Coraz więcej kradzieży aut upozorowanych przez Niemców
22 lipca 2013Wszyscy przyzwyczailiśmy się do doniesień policyjnych z pogranicza Niemiec z Polską i Czechami, które zazwyczaj brzmią jednakowo: „Kradzież luksusowego pojazdu”, „Złodzieje pozyskują części zamienne z nowoczesnych maszyn rolniczych” czy „Szalony pościg za skradzionym samochodem skończył się w rowie”. Kradzieże są wprawdzie wszędzie na porządku dziennym, a na terenach przygranicznych po obu stronach granicy są wyzwaniem, któremu muszą stawić się funkcjonariusze policji. Lecz nie każda kradzież jest rzeczywiście kradzieżą. Coraz bardziej nagminne staje się pozorowanie kradzieży przez mieszkańców Niemiec.
Jens Starigk specjalizuje się w ściganiu złodziei samochodów. Szef Specjalnej Grupy Operacyjnej Niemieckiej Policji Pogranicza, w skrócie SoKo „Grenze”(granica) w Brandenburgii od wielu lat zwalcza transgraniczną przestępczość. Starigk zaznacza w rozmowie z agencją dpa, że na wszystkich granicach wschodnich Europy „liczba kradzieży samochodów utrzymuje się na wysokim poziomie”. Na przestrzeni roku są to liczby rzędu kilku tysięcy aut.
Z najnowszych statystyk policyjnych wynika, że liczba kradzieży w 2012 roku jednak znacznie spadła - w Bawarii do 2076, w Meklemburgii-Pomorzu Przednim do 1143 a w Brandenburgii do 3355. W Saksonii odnotowano niewielki wzrost zaginionych samochodów do 3727.
Sfingowane kradzieże
Niemcy, mieszkańcy państw Europy wschodniej i ubezpieczeniowi oszuści – to trzy profile przestępców, których ściga szef SoKo "Granica”. - W Niemczech mamy kradzieże aut dokonywane tu, na miejscu przez osoby z Niemiec, sprzedające skradzione pojazdy dalej – wyjaśnia Starigk. Z danych Komendy Głównej Policji w Poczdamie wynika, że w 2012 roku ok. 60 procent wszystkich osób podejrzanych o dokonanie przestępstwa miało niemieckie obywatelstwo.
Na pograniczu policja zajęta jest coraz bardziej tropieniem upozorowanych kradzieży samochodów, które mają na celu uzyskanie wypłaty odszkodowania od ubezpieczyciela. Jens Starigk ocenia, że pięć do siedmiu procent wszystkich kradzieży jest sfingowana. Szef SoKo "Granica” przypomina w rozmowie z agencją dpa historię pewnego przedsiębiorcy, który osobiście pojechał do Polski pozorując kradzież samochodu - nie chciał sam ponosić wysokich kosztów naprawy silnika. Po powrocie do Niemiec zgłosił kradzież samochodu. Udowodniono mu oszustwo.
Stowarzyszenie Niemieckich Towarzystw Ubezpieczeniowych nie mogło, na zapytanie agencji dpa, podać żadnych konkretnych danych liczbowych odnośnie oszustw ubezpieczeniowych. - Nie prowadzimy takich statystyk - poinformowała rzeczniczka organizacji branżowej. Jasne. Lecz, gdy zaistnieje podejrzenie oszustwa, ubezpieczyciele nie dają łatwo za wygraną. Jeśli potwierdzą się zarzuty o wyłudzeniu odszkodowania, ubezpieczyciel składa doniesienie o popełnieniu przestępstwa.
Polska krajem tranzytowym
Druga ścigana grupa złodziei pochodzi z krajów wschodnioeuropejskich. Saksońska policja uważa, że większość kradzionych samochodów wywożonych jest do Czech lub Polski.
Profesjonalny złodziej potrzebuje zwykle dwóch minut i dwudziestu sekund, aby włamać się do pojazdu najnowszej generacji, twierdzi szef MSW w krajowym rządzie Saksonii Markus Ulbig (CDU). Na samochodzie nie ma widocznego śladu włamania. – Złodzieje ci chcą jak najszybciej przerzucić pojazd przez granicę – wyjaśnia Jens Starigk. Polska jest też często tranzytowych krajem przy przerzutach samochodów na Litwę. Do tego dochodzi paserstwo, gdy skradzione samochody pochodzą z Wielkiej Brytanii, Danii czy z innego niemieckiego landu.
Złodziejom zdarzają się też wpadki, jak w przypadku skradzionego transportera zwłok z Hoppengarten niedaleko Berlina. Banda ukradła przez pomyłkę samochód przedsiębiorstwa pogrzebowego z dwunastoma trumnami, w których znajdowały się zwłoki przeznaczone do skremowania. Przerażeni „ładunkiem” złodzieje, porzucili trumny w lesie nieopodal Poznania. Wkrótce potem zostali aresztowani. Wymierzono im kary więzienia.
Dpa / Barbara Cöllen
red.odp.: Małgorzata Matzke