Integracja migrantów nastąpi drogą konfliktów
17 września 2015"Frankfurter Allgemeine Zeitung" uważa, że jeżeli Niemcy mają pozostać krajem, w jakim Angela Merkel ma ochotę żyć, to musi się ona trochę pośpieszyć. W przeciwnym razie faktycznie dojdzie do tego, że będziemy musieli przepraszać za to, że w krytycznych sytuacjach pokazujemy ludzkie, przyjazne oblicze. Ale, czy naprawdę chodzi o to, żebyśmy musieli przepraszać, bo w naszej gotowości do niesienia pomocy można by dopatrzyć się również zagrożenia bezpieczeństwa, suwerenności czy dobrobytu? Czy chodzi o to, że niemieckie społeczeństwo musi się usprawiedliwiać, że jest tak gościnne, bo robi coś, co przerasta siły rządu i państwowej administracji. 'Damy radę', powiedziała już po raz drugi Angela Merkel. Za pierwszym razem powiedziała tak, żeby uspokoić społeczeństwo. Za drugim razem zabrzmiało to jak zapewnienie, że władze jeszcze nadążają..."
"Tagesspiegel" pisze: "Miła Pani Merkel! Teraz już nie ma żadnych tylnych drzwi, przez które mogłaby Pani się jeszcze wymknąć. Teraz znalazła się Pani na tym etapie swojej kanclerskiej kariery, na którym ucieka się od wszelkich pryncypiów. Tak działo się ze wszystkimi poprzednimi kanclerzami Niemiec. Weźmy takiego Gerharda Schroedera, który obstawał przy swojej Agendzie 2010 (reformie systemu świadczeń socjalnych - red.) - i padł. Schroeder postawił wszystko na jedną kartę, swoją partię i siebie, a potem przegrał wybory i utracił władzę. Merkel też stawia wszystko na jedną kartę i może zyska coś więcej niż tylko wielki respekt. Bowiem inaczej niż Schroeder w swych decyzjach liczy się z ludźmi i ich słucha. Tak wielu ludzi pomagało i decyduje się wciąż jeszcze, by pomagać jako wolontariusze lub tylko częściowo nieodpłatnie. Większości nie trzeba wcale przekonywać, jak powinno się postępować w tym kraju: humanitarnie, przyjaźnie, szczodrze. Tam, gdzie są tacy ludzie, tam Merkel będzie się czuła u jak siebie".
"Leipziger Volkszeitung" pyta: "Czy nie było bardzo mądrym posunięciem, że Niemcy od samego początku tak wspaniałomyślnie próbowali załagodzić zaostrzającą się sytuację z uchodźcami? Jeżeli chodzi o polityczne oddziaływanie tych sygnałów z Niemiec, będzie ono bardzo długotrwałe. Gdyby Niemcy od samego początku byli oschli i powściągliwi, nie udałoby się im przejąć w UE roli moralnego przywódcy, którą tymczasem przypisuje się im wewnątrz UE i poza jej granicami".
"Die Zeit" roztacza wizję przyszłości Niemiec: "Wszystko wskazuje na to, że w RFN szykują się wielkie przemiany na skutek napływu uchodźców, którzy tu przybywają na długo. Społeczeństwo będzie się musiało zmienić, żeby integrować imigrantów. Dojdzie do walk o podział dóbr, o tanie mieszkania, najniżej płatną pracę i bezpłatną opiekę zdrowotną. Będziemy musieli zrezygnować z miłych nam zwyczajów i przywilejów, będą kłótnie, utarczki, może i zamachy, nowe getta, waśnie między etniami i religiami. Będzie nieprzyjemnie, czasami boleśnie, przykro i zawsze politycznie kontrowersyjnie. Będzie to budzić strach przed obcymi, przed innymi kulturami, możliwe, że będzie to sprzyjać nastrojom ksenofobicznym i rasizmowi; inaczej prawdopodobnie w ogóle się nie da. Jeżeli integracja ma się powieść, dokona się ona drogą konfliktu".
Tabloid "Bild" pisze jak zawsze nie owijając w bawełnę:
"W kryzysie uchodźczym wciąż słyszymy od naszego rządu to samo: musimy zwalczać przyczyny uchodźstwa. Zgadza się! Tyle, że rząd wciąż wymiguje się od odpowiedzi na najważniejsze pytanie: w jaki sposób mamy to robić? Głównym powodem exodusu ludzi jest syryjski oprawca Asad, który gazem bojowym, bombami beczkowymi i granatami zmiótł z powierzchni ziemi 150 tys. do 200 tys. ludzi i całe miasta. Są dwa sposoby, by zlikwidować przyczyny uchodźctwa: albo wymusi się drogą militarną strefę zakazu lotów dla zbrodniczych oddziałów lotnictwa Asada. Albo wyciągnie się do Asada rękę, wynegocjuje z nim traktat pokojowy i puści w niepamięć, że stosował sarin przeciwko dzieciom. Dla mnie osobiście taka legitymacja zbrodni przeciwko ludzkości jest nie do przyjęcia. Szef berlińskiego MSW Thomas de Maiziere powiedział, że nie wolno dłużej przyglądać się zbrodniom w Syrii. Teraz niemiecki rząd musi powiedzieć, co konkretnie chce w tej sprawie zrobić".
opr. Małgorzata Matzke