Budżet UE. Unia kombinuje, jak odwołać weto
20 listopada 2020Telekonferencyjny szczyt UE zakończył się w czwartek (19.11.20) wieczorem, a jego główna część była poświęcona pandemii. Wcześniej szef Rady Europejskiej Charles Michel prosił wielu przywódców, by nie wdawali się w dyskusję o budżecie. Ostatecznie głos na ten temat zabrał tylko Michel, szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, Angela Merkel oraz premierzy Węgier, Polski i Słowenii. Wszystko zabrało kwadrans. Mateusz Morawiecki i Viktor Orban – wedle relacji świadków – bardzo zwięźle przypomnieli swe zarzuty wobec projektu „pieniądze za praworządność”. A Janez Jansza – choć formalnie nie przyłączył się do weta – okazał im wsparcie.
Berlin negocjuje
– Sprawą zajmuje się nadal niemiecka prezydencja – ogłosił potem Michel. Choć w Brukseli od początku nie spodziewano się żadnych rozstrzygnięć co do budżetu i praworządności na teleszczycie, to aż tak spokojna rozmowa jest brana przez optymistów za „niezły znak”, że toczą się poufne negocjacje Berlina z Budapesztem i Warszawą, których „lepiej nie zakłócać”. – Nie mogę spekulować. Nie mogę teraz podać żadnych szczegółów. Nadal jesteśmy na początku badania różnych opcji – tak Merkel odpowiadała na pytania dziennikarzy. Choć nikt nie ogłosił tego oficjalnie, to ugoda raczej wymaga tradycyjnego szczytowego zjazdu przywódców 27 krajów. Taki planowo i pomimo zarazy powinien odbyć się 10-11 grudnia w Brukseli.
Projekt rozporządzenia praworządnościowego, które dla władz Polski i Węgier stało się powodem zablokowania budżetu UE na lata 2021-27 oraz Funduszu Odbudowy, jest już uzgodniony z negocjatorami Parlamentu Europejskiego. – Nie zrobimy już żadnych ustępstw. Nie zamierzamy renegocjować tego projektu – ogłosili w przeddzień szczytu szefowie głównych frakcji. Również holenderski premier Mark Rutte zapewnił swój parlament, że obecny projekt „pieniądze za praworządność”, to dla Holandii „zupełne minimum”. Zmiana zapisów byłaby dla sporej części innych krajów Unii zbyt dużym – także wizerunkowym – ustępstwem wobec Orbana i Morawieckiego. Jednak to jeszcze nie zamyka drogi do ugody.
Odwlec „pieniądze za praworządność” o dwa lata?
W Unii już sonduje się szanse na wynegocjowanie protokołów czy „deklaracji interpretujących” dołączonych do rozporządzenia, w których euroinstytucje podkreślałyby i zagwarantowały, że nie będą stosować reguły „uznaniowo” czy „arbitralnie”. Ponadto zwłaszcza Węgrzy mają – zdaniem części naszych rozmówców – podsuwać pomysł „zaangażowania” Trybunału Sprawiedliwości UE. Zgodnie z tą wersją Polska i Węgry poprosiłyby TSUE o zbadanie zgodności reguły „pieniądze za praworządność” z traktatami UE, a Komisja Europejska zobowiązałaby się do niesięgania po ten instrument aż do czasu orzeczenia TSUE. Taki trik odwlekłby o około dwa lata faktyczne wejście reguły „pieniądze za praworządność” w życie. Wśród pomysłów pojawia się też obietnica zastosowania reguły „pieniądze za praworządność” tylko do inwestycji zainicjowanych po 2020 r.
Merkel nie dała się w czwartek po szczycie wciągnąć mediom w rozmowę o ewentualnym zawężeniu Funduszu Odbudowy tylko do 25 krajów, co – jak przekonują nasi rozmówcy w Brukseli – byłoby dla Niemiec „nadzwyczaj trudne” politycznie. W przeddzień szczytu francuski minister ds. UE Clement Beaune publicznie uprzedzał, że w razie braku ugody trzeba by przekształcić programy z Funduszu Odbudowy w projekt dla mniejszej liczby krajów (czyli bez Polski i Węgier). Ale na razie nie ma poważnych przygotowań do tego scenariusza. – Owszem, także opcje nuklearne leżą na stole, ale to o trzy kroki za daleko. Teraz rozmawiajmy nie o opcjach, lecz o ugodzie – przekonywał jeden z zachodnich dyplomatów w Brukseli.