Co kraj to obyczaj
29 lipca 2011Opierając się tylko na znajomości programów telewizyjnych z udziałem popularnego w Polsce Steffena Moellera, można odnieść wrażenie dużego podobieństwa między Niemcami i Polakami. Już po krótkim czasie mieszkania między Odrą a Renem przychodzi jednak stwierdzić, że zarówno w kontaktach sąsiedzkich, jak też w miejscu pracy czy z niemieckimi przyjaciółmi lub znajomymi w czasie wolnym występują istotne różnice w porównaniu do Polski. Na jednym z pierwszych miejsc należy wymienić m.in. zauważalnie większy dystans w kontaktach międzyludzkich. Wielu osiadłych w Niemczech przybyszów z Polski odbierało to początkowo jako chłód czy brak serdeczności. Z biegiem czasu nauczyło się jednak cenić w tym strony pozytywne, jak większe poszanowanie dla sfery prywatności i niechęć do szybkiego spoufalania się. Dlatego nie należy zrażać się przy pierwszych spotkaniach i rozmowach, podejrzewając w tym od razu odrzucenie czy niechęć.
"Herr Müller" a nie "Herr Direktor"
Różnice w kontaktach dotyczą też werbalnych form zwracania się do innych. Nazywanie osób po imieniu z dodatkiem formy grzecznościowej „pani” i „pan”, np. „Herr Hans” czy „Frau Maria” brzmi w języku niemieckim równie egzotycznie jak w Polsce zwracanie się do innych po nazwisku. Podobnie jest z używaniem tytułów w kontaktach z pracodawcami. Zwracanie się przykładowo do kierownika lub dyrektora „Herr Betriebsleiter” lub „Herr Direktor” brzmi niemal poddańczo. Wystarczy powiedzieć „Herr Müller”, a dystans czy szacunek wyczuwalny jest w tonie.
Peter i Fatma, czyli koledzy i koleżanki w pracy
Pomijając typowe problemy związane z początkowym okresem w każdym nowym miejscu zatrudnienia oraz nieuniknione w tym przypadku kłopoty językowe, można założyć, że dla Polek i Polaków podjęcie pracy w Niemczech nie powinno wiązać się z dodatkowymi trudnościami. Są bowiem pracownikami o dość dobrej już reputacji. Ponadto pracownicy cudzoziemscy w Niemczech to codzienność. Dlatego niemieccy pracodawcy oraz koleżanki i koledzy przyzwyczajeni są do „gastarbeiterów” i traktują ich tak samo, jak pracowników rodzimych. Obowiązuje to jednak także „gastarbeiterów”. Wszelkie formy jawnego czy ujawniającego się pośrednio rasizmu, okazywania innym niechęci na tle etnicznym czy religijnym są nie tylko zakazane, ale i zagrożone sankcjami. Za postawę rasistowską wobec osób innych narodowości, koloru skóry czy wyznania m.in. w koncernie Daimlera można zostać zwolnionym z pracy. Nie należy spodziewać się salw śmiechu jako reakcji na kawały dyskryminujące też kobiety czy inwalidów.
Dom to „moja twierdza”?
Jak wiele innych sfer życia, sąsiadowanie w Niemczech z innymi lokatorami podlega wielu regułom precyzyjnie określonym i obwarowanym sankcjami prawnymi. Przestrzeganie ich to nie tylko kwestia dobrosąsiedzkich kontaktów. To także jeden z głównych warunków wynajęcia i zachowania lokum oraz uniknięcia kar i procesów sądowych. Na pierwszym miejscu należy wymienić poszanowanie obowiązującej od godz. 22.00 do 06.00 ciszy nocnej oraz obowiązującej zwyczajowo w dni powszednie w godzinach od 12.00 do 15.00 ciszy południowej. Także w niedziele i święta zakazane jest hałasowanie, głośna muzyka czy prowadzenie prac domowych zakłócających ciszę. Znani ze skrupulatnego dzielenia odpadów Niemcy bardzo często pilnują stosowanie się do tego przez innych współmieszkańców. Dlatego należy np. unikać wrzucania szklanych butelek do kontenerów na papier itd. Zakazane jest też „wystawianie” starych mebli czy sprzętów w miejscach do tego nie przeznaczonych. Osobny rozdział istotny nie tylko dla dobrych stosunków z sąsiadami odnosi się do parkowania samochodów. Wszelkie nadużycia jak nierespektowanie zakazów parkowania przy tabliczce „Parken verboten”, parkowanie „pod prąd” czy też niechlujne parkowanie utrudniające manewrowanie innym pojazdom spotyka się z negatywną reakcją do interwencji policji i odholowania samochodu włącznie.
Po pracy „zum Wohl”, czyli na zdrowie
Współżycie dobrosąsiedzkie w Niemczech nie oznacza konieczności odwiedzania się w mieszkaniach na „kawkę” czy „herbatkę” czy też prowadzenia dłuższych pogawędek na korytarzu. O wiele ważniejsze jest pozdrawianie sąsiadów, ale także nieznanych osób na klatkach schodowych czy przy bramie wejściowej. Wspólna impreza z niemieckimi znajomymi, sąsiadami czy kolegami z pracy ma miejsce zazwyczaj w knajpce czy restauracji. Także przy tej okazji ujawniają się istotne niekiedy różnice między świętowaniem „po niemiecku” i „po polsku”. Przykładowo w Niemczech po wznoszonych toastach każdy pije z kufla czy kieliszka tyle, na ile ma ochotę. Nie ma przymusu „wychylania” do dna. Kolokwialnie można wręcz powiedzieć, że w Niemczech „każdy pije, jak żyje”, czyli indywidualnie i bez presji ze strony innych. Rzadziej też można spodziewać się stawiania „kolejek” ze strony współbiesiadników, nawet jeśli zaznali tego sami. Mniej rozrzutni Niemcy są też przy dawaniu prezentów np. z okazji urodzin. Z reguły wystarcza drobny i tani upominek. Liczy się pamięć oraz oryginalność. Duży wydatek na prezent może być odczuwany wręcz zobowiązująco i wywołać więcej konsternacji niż radości. Mimo wszystkich różnic między obyczajami i normami w obu krajach, Polki i Polacy uchodzą w Niemczech za dobrych kompanów i chętnie są zapraszani na imprezy. Wspólne grilowanie na wolnym powietrzu czy niemiecko-polska biesiada urodzinowa w knajpce należą do codzienności i stanowią dobrą okazję do lepszego poznania się w luźnej atmosferze.
Andrzej Stach, Berlin
red. odp. Bartosz Dudek