Niemiecka prasa: Merkel po raz pierwszy pokazała emocje
16 września 2015Zdaniem „Frankfurter Allgemeine Zeitung”:
„Nie jest niespodzianką, że największy spór toczy się wokół rozdziału uchodźców. Latami przyzwyczajono się w Europie, że osoby ubiegające się o azyl są problemem innych krajów albo za taki się ich uważa. Długo myślał tak także rząd federalny, który teraz tak gwałtownie domaga się solidarności… Niemcy i Austria chcą teraz szybko powołania szczytu szefów państw i rządów UE. Z pewnością to dobry pomysł, bo tak jak już w kryzysie strefy euro trzeba szukać kompromisów… Prawdziwym środkiem nacisku jest większość głosów. Kwoty imigracyjne, jakich żądają Berlin, Paryż i Bruksela da się zatwierdzić także wbrew woli wschodnich Europejczyków. Dla spójności UE byłaby to jednak wysoce ryzykowna operacja”.
Stołeczny „Der Tagesspiegel“ zauważa:
„Podczas spotkania unijnych ministrów spraw wewnętrznych znowu stało się widoczne, że niektóre państwa członkowskie nadal stosują w kryzysie uchodźczym zasadę ‘nie na moim podwórku': niech sobie uchodźcy idą do innych krajów, byle tylko nie zostali u nas. Zarzut ten odnosi się przede wszystkim do krajów wschodnioeuropejskich – Polski, Czech, Słowacji i Węgier. Niewiele wskazuje na to, by kraje te zrezygnowały ze swojego oporu przeciw wiążącej kwocie podziału uchodźców. Chodzi przy tym o przesiedlenie od 120 tys. do 160 tys. – stosunkowo niewielką liczbę ludzi, o których rozdzielenie spierają się państwa członkowskie UE. Szef SPD Sigmar Gabriel prognozował właśnie, że w tym roku tylko w Niemczech należy się spodziewać miliona osób szukających schronienia”.
W dzienniku „Neue Osnabrücker Zeitung” czytamy:
„Węgry działają dalej i chcą zamknąć także granicę z jej unijnym sąsiadem Rumunią. Co w tym absurdalne: można nie wiadomo jak krytykować te działania, ale przynajmniej na krótko zmniejszą one w UE falę imigracyjną. A korzystają na tym z kolei Niemcy. Bo też, kiedy Europie grozi w zwalczaniu tego kryzysu całkowite fiasko, także Republika Federalna nie robi dobrego wrażenia. Jeden zrzuca odpowiedzialność na drugiego. Z władz federalnych na władze landowe, na władze gminne i odwrotnie”.
„Berliner Morgenpost“ koncentruje się na emocjonalnym wybuchu Angeli Merkel (na konferencji prasowej po spotkaniu z kanclerzem Austrii - przyp. DW):
„Wczoraj Niemcy wstrzymały na krótko oddech, nawet Horst Seehofer. Co powiedziała kanclerz? <<Jeżeli teraz będziemy musieli jeszcze zacząć przepraszać za to, że w krytycznej sytuacji wyciągamy pomocną rękę, to nie jest to mój kraj>>. Było w tym znacznie więcej emocji niż w typowych frazesach. Taką Angelę Merkel przeżywamy rzadko. Znana ze swego ‘nie zajmowania stanowiska', kontrolująca emocje protestantka po raz pierwszy w swoim życiu politycznym pokazała, jak rozumie patriotyzm i to w nader pragmatyczny sposób. Nie trzeba cenić ani Angeli Merkel, ani jej polityki. Ale jej wybuch uczucia jest zrozumiały. Czyżby upomnienie z ust Merkel było tylko ostrym sygnałem w stronę Seehofera? Czy po raz pierwszy zarysowuje się pewna wrażliwość, pojawiające się zwątpienie w kraj, którego nigdy nie sposób zadowolić? Rozgoryczenie jest chorobą, która obok samotności dopadła każdego kanclerza. Kiedyś dopadnie także Angelę Merkel. Pytanie kiedy?“.
Opr. Elżbieta Stasik