1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Co Sofia zrobi z Polską w sprawie artykułu siódmego?

12 stycznia 2018

Bułgaria, kierująca teraz Radą UE, zamierza 27 lutego przeprowadzić pierwszą debatę o praworządności w Polsce. Ma nadzieję, że Warszawa ustąpi i to zatrzyma postępowanie.

https://p.dw.com/p/2qlvf
Logo der bulgarischen EU-Ratspräsidentschaft
Zdjęcie: BGNES

Uroczysta inauguracja półrocznej prezydencji Bułgarii w Radzie UEodbyła się w czwartek (11.01.2018), a już nazajutrz Komisja Europejska obradowała w Sofii wspólnie z rządem Bojka Borisowa. Na Bułgarów spada w tych miesiącach niechciane przez nich zadanie kierowania postępowaniem w ramach dyscyplinującego artykułu 7. Traktatu o UE, po który Komisja Europejska sięgnęła wobec Polski w grudniu ub.r. Złożyła do Rady UE (ministrowie krajów Unii) wniosek o stwierdzenie „wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia praworządności przez Rzeczpospolitą Polską”. Do jego przyjęcia trzeba co najmniej 22 z 28 krajów UE i uprzedniej zgody Parlamentu Europejskiego udzielonej 2/3 głosów. – Gdybyśmy byli zmuszeni do głosownia, to czekałyby nas bezsenne noce wypełnione myślami, jak głosować. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie – powiedział premier Borisow w czwartek w Sofii na spotkaniu z dziennikarzami.

Bułgaria Boyko Borisov
Premier Bojko Borisow: Nie chcemy mieć bezsennych nocyZdjęcie: picture-alliance/abaca/Prime Ministry of Bulgaria

Czytaj także: Juncker: Pod batutą Bułgarii Europa zrobi postępy

Strach przed "niebezpiecznym precedensem"

Komisja Europejska dała Polsce trzy miesiące na dostosowanie się do zaleceń naprawczych w sprawie Trybunału Konstytucyjnego oraz sądownictwa. Gdyby tak się stało, wycofałaby swój wniosek w ramach artykułu 7. Bułgaria nie ma ochoty na przeprowadzanie głosowania co do Polski, bo postawiłoby i Sofię, i wielu innych młodszych członków UE wobec bardzo niewygodnego dla nich konfliktu między regionalną solidarnością z Polską, a naciskami Brukseli oraz wymogami obrony wspólnych wartości UE. Borisow mówił o „niebezpiecznym precedensie”. Bułgarska dyplomacja – jak wynika z naszych rozmów w Brukseli – szczerze liczy, że rząd premiera Mateusza Morawieckiego zacznie choćby częściowo ustępować w sporze o praworządność. W rezultacie głosowanie Rady UE w ramach art. 7. stałoby się niepotrzebne.

– Mam nadzieję, że moi polscy koledzy nie umieszczą artykułu 7. na agendzie [Rady UE] – powiedział Borisow. Premier Bułgarii zapewniał o swych nadziejach na kompromis, czyli na „znalezienie przez Polskę rozwiązania w politycznym impasie z Brukselą”.

Natomiast bułgarska minister ds. europejskich Liliana Pawłowa potwierdziła, że pierwsza dyskusja o Polsce w ramach art. 7. odbędzie się w najbliższym możliwym terminie, czyli 27 lutego na posiedzeniu Rady UE ds. Ogólnych. Pawłowa uprzedza, że całe postępowanie prowadzące do głosowania w sprawie „wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia praworządności” może przeciągnąć się poza bułgarski semestr w Radzie UE, czyli do drugiego półrocza 2018 r. (pod rządami prezydencji austriackiej). Bułgarom zapewne byłoby to politycznie na rękę. – Jednak sama deklaracja, że głosowanie może odbyć się dopiero w drugim półroczu jeszcze nie oznacza chęci sztucznego odwlekania. Nigdy wcześniej nie uruchomiono art. 7., ale już wiemy, że to postępowanie może zająć dobre kilka miesięcy – przekonuje nasz rozmówca w Radzie UE.

Wielomiesięczne grillowanie Polski w Radzie UE?

Obecnie w Radzie UE – według naszych informacji – jest rozważany wariant (decyzja jeszcze nie zapadła), w którym ministrowie najpierw przyjmują rekomendacje naprawcze dla Polski (także większością 22 krajów po zgodzie europarlamentu), następnie monitorują i oceniają ich wykonanie, a dopiero potem ewentualnie przechodzą do głosowania nad deklaracją o „ryzyku naruszenia praworządności”. Jeśli taki harmonogram nałożyć na kalendarz dla posiedzeń Rady UE ds. Ogólnych i Parlamentu Europejskiego, to w zasadzie z ogromnym trudem mieści się w tym półroczu. – Warszawa narzekała na wielomiesięczne „grillowanie” przez Fransa Timmermansa w Komisji Europejskiej. Ale niewykluczone, że to był tylko wstęp do długiego grillowania w Radzie UE – mówi nam jeden z unijnych dyplomatów.

Polsce nie grożą sankcje nakładane w ramach kolejnego - wymagającego jednomyślności - etapu artykułu 7. m.in. dlatego, że swe weto obiecuje Budapeszt. Jednak niektórzy unijni eksperci od miesięcy przestrzegają, że niepodporządkowanie się zaleceniom Rady UE już na obecnym etapie postępowania z art. 7. może posłużyć za przesłankę do zawieszania wypłat unijnych funduszy w przyszłym unijnym budżecie na lata 2021-27.

Bulgarien Jean-Claude Juncker in Sofia
Jean-Claude Juncker: Na Bałkanach nie możemy ryzykować powtórki z początku lat 90.Zdjęcie: picture alliance/dpa/AA

Boją stać się „sierotami po Merkel”

Bułgaria chciałaby, by głównym wkładem jej prezydencji w przyszłość UE stało się ożywienie przygotowań od rozszerzenia Unii na Bałkanach Zachodnich. – Na początku szefowania Komisji Europejskiej w 2014 r. powiedziałem, że za mojej kadencji rozszerzenie nie będzie możliwe. Ale kolejna Komisja z kadencji 2019-24 musi wziąć za cel nacisk na kraje Unii oraz na opinię publiczną, by promować rozszerzenie. Na Bałkanach nie możemy ryzykować powtórki z początku lat 90. – powiedział w piątek Jean-Claude Juncker, nawiązując do wojen na Bałkanach. Tłumaczył, że Unia jest najlepszym gwarantem pokoju w tym regionie.

Zarówno w Bułgarii, jak i w Komisji Europejskiej powtarzane są apele o „przygotowanie nowej fali rozszerzenia” do 2025 r. W jej ramach do Unii miałaby zostać przyjęta Serbia i Czarnogóra. To cel nadzwyczaj ambitny, zważywszy m.in. na „zmęczenie rozszerzeniowe” na Zachodzie, wskutek którego Bułgaria i Rumunia jeszcze nie zostały przyjęte do strefy Schengen. Bałkany wciąż mogą liczyć w Unii na baczną uwagę (i wsparcie) ze strony Niemiec, ale w regionie nie ma pewności, jak długo przetrwa to niemieckie zainteresowanie. – Rządzący Bułgarią, Serbią, Albanią mogą stać się istnymi „sierotami po Merkel”, gdy w Berlinie władzę obejmie kolejne pokolenie, mniej zainteresowanie wzmacnianiem i rozszerzaniem Unii na Bałkanach – tłumaczył nam niedawno bułgarski politolog Iwan Krastew.

 

Tomasz Bielecki, Bruksela

Bułgarska rakija w zagrożeniu