Molestowanie seksualne w Kościele: Strach przed prawdą?
10 stycznia 2013Niemieccy biskupi zakończyli współpracę z Instytutem Badań Kryminalnych Dolnej Saksonii (KFN), któremu w lipcu 2011 roku zlecili naukowe opracowanie ekspertyzy dotyczącej przypadków molestowania seksualnego. Nadwyrężone zaufanie sprawia, że dalsza współpraca z prowadzącym prace kryminologiem Christianem Pfeifferem jest niemożliwa, stwierdzili biskupi. Co stało się powodem tego „nadwyrężonego zaufania”, Kościół nie tłumaczy.
Pełnomocnik Episkopatu Niemiec ds. wyjaśnienia przypadków pedofilii, biskup Trewiru Stephan Ackermann, oświadczył jedynie że „sposób komunikowania się ze strony Christiana Pfeiffera nie pozwala na dalszą, konstruktywną współpracę”. Kościół szuka nowego partnera, by kontynuować projekt.
Skandal wybuchł w 2010 roku wraz z ujawnieniem przypadków nadużyć seksualnych dokonywanych w latach 1975-1983 na uczniach jezuickiej szkoły w Berlinie. Stopniowo wychodziły na jaw kolejne, ciągnące się przez dziesięciolecia, niezliczone przypadki molestowania seksualnego dzieci i nastolatków w placówkach kościelnych. Kościelna hierarchia milczała. Dopiero wstrząs wywołany ujawnieniem rozmiarów skandalu sprawił, że Kościół przerwał milczenie. Latem 2011 roku zapadła decyzja o powołaniu do życia projektu badawczego, prowadzonego przez niezależnych ekspertów. Na czele zespołu badawczego stanął właśnie prof. Christian Pfeiffer.
Niemiecka prasa: "Kościół nie jest tak odważny, jak by się wydawało" [PRZEGLAD PRASY] >>
Rewolucyjne zamierzenie
Biskupi zagwarantowali badaczom wgląd we wszystkie akta personalne z lat 2000-2010 z 27 niemieckich diecezji, w dziewięciu diecezjach wgląd w akta od roku 1945. Szacunkowo miało być zbadanych około 100 tys. akt personalnych. Analizując je, naukowcy mieli koncentrować się na wskazówkach mogących doprowadzić do wyjaśnienia okoliczności molestowania. Ze względu na ochronę danych osobowych, informacje przekazywane do KFN miały być anonimowe. Mimo to zamierzenie było rewolucyjne. Po raz pierwszy osoby spoza Kościoła miały dostęp do kościelnych archiwów. Projekt badawczy miał być podstawą opracowywania całej problematyki nadużyć i przestępstw na tle seksualnym mających miejsce w łonie Kościoła katolickiego. Miał być elementem strategii, która pozwoliłaby na uniknięcie tego typu nadużyć w przyszłości. W zamierzeniu miał też pomóc Kościołowi w odbudowaniu wiarygodności, przywróceniu zaufania wiernych i całej opinii publicznej,
Krytyczne głosy
Dostęp „obcych” do kościelnych archiwów nie podobał się wszystkim. Ostro sprzeciwili się temu konserwatywni duchowni zrzeszeni w „sieci księży katolickich”. Trzy tygodnie po zainicjowaniu projektu duchowni ci piętnowali projekt na swojej stronie internetowej (kath.net), jako „wysoce wątpliwy z prawnego i ludzkiego punktu widzenia”. "Sieć" opowiadała się co prawda za podjęciem zdecydowanych kroków dla zwalczania nadużyć seksualnych w Kościele katolickim, domagała się jednak powołania do tego celu nowego projektu.
- Projekt zniweczyła próba cenzury i chęć kontroli ze strony Kościoła - powiedział dziennikowi „Süddeutsche Zeitung” Christian Pfeiffer. Mimo wcześniejszych zapewnień pozostawienia badaczom wolnej ręki, Kościół obstawał przy współdecydowaniu o wyborze publikacji i uczestniczących w projekcie naukowców, stwierdził Pfeiffer. Z wielu diecezji otrzymał ponadto informacje, że zniszczone zostały akta mające związek z przypadkami molestowania seksualnego. Temu ostatniemu zarzutowi sprzeciwił się sekretarz generalny Episkopatu o. Hans Langendörfer mówiąc, że nie ma „jakichkolwiek punktów zaczepienia” mogących świadczyć o zniszczeniu akt.
Strach przed prawdą
„Wola była, ale to nie wystarczyło”, skomentował dziennik „Süddeutsche Zeitung”. Przerwanie projektu jest ciosem dla wszystkich zainteresowanych wyjaśnieniem problemu molestowania seksualnego w placówkach kościelnych. „Przypuszczalnie opinia publiczna nigdy nie będzie miała kompleksowego obrazu” – pisze „Süddeutsche Zeitung” i zadaje szereg pytań: „Ile było takich przypadków od 1945 r.? Miejscem przestępstwa była raczej plebania, czy kluby dla dzieci i młodzieży? Jakie jest typowe zachowanie sprawców po pierwszym pocałunku? Jak zareagował Kościół po ujawnieniu takiego przypadku? Jakie wnioski można wyciągnąć z dotychczasowych przypadków, by uniknąć ich powtórzenia w przyszłości?”
Niezależni badacze mieli znaleźć odpowiedzi na te i inne pytania, a tym samym zapobiec powtórzeniu się nadużyć, których ofiary cierpią później przez całe życie.
Do sporu włączyła się minister sprawiedliwości RFN, Sabine Leutheusser-Schnarrenberger (FDP), żądając wyjaśnień od przewodniczącego Episkopatu Niemiec abp Roberta Zollitscha. – Jak najszybciej musi być wyjaśniony zarzut, iż pracę niezależnych ekspertów uniemożliwiła cenzura i kontrola ze strony Kościoła - powiedziała minister „Süddeutsche Zeitung”. Ofiary molestowania seksualnego zrzeszone w grupie „Kanciasty stół” oświadczyły, że wyjaśnienie problemu najwyraźniej przekracza siły Kościoła: „Dokonanie tego samodzielnie przez Kościół nie powiedzie się, konieczna jest niezależna instancja”.
Inne episkopaty patrzą na niemieckich biskupów [KOMENTARZ DW] >>