Die Welt o akcji OtwieraMy w Polsce
23 stycznia 2021Polski premier Mateusz Morawiecki natrafia na rosnący opór swoich rodaków przeciwko ograniczeniom związanym z walką z pandemią. Coraz więcej hoteli, restauracji i sklepów wznawia działalność, a sądy stają po ich stronie.
Na interaktywnej mapie Polski przybywa miejscowości, w których sklepy, hotele, siłownie czy restauracje podjęły działalność, ignorując kwarantannę. W Warszawie taką decyzję podjęły na przykład restauracja „Burrito and Burger”, bar „PiwPaw Parkingowa” czy pizzeria „Molto Bene”. Zgodnie z przepisami, do 31 stycznia jest to zakazane – czytamy w „Die Welt”.
„OtwieraMy“ – polska wersja niemieckiej akcji „#WirMachenAuf#” odnosi sukcesy – ocenia niemiecka redakcja. „Ludzie muszą jakoś funkcjonować, muszą płacić raty i czynsz. Ograniczenia są nielegalne. Cieszę się, ludzie poszli wreszcie po rozum do głowy. To maszyna, której nic nie zatrzyma” – powiedział inicjator akcji Michał Wojciechowski.
Polskie sądy wspierają niepokornych przedsiębiorców
Rząd reaguje na przypadki niesubordynacji ostrzejszymi kontrolami. „Jednak inaczej niż w Niemczech, polscy rebelianci mają prawne wsparcie: sąd administracyjny w Opolu przyznał rację fryzjerowi, który podczas pierwszego lockdownu nie nosił podczas pracy maseczki i obsługiwał bez pozwolenia klientów. Sąd anulował nałożoną na niego grzywnę” – pisze „Die Welt”.
Polscy sędziowie powołują się na brak ogłoszenia przez rząd stanu wyjątkowego, co powoduje, że tak daleko idące ograniczenia praw obywatelskich są niekonstytucyjne. Ich podstawą są zarządzenia rządu, a nie ustawy wydane przez parlament. Zdaniem sądu jest to podstawa niewystarczająca.
Ustawowa podstawa prawna w Niemczech
Wielu przedsiębiorców ryzykuje grzywnę, licząc na to, że sądy unieważnią mandat. „Die Welt” zaznacza, że w Niemczech restrykcje covidowe opierają się na ustawie o ochronie przed infekcjami.
Wielu polskich przedsiębiorców pozbawionych jest pomocy ze strony państwa. Aby dostać wsparcie, trzeba spełnić wiele specjalnych warunków. Rząd przeznaczył na ten cel zaledwie 250 mln euro – pisze „Die Welt”.
Polski rząd nie zdecydował się na ogłoszenie stanu wyjątkowego, gdyż musiałby wypłacić firmom znacznie wyższe odszkodowania, co wiązałoby się z poważnym obciążeniem dla budżetu.
„Do tego rządu nie można mieć zaufania. Każdy przedsiębiorca w tym kraju musi się liczyć z tym, że wskutek nieprzemyślanych decyzji politycznych, z dnia na dzień może stracić cały dorobek życia” – powiedział redakcji Radosław Jecek - burmistrz Karpacza. W tym zimowym kurorcie część placówek została otwarta. Przedsiębiorcy kontynuują działalność.