Erdogan "czyści" NATO z tureckich oficerów. "Zdradzeni"
7 grudnia 2016Posiedzeniu ministrów spraw zagranicznych NATO w ub. wtorek (6.12.2016) w Brukseli nie mógł przysłuchiwać się cały szereg wysokich rangą oficerów. Nie wpuszczono ich na salę konferencyjną. Chodzi o kilkudziesięciu tureckich wojskowych pracujących w Kwaterze Głównej NATO w Brukseli lub w Dowództwie Sił Sojuszniczych NATO (SHAPE) w belgijskim Mons. Zaliczają się oni do grupy ponad 125 tys. osób, które turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan nazywa po nieudanym zamachu stanu w Turcji „wojskowymi terrorystami”.
Kilku z nich zgodziło się, pod warunkiem, że ich tożsamość nie zostanie ujawniona, porozmawiać z Deutsche Welle. Oficerowie przybyli na posiedzenie w Brukseli, aby dowiedzieć się, czy ktoś z szefów dyplomacji państw Sojuszu zapytał swego tureckiego odpowiednika Mevluta Cavusoglu o szczegóły odwołania ich przez Ankarę z NATO i o ich dalsze losy. Chcieli też usłyszeć, jak Cavusoglu wytłumaczy, że NATO musi sobie teraz radzić bez swoich najlepiej wykształconych specjalistów.
Zaklinają, że są niewinni
Większość z odwołanych tureckich oficerów zdobyła wykształcenie na Zachodzie. Niektórzy z nich mają tytuły doktorskie oraz dyplomy amerykańskich uczelni i instytucji. Mają też wieloletnie doświadczenie w pracy jako oficerowie Sojuszu. Wszyscy zaklinają, że nie mają nic wspólnego z próbą zamachu stanu, który był wymierzony przeciwko rządowi Erdogana. Jak podkreślają, od razu potępili zamach i potem pracowali jako lojalni przedstawiciele tureckiego rządu. Jednakże nazwiska niektórych z nich pojawiły się na listach podejrzanych, które Ankara w piątek (2.12.2016) przesłała do swoich placówek dyplomatycznych za granicą. W załączonych do nich pismach adresowanych do tureckich oficerów w NATO, zażądano od nich zwrócenia paszportów dyplomatycznych i natowskich przepustek oraz poinformowano, że przysługuje im tylko dokument podróży uprawniający do powrotu do Ankary. Niektórym nakazano powrót w ciągu trzech dni od chwili otrzymania pisma, inni musieli zrobić to natychmiast. W rozmowie z Deutsche Welle oficerowie powiedzieli, że nie sformułowano wobec nich żadnych zarzutów. Wymieniono tylko ich nazwiska, stopień oficerski i miejsce zatrudnienia oraz zaznaczono, że są zawieszeni w obowiązkach służbowych lub zwolnieni.
Jeden z oficerów zaginął bez śladu
Z początku, mówi jeden z oficerów, on ich jego koledzy chcieli posłusznie wrócić. – W pierwszym odruchu postanowiliśmy wracać i bronić się przed zarzutami, ponieważ nikt z nas nie dopuścił się żadnych działań skierowanych przeciwko rządowi – podkreśla. Żegnali się ze swymi kolegami z NATO ze świadomością, że po wieloletniej karierze na wysokim szczeblu wojskowym udowodnią swoją niewinność i będą mogli wrócić na swoje stanowiska w Sojuszu. – I wtedy usłyszeliśmy, że 17 naszych kolegów, którzy pojechali do Turcji, zostało aresztowanych. Dlatego postanowiliśmy odczekać – tłumaczy w rozmowie z DW jeden z tureckich oficerów.
Nazwisko jednego z ich kolegów pracujących w Kwaterze Głównej NATO w Brukseli nie pojawiło się na żadnej liście. Kiedy jednak został on wezwany do stawienia się w Ankarze, pojechał tam, ponieważ obawiał się, że odmowa przyjazdu wzbudzi podejrzenia. Od tego czasu minęło sześć tygodni. Tyle czasu nie rozmawiała z nim także jego żona, która opowiada ze smutkiem, że bezskutecznie próbowała dowiedzieć się u tureckiego przedstawiciela przy NATO w Brukseli o męża, który nie powrócił z Turcji, a nawet nie jest osiągalny telefonicznie. Od żony innego tureckiego oficera dowiedziała się jedynie, że jej męża aresztowano. Jednak do dzisiaj nie ma żadnej oficjalnej informacji w tej sprawie. Wstrzymano natomiast wypłatę żołdu, jak tylko ślad po oficerze zaginął. Kobieta nie widzi możliwości utrzymania siebie i trójki dzieci. W końcu udało się jej teściowi uzyskać pozwolenie na wizytę u męża w więzieniu. Mąż przekazał jej wiadomość, żeby została w Belgii.
Także za granicą nie jest bezpiecznie
Nawet zostając za granicą nie jest ona bezpieczna. Tureccy oficerowie mówią w rozmowie z Deutsche Welle, że prezydent Erdogan groził, że ci z nich, którzy sprzeciwią się rozkazowi powrotu do Turcji, będą ścigani. Większość tureckich oficerów zatrudnionych w strukturach NATO już od sierpnia nie otrzymuje żołdu. Żyją oni z oszczędności oraz pieniędzy ze sprzedaży swoich samochodów i innych należących do nich przedmiotów. Ponieważ Ankara znała ich dotychczasowe adresy, przeprowadzili się do mniejszych mieszkań, aby zaoszczędzić na czynszu i zatrzeć za sobą ślady. Niektórzy wnieśli wnioski o azyl w Belgii, a ich koledzy stacjonujący w niemieckiej bazie NATO w Ramstein uczynili to samo w Niemczech.
Jeden z oficerów napisał list pożegnalny do kolegów z NATO, o którym powiedział, że jest to „cichy krzyk tureckiego oficera“. List ten udostępnił Deutsche Welle:
„Dla mnie, jak i dla innych tureckich kolegów, zwolnienie oznacza nie tylko utratę pracy. Oznacza też utratę moich legitymacji wojskowych, mojego ubezpieczenia zdrowotnego, moich kont bankowych, prawa do emerytury itd. A, co najgorsze, jestem zdany sam na siebie, pozbawiony przeszłości, a także przyszłości. Jednakże my, naród turecki, zostaliśmy teraz pozbawieni wartości godności ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawa. Moje osobiste straty są niczym w porównaniu z tym, jakiego uszczerbku doznał mój kraj”.
Niedostatecznie wykwalifikowani następcy
Konsekwencje zwolnienia przez Ankarę tureckich oficerów odczuwają także ich koledzy z innych krajów NATO. Jeden z nich powiedział w rozmowie z Deutsche Welle, że wiedza i umiejętności personelu, który przysłał turecki rząd w zamian za zwolnionych oficerów, nie odpowiada poziomowi natowskich standardów. Rozmówca DW nie chciał, aby ujawniono jego nazwisko, ponieważ cała sprawa jest delikatna. Niepokoi go to wszystko dlatego, gdyż Turcja w sposób oczywisty lekceważy swoje zobowiązania dot. przestrzegania zasad państwa prawa i praw człowieka.
Jednakże Turcja jest najwyraźniej zbyt ważnym partnerem, ażeby NATO chciało zbyt mocno z nią zadzierać. Sekretarz generalny Sojuszu Jens Stoltenberg, który wielokrotnie był o to pytany, stwierdził tylko, że „wyraził” wobec tureckiego rządu zaniepokojenie sprawą, ale nie powiedział, że odpowiedź go zadowala.
NATO nie chce sporu
Amerykański ambasador przy NATO Douglas Lute powiedział w poniedziałek (5.12.2016) w Brukseli, że „zamiast dyktować Turcji standardy”, NATO i USA powinny porozumieć się ws. „udzielenia Turcji wotum zaufania”. – Łączą nas te same wartości; są one zapisane w preambule Traktatu waszyngtońskiego – przypomniał Lute. – Oczekujemy od wszystkim 28 członków Sojuszu dochowania tych standardów, gdyż muszą oni wypełniać nie tylko zobowiązania traktatowe wobec innych. To leży także w ich własnym interesie – podkreślił amerykański ambasador przy NATO.
Słuchając takich opinii jeden z tureckich oficerów zrezygnowany mówi, że „czuje się zdradzony“ zarówno przez swój własny rząd jak i przez Sojusz. Jego kolega dodaje, że NATO jest tak silne jak jego najsłabsze ogniwo. Rozmówcy Deutsche Welle są zgodni co do tego, że tym najsłabszym ogniwem jest teraz Turcja, z drugą co do wielkości armią w NATO.
Teri Schulz / Barbara Cöllen