Budżet UE. Jeszcze większe zaciskanie pasa dla Polski?
25 lipca 2019Podstawą negocjacji jest projekt planu budżetowego („wieloletnich ram finansowych”), który Komisja Europejska przyjęła w maju 2018 r. Przewiduje unijny budżet na poziomie około 1,11 proc. DNB (dochodu narodowego brutto w UE) i obejmuje cięcia funduszy z polityki spójności dla Polski o 23 proc., czyli z 83,9 mld euro (w budżecie 2014-20) do 64,4 mld euro w budżecie 2021-27 (w cenach z 2018 r.). Główny płatnik do wspólnej kasy, czyli Berlin, dość ogólnikowo powtarza, że jest gotów płacić na odpowiednie priorytety UE. Jednak część innych płatników netto (więcej wkładają niż wyjmują ze wspólnej kasy) od początku chciała zbić wspólny budżet do około 1 proc. DNB (to np. Szwecja, Dania, Holandia). A Finlandia sprawująca w tym półroczu prezydencję z Radzie UE wcześniej stawiała na 1,06 PKB.
Jeszcze mniej na spójność?
Przedstawiciele fińskiej prezydencji zapewniają nas, że pod koniec października wpiszą liczby do swego projektu kompromisu budżetowego – po zebraniu i na podstawie opinii od wszystkich krajów Unii. Helsinki z racji prezydencji musiały teraz przyjąć rolę neutralnego negocjatora. Jednak we wstępnych rozmowach przedstawicieli części płatników netto – jak wynika z naszych rozmów w Brukseli – często słychać o kompromisowym progu 1,06 DNB. To oznaczałoby cięcie projektu Komisji Europejskiej o 60-70 mld euro, z czego – jak wyjaśnia nasz rozmówców w instytucjach UE zaangażowany w tematykę budżetową – zapewne około 25 mld redukcji przypadłoby na politykę spójności. Ta na razie jest planowana na 330 mld euro w latach 2021-27, czyli około 10 proc. mniej w porównaniu z obecną siedmiolatką 2014-2020.
Każda dodatkowa redukcja w polityce spójności to zagrożenie dodatkowymi stratami dla Polski w unijnych funduszach po 2020 r. – A już na pewno oznaczałoby to brak szans na jakiekolwiek odrobienie strat z projektu Komisji Europejskiej z zeszłego roku – tłumaczy nasz rozmówca z euroinstytucji.
Brak funduszy na plany von der Leyen
Odchudzanie nowego budżetu kłóci się z ambitnymi zapowiedziami Ursuli von der Leyen (w listopadzie ma zastąpić Jeana-Claude’a Junckera na czele Komisji Europejskiej), która w Parlamencie Europejskim obiecała np. ostre przyspieszenie walki z kryzysem klimatycznym. A zbijanie emisji gazów cieplarnianych jest w ramach Unii wspomagane m.in. z polityki spójności.
– W sprawie walki z kryzysem klimatycznym i nierównościami społecznymi kluczowe są regiony i miasta. Dlatego wspieramy silną politykę spójności. Tylko poprzez wzmacnianie inwestycji publicznych i współpracę na wielu poziomach [w ramach polityki spójności] wywiążemy się z zapowiedzi – tłumaczy nam szef unijnego Komitetu Regionów Karl-Heinz Lambertz pytany o budżet 2021-27 i zapowiedzi von der Leyen.
Pieniądze a praworządność
Kwestionariusz, który fińska prezydencja przekazała w zeszłym tygodniu wszystkim krajom Unii, dotyczy też tematu praworządności. „W sprawie wieloletnich ram finansowych i państwa prawa: Jaką drogę widzą państwo w sprawie ochrony budżetu UE w przypadku uogólnionych braków w praworządności?” – głosi fiński dokument przekazany krajom Unii, który udało nam się poznać. Odpowiedzi należy przekazać do 26 sierpnia.
– W ogóle na ten temat nie ma rozmowy – tak premier Mateusz Morawiecki, który spotkał się wiosną z komisarzem UE ds. budżetu Guentherem Oettingerem, odpowiadał wówczas na pytanie o projekt rozporządzenia „pieniądze za praworządność”. A jednak plan zawieszania, a w skrajnych wypadkach odbierania funduszy unijnych za łamanie praworządności, który jest firmowany przez Oettingera, staje się przedmiotem intensywnych rozmów w Brukseli. – Jesteśmy przyjaciółmi projektu powiązania funduszy UE z przestrzeganiem reguł państwa prawa – powiedziała w zeszłym tygodniu fińska minister ds. UE Tytti Tuppurainen. Von der Leyen deklaruje, że sięganie po takie narzędzie budżetowe powinno być absolutną ostatecznością.
W Brukseli rośnie grono pesymistów, którzy tracą nadzieję, że negocjacje nad unijną siedmiolatką budżetową 2021-27 mają szanse zakończyć się w tym półroczu. Kolejny semestr to prezydencja Chorwacji. A choć niemiecka dyplomacja zarzeka się, że nie chce brać na siebie rokowań budżetowych, to już dziś nie można wykluczyć, że ich finisz przypadnie dopiero na drugie półrocze 2020 r., czyli czas niemieckiego przewodnictwa w Radzie UE.