Die Welt: PiS uśpił własne społeczeństwo
3 marca 2020Warszawski korespondent dziennika Philipp Fritz pisze w opublikowanym we wtorek (03.03.2020) eseju, że wielu dziennikarzom, którzy obserwują wydarzenia w Polsce, trudno było pojąć to, z jaką łatwością PiS powołał byłego komunistycznego prokuratora Stanisława Piotrowicza na sędziego Trybunału Konstytucyjnego. „Dla wieloletniego obserwatora tzw. reformy sądownictwa bezczelność tej decyzji była nie do pobicia” – pisze Fritz, przypominając, że zmiany w sądownictwie PiS uzasadnia właśnie tym, że 30 lat po upadku komunizmu wciąż jest zbyt wielu komunistycznych sędziów.
„Większość polskiego społeczeństwa nie interesuje się ani trochę Piotrowiczem i jego komunistyczną przeszłością. Obojętność w społeczeństwie jest najlepszym podkładem dla ambitnej polityki silnej ręki. Przypadek Piotrowicza może być symbolem stosunku wielu Polaków do przebudowy sądownictwa w ich kraju. Podczas gdy dziennikarze i opozycja patrzą z niedowierzaniem i ciągle ostrzegają przed następstwami, większość ludzi okazuje pewnego rodzaju obojętność” – pisze autor „Die Welt”.
Niedoceniona siła wizerunku PiS
Przyznaje, że kilka lat temu, gdy rozpoczęły się protesty przeciwko przebudowie sądownictwa w Polsce, oczekiwał, iż „społeczny opór, a najpóźniej UE powstrzyma partię od wyrządzenia trwałych szkód w państwie prawa”. „Stawiałem też – wbrew powszechnej wówczas wśród kolegów opinii – na postępowe siły w PiS, którym zależy na dobrych relacjach z Brukselą, mimo pewnego głodu władzy. Dziś wiem, że się myliłem” – pisze.
Dodaje, że nie docenił siły oddziaływania wizerunku drugiej strony, czyli Jarosława Kaczyńskiego i ówczesnej premier Beaty Szydło. Zgodnie z tym wizerunkiem Kaczyński miał rozbić „rzekomo skorumpowany system, w którym od chwili wejścia Polski do UE w 2004 roku nieliczni skorzystali kosztem wielu”. „Właśnie «sędziowska kasta», jak pogardliwie nazywa ją rząd, ma być symbolem tej złej sytuacji. Dla partii jest ona nie tylko przeszkodą na drodze do pełnej władzy i musi zostać «odwołana», ale stanowi też środek do uzyskania władzy. Z której strony by na to nie spojrzeć, tzw. reforma sądownictwa jest centralnym filarem polityki PiS” – ocenia Fritz.
Naiwna wiara Brukseli
Podkreśla, że musi to zrozumieć przede wszystkim Bruksela, gdzie ciągle politycy wierzą, iż „Polska zawróci z obranej drogi, gdy wytknie się jej faul”. „O tym, że tak nie będzie, możemy przekonać się na przykładzie wyroków i opinii Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu i Komisji Weneckiej Rady Europy, jak również ustępstw, na które do tej pory idzie PiS. Gdy przeciwny wiatr z zagranicy jest zbyt silny, PiS cofa części reformy. Równocześnie w innych sprawach przepycha nowe ustawy” – dodaje korespondent „Die Welt”.
Jak ocenia, na korzyść PiS działa to, że reforma jest bardzo skomplikowana. „Za pomocą prawnych niuansów i suchego urzędniczego języka, z którym walczy Komisja Europejska, polski rząd uśpił też własne społeczeństwo. Sądy, jeśli nie dotyczą kogoś bezpośrednio np. w formie sprawy karnej, są dla większości ludzi nudnym tematem” – dodaje Fritz. I zauważa, że wszystko to ma miejsce w czasie, gdy wreszcie większa części społeczeństwa korzysta na dobrobycie i boomie gospodarczym. „Koncepcja państwa prawa wydaje się abstrakcyjna i mało sexy. PiS zrozumiał to lepiej, niż opozycja” –pisze.
„Zamrożony konflikt” rządu PiS z własnym krajem
„Mimo wszystkich powstań i związku zawodowego Solidarność, Polacy nie są bojownikami o wolność, których wielu ekspertów za granicą romantycznie sobie wymarzyło” – dodaje.
Zdaniem niemieckiego dziennikarza, wydarzenia w Polsce zależeć będą w większym stopniu od UE, niż opozycji. „Kraj ten ma duży potencjał, aby odgrywać w Europie czołowa rolę, czego jednak duet francusko-niemiecki nie może zaakceptować dopóki standardy praworządności będą naruszane. Nawet PiS jest europejską partią, która chce być na czele. Przebudowa sądownictwa jest «zamrożonym konfliktem» polskiego rządu przeciwko własnemu krajowi. Powstrzymuje Polskę od tego, by stać się siłą kształtującą Europę, w zamian za konsolidację władzy w kraju” – konkluduje „Die Welt”.