Eldorado dla złodziei samochodów
12 czerwca 2010Przesunięcie w grudniu 2007 roku granicy obszaru szengeńskiego dalej na wschód wywołało na niemieckich terenach sąsiadujących z Polską i Czechami mieszane uczucia. Nadziejom na ułatwienia w przekraczaniu granicy oraz szybszy rozwój gospodarczy towarzyszyły tam obawy przed wzrostem przestępczości. Potęgowała je decyzja o wycofaniu w głąb kraju większości jednostek Niemieckiej Policji Federalnej (Bundespolizei) i likwidacja obowiązkowych kontroli granicznych. W dwa i pół roku od tego historycznego momentu bilans ogólny nie wygląda najgorzej. Dotyczy to również wskaźników przestępczości po obu stronach granicy. Niestety, potwierdziły się też niektóre czarne scenariusze.
Po polskiej stronie granicy jest coraz lepiej, ale...
Młodszy aspirant Antoni Owsiak z Komendy Powiatowej Policji w Zgorzelcu nie kryje zadowolenia. Jako rzecznik prasowy zna dokładne liczby i jednoznaczne analizy. Wykazują one, że po wejściu Polski do strefy szengeńskiej w powiecie zgorzeleckim nie zanotowano wzrostu przestępczości w żadnej kategorii, a nawet nastąpił jej istotny spadek. „Dla porównania powiem, że w 2004 roku było ponad 3200 przestępstw stricte kryminalnych. Rok później już niewiele ponad 3000, a w zeszłym roku już tylko 2,5 tysiąca. Dotyczy to wszystkich kategorii, w tym kradzieży, kradzieży z włamaniem i rozboju”, mówi Owsiak w wywiadzie dla Deutsche Welle. Na dowód pokazuje świeżo wydrukowane statystyki. „Jeśli chodzi o kradzieże pojazdów, to odnieśliśmy niesamowity sukces. W 1999 roku na terenie powiatu zgorzeleckiego zginęło przykładowo blisko 500 pojazdów, a w roku 2009 tylko 42. To olbrzymi spadek ”, podkreśla z niekłamaną dumą.
Skradziony? Pewnie już w Polsce!
Prezentowane w Niemczech statystyki przestępczości na obszarach graniczących bezpośrednio z Polską i Czechami wykazują jej zauważalny spadek od roku 2001, w którym chwilowo nastąpił jej gwałtowny wzrost. Dotyczy to zarówno przestępstw drobnych, jak i ciężkich. Coraz większe zaniepokojenie mieszkańców oraz władz miast, małych miejscowości i gmin, jak Żytawa, Budziszyn, Wojrowice czy niemieckiego Zgorzelca (dziś miasta, podzielonego na polską i niemiecką część) , budzi natomiast rosnąca lawinowo liczba kradzieży samochodów. W gminie żytawskiej, przed przesunięciem granicy szengeńskiej na wschód, skradziono w 2007 roku 12 pojazdów. Rok później było ich już 57, a w 2009 aż 243. Podobnie w gminie Zgorzelec (niem.) , gdzie w roku 2007 zginęły 33 samochody, rok później 54, a w roku 2009 skradziono już 137 pojazdów. Ogółem w roku ubiegłym w gminach graniczących z Polską skradziono 519 pojazdów (w 2007 roku 155), a w graniczących z Czechami 121 (w 2007 roku 102).
"Niemcy także kradną"
Zapytany o komentarz na temat tych liczb, Antoni Owsiak nie wyklucza, że może mieć to związek z likwidacją granicy szengeńskiej na Nysie i Odrze. „Na pewno likwidacja granic ułatwia przepływ ludzi. Ale nie jest uprawnione powiedzenie, że kradzieży na terenie Niemiec dokonują tylko Polacy. U nas też są przykłady zatrzymywanych obywateli niemieckich, którzy brali udział w grupach zajmujących się kradzieżami samochodów. Mieliśmy też kilka sytuacji tego typu, że obywatele niemieccy dokonywali zbycia swego pojazdu naszym złodziejom samochodowym”, opowiada Owsiak. Wskazuje przy tym na fakt, że polska policja odnosi coraz większe sukcesy w odzyskiwaniu skradzionych pojazdów. „W pierwszym kwartale br. na terenie powiatu zgorzeleckiego odzyskaliśmy 9, natomiast w całym zeszłym roku aż 28 pojazdów skradzionych na terenie Niemiec o wartości ponad 1 milion 300 tys. złotych”, wylicza rzecznik prasowy i pokazuje statystyki.
Niemieckie marki przyciągają złodziei
Położone malowniczo miasteczko Odrowicz znane było do niedawna tylko turystom szukających spokoju i wypoczynku na terenach Gór Żytawskich w niedalekim sąsiedztwie Bogatyni po polskiej stronie granicy. Od dwóch lat budzi jednak zainteresowanie nie tylko turystów z Niemiec, Czech i Polski, mówi z ironią sześćdziesięciosiedmioletni Gotthard Körner w wywiadzie dla Deutsche Welle. Jako właściciel salonu samochodowego ‘Autohaus Körner' w zeszłym roku dziesięć razy padł ofiarą złodziei samochodów. „Mam kolegę po fachu, który sprzedaje samochody japońskie i nie ukradziono mu ani jednego samochodu. My oferujemy klientom znane marki niemieckie, które są cenione także za granicą, tj. volkswagena i audi. Widocznie przyciąga to złodziei”, zastanawia się sprzedawca. Koledzy radzą mu, by w ramach prewencji przeciwko kradzieżom kupił sobie dwa rottweilery i kałasznikowa z amunicją, śmieje się handlarz. „Ale podjęliśmy inne kroki. Nie wykopaliśmy oczywiście fosy z wodą dokoła i nie przerzuciliśmy zwodzonych mostów, jak w średniowieczu. Współpracujemy za to teraz lepiej z policją i zainwestowaliśmy w środki techniczne, a teren salonu znajduje się przez 24 godziny na dobę pod obserwacją”.
Nie wolno uogólniać
Gotthard Körner nie chce uogólniać i nie zmienia swej dobrej opinii temat Czechów i Polaków. Uważa, że złodzieje to tylko nikła mniejszość, a turyści z Polski i Czech nadal są mile widziani w Odrowiczy. „Mamy również klientów i kontrahentów handlowych z Polski i wiem od nich, że ludzie w Polsce też mają podobne problemy z kradzieżami”, podkreśla. Winą za ten stan rzeczy obok samych przestępców obarcza on polityków. Jego zdaniem powinni oni coś w końcu zrobić, aby ułatwić ściganie złodziei oraz odzyskiwanie pojazdów także po polskiej i czeskiej stronie granicy. „Przecież one nie rozpływają się w powietrzu i gdzieś muszą być ukrywane. A teraz jeśli złodziej przejedzie przez granicę, może się czuć, jakby miał azyl”, mówi Gotthard z oburzeniem.
Współpraca kontra przestępczość
Powolna, ale stała tendencja spadkowa wskaźnika przestępczości na terenie Saksonii w ciągu ostatnich lat nie uległa istotnej zmianie także po rozszerzeniu strefy Schengen. Wyjątek stanowią kradzieże szczególnie na terenach położonych blisko granicy z Polską i Czechami, twierdzi w wywiadzie dla Deutsche Welle rzecznik prasowy policji w Zgorzelcu (niem.), Uwe Horbaschk. Dotyczy to przede wszystkim kradzieży samochodów, których wskaźnik na terenie całej Saksonii wzrósł w minionym roku aż o 30 %. Większość skradzionych pojazdów znika za granicą niemiecko-polską lub niemiecko-czeską. „Z tego powodu, zaraz po otwarciu granicy, dowództwo naszej policji powołało do życia specjalną komórkę śledczą 'Sonderkommission Mobile', (SoKo Mobile) która działa do dziś. W jej ramach ściśle współpracujemy z polskimi i czeskimi kolegami, gdyż jest to warunkiem sukcesu”, podkreśla rzecznik prasowy. Współpraca graniczna, obok wspólnych narad służbowych, wymiany danych i wyników dochodzeń, obejmuje także planowanie wspólnych działań. „Oprócz tego mamy wspólne patrole po obu stronach granicy oraz punkty informacyjne. Nasza współpraca ze stroną czeską i polską stała się codziennością”, podsumowuje Horbaschk. Aktualnie w fazie przygotowań znajduje się powołanie niemiecko-polskiej grupy dochodzeniowej.
Pościg przez granicę
Jednym z najważniejszych zamierzeń w zakresie współpracy policji niemieckiej i polskiej jest znajdujący się w stadium finalizacji projekt pościgów transgranicznych za przestępcami. Obecnie jest to możliwe tylko w przypadku, kiedy nie traci się kontaktu wzrokowego ze skradzionym pojazdem. Ze stroną czeską sprawa ta jest już uregulowana. Jeśli chodzi o Polskę, to już teraz w takich przypadkach działa szybka linia informacyjna. „Nowe regulacje prawne umożliwią nam jeszcze efektywniejsze ściganie złodziei samochodów i rozbijanie struktur przestępczych”, podkreśla Horbaschk.
Prewencja
Ważnym obszarem działalności policji niemieckiej jest prewencja. W celu podniesienia świadomości niemieckich mieszkańców terenów przygranicznych odnośnie zagrożeń po likwidacji kontroli granicznych policja w Saksonii wprowadziła w życie piętnastopunktowy plan bezpieczeństwa. Mieszkańcom gmin przygranicznych oferuje się w mobilnych punktach informacyjnych m.in. bezpłatne poradnictwo w zakresie zabezpieczenia mienia. Specjalne oferty przeznaczone są dla właścicieli salonów samochodowych. „Utrzymujemy ponadto kontakty z inicjatywami obywatelskimi na rzecz bezpieczeństwa, które powstały w tym regionie”, mówi Horbaschk. Jako przykład wskazuje na „Bürgerinitiative Grenzsicherheit” z Habracic.
Polacy też są okradani
„Oczywiście, że sytuacja po zniesieniu granicy się u nas zmieniła. W pierwszym rzędzie odczuwamy większą swobodę poruszania się. Poza tym wzrosła dynamika wzajemnej stymulacji w zakresie gospodarki, którą tu odczuwamy bardzo pozytywnie”, stwierdza z wyczuwalną rezerwą w głosie Bernd Noack. Widać wyraźnie, że jego sława jako burmistrza miasteczka Habracic z najbardziej znaną „inicjatywą obywatelską na rzecz bezpieczeństwa przy granicy” nie jest mu na rękę. „Wiem, że liczba kradzieży samochodów w Saksonii bardzo wzrosła, ale dotyczy to głównie niektórych miast. U nas na prowincji mamy głównie problem z włamaniami do domków na ogródkach działkowych. I oczekujemy od naszych władz, że potrafią zapewnić bezpieczeństwo obywateli”, podkreśla Noack. Po chwili milczenia pojednawczo dodaje, że zna również sytuację w Polsce w Czechach, gdzie obywatele także są konfrontowani z podobnymi problemami. „A nasza inicjatywa jest w pierwszym rzędzie platformą informacyjną, gdzie obywatele spotykają się z policją i celnikami, gdzie wymieniają doświadczenia i otrzymują porady. I jestem szczęśliwy, że ona istnieje”, podsumowuje burmistrz.
Strzeżone parkingi i blokady na koła
Po likwidacji przemysłu włókienniczego po roku 1989 w liczącym nieco ponad 8 tysięcy miasteczku Habracice, jak i w całej okolicy najważniejszym źródłem dochodu jest turystyka. Malownicze tereny z drewnianymi domkami, pensjonatami i przytulnymi knajpkami co roku przyciągają tysiące turystów z całych Niemiec, ale również z Czech i Polski. W ostatnich latach osiedliły się tam również liczne rodziny z landów zachodnich, szukające ciszy i spokoju. Zła sława w mediach nie służy miastu i okolicom, przyznaje Bernd Noack. „Zdarza się, że dzwonią do mnie np. ludzie z Kolonii i pytają, czy jak tu przyjadą, to ich auto będzie bezpieczne”, opowiada z rozżaleniem w głosie. Z tego powodu liczne hotele i pensjonaty zaznaczają w prospektach i na stronach internetowych, że posiadają strzeżone parkingi lub garaże. Inni oferują turystom na czas ich pobytu blokady na koła. „Ale na szczęście nie jest tak, że wszyscy mieszkańcy kupili już sobie takie blokady, bo to byłaby przesada”, uspokaja Noack. Za najważniejszy cel dla Habracic i okolic uważa współpracę z sąsiednimi gminami po polskiej i czeskiej stronie granicy oraz stworzenie wspólnego regionu gospodarczego i kulturalnego. „Nikt tutaj nie chce powrotu granicy. Chodzi nam o wspólny rozwój i bezpieczeństwo”, mówi burmistrz Habracic (Ebersbach).
Andrzej Stach
red. odp.: A. Paprzyca