Belgia walczy z radykalizacją społeczeństwa
29 lutego 2016Osiemnastoletni syn Fatimy z Antwerpii wyjechał potajemnie do Syrii dzień po swoich urodzinach. Tam przystąpił do odziałów „Państwa Islamskiego” (PI). – Nie miałam pojęcia, że przyłączył się do radykanych muzułmanów – tłumaczy Fatima w rozmowie z Deutsche Welle. Dopiero kilka dni po tym, jak syn zniknął bez śladu, znalazła od niego list, w którym informował, że udał się na „świętą wojnę”. – Ten moment był dla mnie jak pogrzeb. Poszedł na wojnę i nigdy go już nie zobaczę – rozpacza kobieta.
Smutny rekord
W opinii Moad el Boudaatiego, pracownika socjalnego w małej miejscowości Vilvoorde pod Brukselą radykalna młodzież udająca się do Syrii staje się obciążeniem dla rodziny i całego otoczenia. Biorąc pod uwagę liczbę mieszkańców wyznania muzułmańskiego Vilvoorde pobiło dotąd smutny rekord w Belgii i w Europie. Aż 28 mężczyzn z miasteczka przyłączyło się do oddziałów PI. W 2014 roku władze miasta zaciągnęły hamulec i wystartowały z projektem przeciwko radykalizacji muzułmańskiej młodzieży. Od tego czasu liczba wyjazdów do Syrii spadła do zera.
Miasto dba teraz o młodzież, wyszukuje jej zatrudnienie, zapewnia ciekawą ofertę spędzania wolnego czasu. Poza tym zaczęto tłumaczyć i omawiać treść Koranu nie dając żadnych szans salafitom. – Gmina muzułmańska przyznała się do błędów. W przeszłości nie troszczyła się w dostatecznym stopniu o młodzież. Obecnie proponuje kursy religii – tłumaczy Moad el Boudaati, dodając, że „przyznając się do błędu, można wiele zmienić”.
Jego najlepszy przyjaciel wyjechał przed laty do Syrii, gdzie zginął. Każdy muzułmanin z Vilvoorde zna kogoś, kogo krewny poszedł na wojnę. Obecnie działa w miasteczku system wczesnego ostrzegania, w którym działają także nauczyciele z podstawówki.
Jak sekta
Bart Somers, burmistrz średniowiecznego miasteczka Mechelen jest przekonany, że tylko wtedy, kiedy jest się blisko ludzi, można oczekiwać sukcesu. Dużo wcześniej niż władze Vilvoorde, Brukseli czy Antwerpii wprowadził on środki zaradcze. Do dzisiaj żaden muzułmanin z Mechelen nie wybrał się na wojnę do Syrii lub Iraku. W myśl koncepcji Barta Somersa „trzeba już we wczesnej fazie wyszukać osoby o radykalnych czy ekstremalnych skłonnościach”. Nie można dopuścić do izolacji, bo mechanizmy działania są podobne do tych w sektach, „a te usiłują oddzielić ofiarę od rodziny”. Jak zapewnia burmistrz Mechelen, miasto stara się „przywrócić tym ludziom kontakt ze społeczeństwem”.
W strategię władz włączona została lokalna policja. Yves Bogaerts, szef policji w Melchelen korzysta z pomocy tzw. „policjantów z sąsiedztwa”, którzy potrafią ocenić mieszkańców i wcześniej wykryć problemy. Policja odwiedza co tydzień zagrożoną młodzież lub zabiera ją na rozmowę na posterunek. – Brakuje nam jednak policjantów wywodzących się ze środowisk muzułmańskich – przyznaje szef policji. Dlatego dokłada wszelkich starań, by takich pozyskać. Jednocześnie zaznacza, że w procesie zapobiegania radykalizacji młodzieży chodzi nie tylko o islamistów, lecz także o wpływy środowisk neonazistowskich.
Mechelen walczy z ideologiami
W opinii burmistrza Mechelem Barta Somersa skłonność mieszkańców Belgii do zwracania się ku ekstremalnym, totalitarnym ideologiom można wytłumaczyć tym, że faszyzm z lat 30-tych ubiegłego wieku można by porównać z dzisiejszym islamizmem czy salafizmem. – Musimy sobie zdać sprawę z tego, że nie prowadzimy walki przeciwo religii lecz przeciwko ideologii – wyjaśnia Somers. Jego zdaniem niebezpieczeństwo czai się na każdym rogu. To rodzaj politycznej walki między humanitaryzmem i demokracją z jednej strony i totalitaryzmem z drugiej. – Musimy walczyć o głowy i serca naszej młodzieży – deklaruje.
Mechelem jest miastem wielokulturowym i wieloreligijnym i jak podkreśla burmistrz, trzeba to zaakceptować. – Utrzymujemy otwarte i pełne zaufania kontakty z gminami muzułmańskimi. Meczety robią wszystko, by nie dopuścić do radykalizacji – podkreśla Bart Somers, dodając, że stara się postrzegać ludzi „nie tylko jako muzułmanów, lecz obywateli tego miasta”.
Rozpoznać na czas zagrożenie
Jednak nie zawsze przeciwdziałanie radykalizacji młodzieży odnosi takie sukcesy jak w Mechelem. Około 500 Belgów jako zagranicznych bojowników przebywa obecnie w Syrii. Niektórzy wracają z powrotem do kraju. Zdaniem Yvesa Bogaertsa, szefa policji w Mechelem, „stwarza to zagrożenie”. Wielu przenosi się potem do Brukselii czy Antwerpii. Władze dzielnicy Molenbeek w Brukseli zbyt późno rozpoznały zagrożenie i teraz nie mogą nadążyć za terrorystami. „W Brukseli łatwo jest zniknąć – twierdzi policjant.
Bernd Riegert / Alexandra Jarecka