Die Welt: Skończyć z besztaniem Polski
20 marca 2022„Cóż to był za tydzień: Karl Lauterbach (niemiecki minister zdrowia – DW) ponownie walczy z wirusem, w Berlinie znów przestała działać administracja, tymczasem Polacy pokazali, że mają format. Pociągiem do Kijowa pojechał nota bene także Jarosław Kaczyński – człowiek często w Europie karcony. Czy nie nadszedł czas na zrewidowanie niektórych opinii?” – zastanawia się Dirk Schuemer w weekendowym wydaniu „Die Welt”.
Przemyśl, duma armii austriackiej w I wojnie światowej, stał się najważniejszym adresem dla ukraińskich uchodźców. Miasto jest ciągle jeszcze w „naszym posiadaniu” i jest pełne polskich wolontariuszy, którzy rozdzielają pomoc. „Granica wschodnia jest dla Ukrainy codzienną transfuzją krwi” – pisze Schuemer. Jego zdaniem Niemcy mogłyby zrobić dużo więcej, ale nie chcą.
Szacunek dla Morawieckiego za podróż do Kijowa
Podróż premiera Mateusza Morawieckiego z jego odpowiednikami z Czech i Słowenii do oblężonego Kijowa był „nie tylko aktem politycznej odwagi”. „Wysoko postawieni działacze zza biurek nie zadowolili się studiowaniem map. Pełny szacunek! Na zdjęciach prasowych widać też 72-letniego Jarosława Kaczyńskiego, z uszczypliwymi komentarzami, że jest z powodu restrykcyjnej polityki migracyjnej osobą kontrowersyjną” – czytamy w „Die Welt”.
„Restrykcyjna” polityka migracyjna? – dziwi się autor. „Można myśleć, co się tylko chce, o podejściu Kaczyńskiego do UE, gejów czy opozycji politycznej, ale obecnie Polska, także pod jego (Kaczyńskiego) egidą wykonuje główną pracę przy przyjęciu, zakwaterowaniu i zaopatrzeniu milionów uchodźców wojennych” – pisze Schuemer. Dzieje się to w czasie, gdy w Berlinie administracja, policja graniczna i służby do walki z katastrofą załamały się pod ciężarem kilkudziesięciu tysięcy migrantów.
Skończyć z besztaniem Polski
Komentator podkreśla, że szefowie rządów Polski, Czech i Słowenii pojechali do Kijowa „w samym środku walk”.
Ta wojna – pisze Schuemer – byłaby być może dobrą okazją do zakończenia karcenia Polski, co stało się już modą. Należy jego zdaniem uznać, że Polacy – być może nie wszyscy, ale większość – „tak jak w 1939 czy też w 1980/1981 znów nadstawiają własne głowy za wolność nas wszystkich i za godność Europy, a tym samym ponoszą większe ofiary niż Niemcy”. W Pradze i Budapeszcie, tak jak w Warszawie, dobrze wiedzą, jak to jest, gdy ulicami toczą się sowieckie czołgi – dodaje komentator.