Były doradca Obamy: „Trump jest wrogo nastawiony do Europy“
5 stycznia 2019„Niewiarygodnie destruktywny obraz świata” prezydenta USA Donalda Trumpa i jego polityka spowodowały, że poszczególne kraje i ich obywatele straciły zaufanie do USA. Tymczasem żadne inne państwo nie jest w stanie wypełnić luki, jaką zostawiają po sobie Stany Zjednoczone, które za rządów Trumpa przestały stać na straży międzynarodowego porządku. Ich wycofanie się przyniesie światu „powrót do geopolityki podobnej tej sprzed I wojny światowej” – uważa były doradca Białego Domu ds. bezpieczeństwa narodowego za rządów Baracka Obamy Ben Rhodes na łamach aktualnego wydania „Polityki międzynarodowej” („Internationale Politik” / IP), magazynu Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej (DGAP).
„Polityka zagraniczna przestała opierać się na wartościach. Interesy handlowe są realizowane poprzez wojny celne, interesy strategiczne poprzez korzystne politycznie powiązania, a nie poprzez sojusze oparte na wspólnych, demokratycznych wartościach i długofalowych interesach” – mówi Rhodes w rozmowie z redaktorem naczelnym IP Martinem Bialeckim.
Cztery lata Trumpa światowy porządek przetrwa, choć nie będzie już taki jak przedtem, ale osiem lat postawiłoby wszystko na głowie. Zdaniem Rhodesa Trump powtarza to, co robił jako przedsiębiorca: zakłóca status quo i próbuje zdobyć jak najwięcej władzy. Jego cele są przy tym krótkowzroczne, co widać na przykładzie konfliktów handlowych: „Podważa fundament centralnych amerykańskich sojuszy tylko po to, by uzyskać stosunkowo niewielkie i krótkotrwałe korzyści”. Wiele negatywnych skutków polityki Trumpa będzie jednak widocznych niejako z poślizgiem, dopiero po jego odejściu z polityki lub za jego drugiej kadencji, bo „w polityce zagranicznej lub międzynarodowej polityce ekonomicznej zawsze trochę to trwa”.
„Europa musi stawić Trumpowi czoła”
W ciągu pierwszych dwóch lat prezydencji Donalda Trumpa Europa, jej czołowi politycy próbowali podchodzić do niego na różne sposoby – kanclerz Merkel właściwie od początku go skreśliła, Emmanuel Macron ze swoją ofensywą uroku próbował się z nim zaprzyjaźnić, Theresa May wyszła mu najpierw naprzeciw, ale musiała zmienić taktykę, kiedy zwymyślał Wielką Brytanię. Fiasko wszystkich tych prób znalezienia wspólnego języka pokazało, że „Trump z zasady jest wrogo nastawiony do Europy i sojuszy”. Tym bardziej więc Europa musi znaleźć sposób na prowadzenie własnej, niezależnej polityki zagranicznej i jednocześnie, jak radzi Rhodes: „stawić Trumpowi czoła w niektórych sprawach. Nie we wszystkich, ale w tych szczególnie ważnych”. Przykładem jest porozumienie atomowe z Iranem, w którego przypadku Europa może powstrzymać Irańczyków od prowokowania programem nuklearnym, opowiadając się jednocześnie przeciwko przeforsowaniu przez USA sankcji. „Pokazałoby to, że są dziedziny, w których Europa zajmuje stanowisko różniące się od ważnych, geostrategicznych decyzji USA” – konstatuje Ben Rhodes.
Byłoby też bardzo mądre, gdyby Europa miała własne zdolności wojskowe. „Nie ma powodu, żeby tak nie było” – uważa amerykański analityk.
„Merkel pozostawi ogromną lukę”
Z ogromnym szacunkiem mówi Rhodes o Angeli Merkel: „Uważaliśmy ją za jednego z niewielu przywódców naszych czasów, gotowych podejmować decyzje trudne politycznie lub niekorzystne dla nich, odbiegające od politycznych nastrojów. Dotyczyło to również sytuacji, gdy stawką była zachowanie ważnych, zachodnich wartości” – zaznacza Rhodes. Dotyczy to nie tylko kwestii uchodźców, ale też na przykład kryzysów euro czy krymskiego.
Trudno przecenić rolę Merkel, doświadczonej polityk, gotowej podejmować niepopularne decyzje. Jej odejście będzie „dużym ciosem”. Są wprawdzie osobistości polityczne, takie jak prezydent Francji Emmanuel Macron czy charyzmatyczny premier Kanady Justin Trudeau, który dysponuje dziś znacznie większym doświadczeniem politycznym na arenie międzynarodowej niż jeszcze kilka lat temu, mimo to „Merkel zostawi po sobie ogromną lukę”.
„Polska i Węgry są sygnałem ostrzegawczym”
Zapytany o znaczenie specjalnego prokuratora Roberta Muellera i prowadzone przez niego śledztwo ws. „Russiagate" Ben Rhodes wyjaśnia, że jeszcze ważniejsze niż rola Rosji w wyborach prezydenckich 2016, jest dla Amerykanów pytanie, czy w USA funkcjonują jeszcze mechanizmy równowagi i kontroli, czyli instytucje opierające się autokratom, gwarantujące niezależność wymiaru sprawiedliwości.
„Trudno wyolbrzymić niebezpieczeństwo, jakim jest dla demokracji Donald Trump. Niektórzy myślą, że zakorzeniona demokracja nie może się rozpaść w tak dużym i potężnym kraju jak USA. Ale państwa takie jak Polska i Węgry są sygnałem ostrzegawczym. Jeżeli ma się do czynienia ze zdeterminowanym autokratą, wspieranym przez dużą partię polityczną, który chce wyeliminować niezależność sądownictwa, podział władzy i wiarygodność mediów, sytuacja może się zmienić dość szybko” – ostrzega Rhodes. W USA Mueller jest testem, czy polityka Donalda Trumpa się powiedzie.
Wiodąca rola USA
„Amerykanie powinni koniecznie zrozumieć, że tym, co niepokoi inne kraje, jest nie tylko to, że Donald Trump jest prezydentem, ale też, że Ameryka mogła w ogóle wybrać kogoś takiego jak Trump” – zaznacza Ben Rhodes. Podaje to pod zastanowienie nie tyle rolę Trumpa, ale w ogóle wiodącą rolę USA w świecie. Prezentowana światu obecna polityka wyrządziła USA ogromne szkody i nie cofnie tego także wybranie do Białego Domu kogoś innego, ostrzega Rhodes, tym bardziej, że: „Wszyscy będą pamiętali, że Ameryka mogła wybrać kogoś takiego jak Trump – i znowu może wybrać kogoś takiego jak on”.