Ekspert: Ten zamach miał iść na konto Syryjczyków
28 kwietnia 2017Deutsche Welle: Historia porucznika Bundeswehry, który prowadził podwójne życie, podając się za uchodźcę i który został zatrzymany ze względu na podejrzenie przygotowywania zamachu terrorystycznego, jest tak osobliwa, że aż trudno w nią uwierzyć. Czy ta historia była dla Pana zaskoczeniem?
Hajo Funke: Trzeba jeszcze odczekać, bo mamy dopiero pierwsze informacje pochodzące od instytucji, którym należałoby właściwie wierzyć. Ale w rzeczy samej: ta historia nie jest dla mnie zaskoczeniem, bo dla prawicowych ekstremistów to idealna sytuacja – kiedy można jakiś czyn przypisać Syryjczykom, muzułmanom, migrantom i uchodźcom. Jednocześnie od dawna już posługują się oni przemocą, skupiając na sobie wiele publicznej uwagi.
DW: Czy to oznacza, że powinniśmy być dużo bardziej czujni wobec prawicowej przemocy.
HF: Oczywiście, że musimy być bardziej czujni, dlatego jestem właściwie wdzięczny, że ten przypadek wyszedł teraz na jaw, obojętnie jakie będą szczegóły całej sprawy. Straszny był przypadek Anisa Amriego (zamachowca z Berlina – przyp. red.), w którym ujawniła się nieskuteczność działań niemieckich służb bezpieczeństwa. Ale dobrze, że teraz wiemy chociaż, w których punktach niemieckie służby muszą poprawić swoje działania. Jednak teraz jesteśmy w bardzo trudnej fazie pod względem politycznym, gdzie każdy nowy zamach jest interpretowany w świetle walki przed wyborami do Bundestagu lub interpretowany na opak. W obliczu niebezpieczeństwa takiej błędnej interpretacji i wzniecania uprzedzeń wobec całych grup, tym ważniejsze jest, aby funkcjonowała kontrola ze strony opinii publicznej.
DW: Co ma Pan na myśli mówiąc o kontrolującej opinii publicznej?
HF: To, że drąży się szczegóły i chce wiedzieć więcej. Zaskoczeniem jest np. konstelacja grupy, bo wygląda to wręcz na jakąś terrorystyczną organizację. Mamy tu bowiem wszelkie znamiona zamachu planowanego przez terrorystyczną organizację. Jak ktoś może na przykład na lotnisku zdeponować broń? Jest to wszystko bardzo zagadkowe i mało przejrzyste, przede wszystkim cała strategia przygotowań. Tym ważniejsze jest, żebyśmy wszystkiego się dowiedzieli. Tylko w ten sposób możemy być czujni, bez popadania w nieufność czy stygmatyzowania całych grup.
DW: Mówi Pan o terrorystycznej organizacji. Czy może ona mieć rozmiary takie jak NSU, Narodowosocjalistyczne Podziemie?
HF: Nawet jeśli do tej pory jeszcze nic wielkiego się nie wydarzyło, można tak stwierdzić na podstawie tego, co władze do tej pory wiedzą. Nie wiemy w ogóle, w jakim kontekście mężczyźni ci się zradykalizowali i jak Bundeswehra i ośrodki recepcyjne dla uchodźców mogły przeoczyć takie oszustwo. Rzuca to oczywiście fatalne światło na wszystkie te instytucje. Jak mogło w ogóle do tego dojść, żeby żołnierz Bundeswehry mógł podawać się za syryjskiego uchodźcę? Albo jest on bardzo przebiegły, albo ukazuje to słabość instytucji – zarówno Bundeswehry, jak i ośrodków recepcyjnych.
DW: Czy w wojsku nikt w dostatecznym stopniu nie czuwa nad tym, by w jego szeregach nie było żadnych prawicowych ekstremistów?
HF: Wiemy, że tak się dzieje. Jest to obszar, na którym bardzo chętnie porusza się skrajna prawica: autorytarne struktury, obrona kraju, wszelkie ideologiczne przyporządkowania. Poza tym można się tam wyszkolić w użyciu broni. Dlatego potrzebna jest wielka czujność w armii – jeszcze większa niż dotychczas.
DW: Zajmuje się Pan od lat prawicowym ekstremizmem. Czy można powiedzieć, że jest to klasyczny przypadek współczesnego prawicowego terroru?
HF: Wszystkie poszlaki idą w tym kierunku. Według aktualnych informacji trzeba przyjąć, że organizacja ta miała różne zamiary i że chciano uderzyć w najbardziej miękki punkt publicznej dyskusji. Ten zamach miał iść na konto Syryjczyków. To mogłoby diametralnie zmienić całą politykę uchodźczą w RFN. Właśnie tak należy interpretować plany, o których do tej pory wiadomo. Jest to straszna sprawa, bo mogłoby to wywrócić całą walkę wyborczą.
rozmawiała Stephanie Hoeppner / tł. Małgorzata Matzke
*Prof. Hajo Funke (ur. 1944) do czasu przejścia na emeryturę w roku 2010 wykładał na wydziale politologii Wolnego Uniwersytetu Berlina. Uważany jest za czołowego eksperta w kwestiach prawicowego ekstremizmu i był biegłym w komisji badającej działalność neonazistowskiej bojówki NSU.