Co wygrana Trumpa może oznaczać dla gospodarki?
8 listopada 2016Przede wszystkim mogą zostać obniżone podatki. Składając taką obietnicę także inni kandydaci na prezydenta, na długo przed Donaldem Trumpem, zabiegali z sukcesem o poparcie wyborców. Wyborcy będą trzymać Trumpa za słowo i domagać się od niego wprowadzenia w życie największej od dziesięcioleci obniżki podatków. W zależności od zarobków, Amerykanie płaciliby 10, 20 albo 25 procent podatku dochodowego. Na zmianach skorzystaliby w równym stopniu najniżej i najwyżej uposażeni. Osoby samotne, zarabiające mniej niż 25 tys. dolarów rocznie, oraz małżeństwa, których roczny dochód nie przekracza 50 tys. dolarów, nie zapłacą ani centa podatku dochodowego. Najlepiej zarabiającym Trump obiecał obniżyć stawkę podatkową z obowiązujących w tej chwili 40 procent na 25 procent.
Jeśli Trumpowi udałoby się przepchnąć te zmiany w Kongresie, ponad połowa z ok. 120 mln gospodarstw domowych w USA od 2017 roku nie będzie płacić podatku dochodowego. Ale na tym nie koniec. Trump obiecał bowiem też obniżyć stawkę podatku od zysku uzyskiwanego przez przedsiębiorstwa z 25 na 15 procent.
Nic dziwnego, że w obliczu tak radykalnej obniżki dochodów z podatków, idącej w miliardy dolarów, eksperci finansowi obawiają się dramatycznych skutków dla budżetu USA. W zależności od tego jaki kształt przyjęłaby reforma systemu podatkowego zapowiadana przez Trumpa, znany think tank z Waszyngtonu "Tax Foundation" wyliczył, że dochody USA z podatków w ciągu najbliższych 10 zmniejszyłyby się od 2,6 do 3,9 biliona dolarów.
Na doradcach gospodarczych przyszłego prezydenta USA ta analiza nie robi większego wrażenia. Ich zdaniem ubytki w budżecie da się zrekompensować stopniowym opodatkowaniem zysków uzyskiwanych za granicą przez takie wielkie koncerny amerykańskie jak Apple, Amazon czy General Electric, które przez długie lata jak najbardziej legalnie potrafiły skutecznie obchodzić amerykańskiego fiskusa. Poza tym, tacy jego doradcy jak Wilbur Ross i Peter Navarro, są przekonani, że wielka obniżka podatków nakręci koniunkturę w amerykańskiej gospodarce, co przełoży się na nowe zyski z tytułu podatków płaconych przez firmy mające coraz wyższe obroty.
Globalizacja tak, ale na amerykańskich warunkach
Po oficjalnym przejęciu władzy przez Donalda Trumpa w styczniu przyszłego roku przeprowadzony ma zostać audyt wszystkich umów handlowych zawartych przez USA. Trump z góry zapowiedział wycofanie się z umowy o wolnym handlu NAFTA z Kanadą i Meksykiem. Po obowiązującym okresie sześciu miesięcy od jej wypowiedzenia, umowa NAFTA miałaby być renegocjonowana na dużo lepszych dla strony amerykańskiej warunkach. Trump nie zamierza ponadto ratyfikować umowy TPP i nie chce kontynuować negocjacji z UE ws. umowy TTIP.
W razie jego wygranej Chiny, Korea Południowa i Japonia nie będą miały tak łatwego jak do tej pory dostępu do amerykańskiego rynku. Myśli się o wprowadzeniu wysokich ceł wwozowych na ich wyroby. Trump twierdzi, że tylko w ten sposób USA mogą wyrównać ich przewagę w walce konkurencyjnej z amerykańską gospodarką, co odnosi się zwłaszcza do przemysłu w Chinach, korzystającego obficie z dotacji państwowych.
Skutki programu gospodarczego Trumpa dla Niemiec
Zwycięstwo Trumpa oznacza wielką niewiadomą także dla niemieckiej gospodarki nastawionej na eksport. Wskutek osłabienia tempa wzrostu gospodarczego w UE i w Chinach, rynek amerykański staje się coraz ważniejszy dla niemieckich firm. W 2015 roku USA wyprzedziły Francję i stały się największym zagranicznym rynkiem zbytu wyrobów "Made in Germany".
Niemcy sprzedają w USA najrozmaitsze towary o łącznej wartości około 125 mld euro; przede wszystkim samochody, maszyny i chemikalia. Te 125 mld euro to około 10 procent wartości całego eksportu niemieckiego. Z kolei z USA Niemcy sprowadzają towary o wartości prawie 60 mld euro, co stanowi 6 procent niemieckiego importu.
Ponad milion miejsc pracy w Niemczech zależy bezpośrednio lub pośrednio od eksportu do USA. Dodatkowe 630 tys. miejsc pracy istnieje w najrozmaitszych przedsiębiorstwach działających na terenie Niemiec kontrolowanych przez firmy amerykańskie. Na przykład McDonald's Niemcy zatrudnia około 58 tysięcy osób, firma doradztwa personalnego Manpower 27 tysięcy, zakłady Forda ponad 25 tysięcy, a należący do koncernu GM Opel około 18 tysięcy osób.
Podobnie wygląda sprawa w USA, gdzie firmy niemieckie są pracodawcą dla setek tysięcy ludzi. Największą firmą niemiecką w USA jest DHL, przedsiębiorstwo świadczące usługi logistyczne i kurierskie, zatrudniające około 77 tysięcy osób. Na drugim miejscu jest koncern Siemensa zatrudniający około 70 tysięcy osób, a miejsca następne zajmują firmy związane z przemysłem motoryzacyjnym: ZF z 62 tysiącami i Vokswagen z 60 tysiącami zatrudnionych.
Gospodarki Niemiec i USA są ściśle ze sobą powiązane
Niemieckie przedsiębiorstwa zainwestowały w USA przeszło 271 mld euro. W USA działa obecnie ponad 3700 niemieckich firm, małych i dużych. Z tej liczby 50 największych osiąga w USA obroty rzędu 400 mld dolarów rocznie.
Przedsiębiorstwa amerykańskie z kolei zainwestowały w RFN około 27 mld euro. Tylko w roku 2015 realizowały one w Niemczech 252 nowe projekty gospodarcze. Pod tym wzglądem Amerykanie dali się wyprzedzić jedynie Chińczykom, którzy w tym samym roku uruchomili w Niemczech 260 różnych projektów. Pięćdziesiąt największych firm z USA, które prowadzą działalność gospodarczą w RFN, uzyskuje roczne obroty w wysokości około 170 mld euro.
Donald Trump jako prezydent USA nie będzie miał prawdopodobnie nic przeciwko utrzymaniu tak pomyślnej współpracy gospodarczej obu krajów. Na pewno jednak nie spodoba mu się nierównowaga w wymianie handlowej, wynosząca 2:1 na korzyść Niemiec. Nie podobała się ona także wszystkim dotychczasowym szefom w Białym Domu. Różnica polega na tym, że Trump zapewne bardziej energicznie może wziąć się za jej wyrównanie.
Thomas Kohlmann / Andrzej Pawlak