiącu żołnierzy, którzy mogliby być przerzuceni do Polski.
„Liczni prezydenci prosili największą gospodarkę Europy, by płaciła za własną obronę. Jest to prośba, która ciągnęła się przez lata i wiele rządów” – z irytacją mówił latem Richard Grenell, ambasador USA w Berlinie. Został osiągnięty punkt, w którym trzeba reagować.
Jak dotąd skończyło się jednak na groźbach, przypuszczalnie także dlatego, że zmienił się cel pobytu amerykańskich wojsk w Niemczech. Na pierwszym planie nie stoi już dzisiaj potrzeba odparcia wrogiego ataku. Zamiast tego USA korzystają z Niemiec jako z bazy wyjściowej operacji w Azji i Afryce, przede wszystkim z bazy lotniczej Ramstein. Na trudny do przewidzenia czas Niemcy wydają się nieodzowne. Przynajmniej pozwalają to przypuszczać amerykańskie inwestycje w ich bazach w Niemczech.