Bezczelni czy nieprofesjonalni? Eksperci o FSB
28 grudnia 2020W świecie Władimira Putina w ogóle nie doszło do zatrucia Aleksieja Nawalnego.Prezydent Rosji nawet nie wymienia nazwiska tego czołowego rosyjskiego polityka opozycyjnego; dla Putina jest on tylko „pacjentem w berlińskiej klinice”. Ale wielu Rosjan najwyraźniej interesuje się tym, co naprawdę wydarzyło się 20 sierpnia, kiedy Nawalny stracił przytomność w samolocie z Tomska do Moskwy i był potem w śpiączce farmakologicznej przez 18 dni. Filmy, na których widać jak wspólnie z portalami śledczymi Bellingcat, The Insider i innymi mediami próbuje dowiedzieć się więcej na temat jegootrucia, stały się hitem na youtubie: pierwszy filmik miał ponad 20 milionów odsłon w ciągu tygodnia, drugi 17 milionów w niecałe dwa dni.
Rosyjska służba specjalna, potężna FSB, wypada w tych nagraniach bardzo źle: jako organizacja przestępcza i do tego nieprofesjonalna. „To było żenujące, o wiele bardziej kompromitujące niż otrucie Skripala” - powiedział brytyjski historyk i ekspert ds. tajnych służb Mark Galeotti w wywiadzie dla DW. Dostrzega on w tym porównaniu jedną dużą różnicę: oficerowie wywiadu wojskowego GRU, podejrzewani o dokonanie zamachu na podwójnego agenta Siergieja Skripala i jego córkę Julię, mieli trudniejsze zadanie - dokonanie zamachu za granicą.
Galeotti podkreśla, że FSB działała na swoim własnym terytorium. A jednak: „ludzie z FSB nie tylko nie zdołali zabić Nawalnego - to była wyraźnie ich misja - ale zostawili ogromny ślad. A ponieważ Nawalny został ewakuowany do Niemiec, sprawa nabrała dodatkowo międzynarodowego rozgłosu” - wyjaśnia Galeotti.
W międzyczasie Putin i rzecznik Kremla potwierdzili, że FSB śledziła Nawalnego i „pilnowała” go, ponieważ rzekomo otrzymuje on wsparcie ze strony zagranicznych służb wywiadowczych.
Czystki w FSB raczej nie będzie
Galeotti podejrzewa, że pomimo tej kompromitacji w FSB nie będzie czystki na dużą skalę. „Bo kiedy przyjdzie co do czego, Putin jest zależny od FSB”. To „fundamentalna struktura” w systemie rządów Putina: „Gdyby przeprowadzał czystki, zwiększa się ryzyko, że ci ludzie zaczną zadawać sobie pytanie: ‘Po co mamy się dla tego człowieka aż tak poświęcać?'”.
Andrej Soldatow również nie wierzy, że w FSB polecą głowy. Jest on rosyjskim autorem książek i dziennikarzem, który od 20 lat prowadzi badania na temat rosyjskich specsłużb. Jeśli będą zwolnienia, to tylko na obszarze operacyjnym, uważa ekspert: „Nikt nie zauważyłby żadnej różnicy”. Zupełnie inaczej jest z ekspertami od broni chemicznej FSB i lekarzami zidentyfikowanymi przez Bellingcat i Nawalnego. Nawet pracownik FSB i członek oddziału kilerów Konstantyn Kudrjawcew, który tak skompromitował się w telefonicznej rozmowie z Aleksiejem Nawalnym, nie rozpoznając po głosie swojej ofiary i faktycznie potwierdzając otrucie - nie musi się niczego obawiać. Jest on jakby „zaproszonym specjalistą ds. technicznych” i od niego tak wiele się nie wymaga jak od pracowników operacyjnych.
FSB, SWR i GRU „wystarczająco skuteczne”
Kreml raczej nie widzi potrzeby zmian w tajnych służbach. Z jego punktu widzenia są one „wystarczająco skuteczne” - mówią obaj rozmówcy DW. SWR, rosyjski wywiad zagraniczny, właśnie zademonstrował swoje możliwości podczas ostatniego zmasowanego ataku hakerów na amerykańską infrastrukturę – wyjaśnia Galeotti. Poważny atak cybernetyczny, znany teraz jako „Sunburst”, przez wiele miesięcy infiltrował części administracji USA, instytuty badawcze i prywatne firmy. Podejrzewa się o niego grupę hakerów APT29, która jest powiązana z SWR, ale także z FSB.
Rosyjski wywiad wojskowy GRU działa znacznie brutalniej, ale Kremlowi nie zależy na pozytywnym wizerunku tej instytucji, a raczej na tym, żeby wykonywała ona skutecznie swoją brudną robotę – uważa brytyjski ekspert. „Jasne, że lepiej jest wypaść na sprytnego niż na głupca, ale do pewnego stopnia akceptuje się identyfikacje agentów i kompromitacje ”.
Galeotti określa krajowe tajne służby FSB jako „policję polityczną” w Rosji. Andrej Soldatow widzi to podobnie. „Postawiono im cel, jakim jest ochrona tego, co nazywa się ‘stabilnością polityczną' na Kremlu. To oznacza ochronę reżimu i służby osiągają ten cel” - mówi Soldatow. „Dopóki Putin pozostaje u władzy, oznacza to, że ci ludzie dobrze wykonują swoją pracę” – ocenia także Galeotti.
Obaj eksperci ostrzegają przed niedocenianiem rosyjskich służb specjalnych tylko dlatego, że akurat teraz powinęła się im noga. „Nie mam wrażenia, że FSB jest tak kulawą organizacją, jak się ją czasami próbuje przedstawiać” - zastrzega Soldatow. FSB jest „bardzo skuteczna” w przeprowadzaniu „określonych represji” w kraju i zastraszaniu aktywnej części społeczeństwa. Ale instytucja ta odnosi również sukcesy na polu swoich zasadniczych kompetencji, a mianowicie w walce z terroryzmem. „Nie zapominajmy, że FSB w Waszyngtonie, Paryżu czy Londynie (pod tym względem, przyp. red.) uważane są za bardzo wiarygodnego partnera”.
Kompromitacje nie szkodzą Moskwie
Z punktu widzenia Moskwy szkody, jakie wyrządza taktyka „publicznego zawstydzania” („name and shame”) tj. wymieniania z imienia i nazwiska podejrzanych agentów wywiadu przez obce państwa, są stosunkowo ograniczone - twierdzą obaj rozmówcy. „To działa tylko wtedy, gdy druga strona czuje się zawstydzona” - mówi Mark Galeotti. A Moskwa jest tylko „zirytowana” i „zdezorientowana”, kiedy ujawnia się jej tajne działania, jednak kremlowskie władze są przekonane, „że poradzą sobie z ta kompromitacją”.
Andrej Soldatow zauważa również, że Moskwa coraz mniej boi się demaskacji i identyfikacji agentów. Ostatni raz konsekwencje po skandalu z rosyjskim cyberatakiem na amerykańskich demokratów miały miejsce, gdy FBI umieściło niektórych pracowników FSB na liście najbardziej poszukiwanych osób. W tym czasie odpowiedni wydział FSB został poddany „poważnej czystce wewnętrznej” – wyjaśnia rosyjski ekspert: starszy oficer został zdjęty ze stanowiska, podobnie jak dwóch jego zastępców, a jeden oficer trafił za kratki. „Po sprawie Skripala czegoś takiego już nie było” - mówi Soldatow i wymienia jeszcze jeden powód, dla którego Rosja nie musi mieć wiekszych obaw przed „publicznym zawstydzaniem” w związku z działaniami swoich służb. Rosyjskie ministerstwo obrony lub FSB dysponują lepiej wykwalifikowanym technicznym personelem niż wcześniej: „Nawet jeśli zidentyfikowano 300 funkcjonariuszy (305 oficerów GRU zidentyfikowano w 2018 r. w toku badań przeprowadzonych przez Bellingcat, przyp. red.), wywiad wojskowy ma dość personelu. Na przykład rosyjskie ministerstwo obrony pozyskuje więcej ekspertów do swojej armii hakerów, ponieważ od 2013 r. wykupienie się ze służby wojskowej stało się praktycznie niemożliwe, jak to miało miejsce w Rosji w przeszłości. Moskwa ma wielu dobrze wyszkolonych młodych informatyków, którzy mają wybór: „albo odbyć służbę wojskową w odległym regionie kraju, w trudnych warunkach, nękani przez przełożonych, albo wstąpić do cyberarmii” - wyjaśnia Soldatow.
„Ironia sytuacji: to działa na korzyść Moskwy”
Obaj eksperci uważają, że Rosja wykorzystuje nawet rzekome porażki tajnych służb na swoją korzyść. W Rosji „wypicie nawarzonego piwa” w konsekwencji nieudanych operacji tajnych służb stało się niemal rutyną dla przywódców Kremla - mówi Andrej Soldatow.
Tak jest też w przypadku Nawalnego. Czasami Kreml obraca to nawet na swoją korzyść. Tak było w 2016 roku, kiedy wybuchł skandal z rosyjską ingerencją w wybory w USA. Wszystko zaczęło się od niepowodzenia operacji, ponieważ zidentyfikowano rosyjskich hakerów - wyjaśnia Soldatow. Kremlowi wręcz na rękę jest powstanie powszechnego przekonania, że Putin stał swego rodzaju „języczkiem u wagi” w tych wyborach - powiedział DW rosyjski ekspert.
„Ironia tej sytuacji polega na tym, że wychodzi to Moskwie na korzyść" - uważa także Mark Galeotti. „Okey, jeżeli już nie możemy być uosobieniem dobra, to wyglądajmy chociaż na najtwardszych, najgorszych zbirów”. Zdaniem Galeottiego takie incydenty utwierdzają wszystkich w przekonaniu, że Kreml jest w rękach brutalnych ludzi, którzy w swojej polityce nie cofną się przed niczym”.