FAS: Polska, kraj nieznany
14 czerwca 2020W komentarzu opublikowanym w niedzielę na łamach „Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung” (FAS) długoletni korespondent tej gazety w Polsce Konrad Schuller zastanawia się nad przyczynami nieznajomości historii Polski, jej tragicznych, ale ich wspaniałych aspektów, w niemieckim społeczeństwie.
„Wielu Niemców nie zna tragicznej historii naszych sąsiadów, którzy mają do nas o to pretensje” – pisze Schuller i wspomina swoje zakłopotanie, gdy po przyjeździe w 2005 roku do Polski zapytano go, ile wiosek zniszczyli Niemcy podczas drugiej wojny światowej.
„Słyszałem o Oradour we Francji, o Lidicach w Czechosłowacji, o Distomo w Grecji i Sant’Anna di Stazzema we Włoszech. Z tonu Polaka wywnioskowałem, że w jego kraju takich miejsc było chyba więcej. Może tuzin?” – przytacza swoją ówczesną odpowiedź niemiecki dziennikarz.
700 spalonych wiosek
„Dzisiaj wiem. Było ich ponad 700. W żadnym innym kraju Niemcy nie mordowali bez żadnych hamulców, a 'pacyfikacja', czyli eksterminacja całych miejscowości była powszechnym środkiem terroru”– zaznacza.
Schuller przyznaje, że nie wiedział, iż Polska w stosunku do liczby ludności poniosła w czasie wojny największe straty ze wszystkich krajów europejskich i że większość ofiar nie była żołnierzami, lecz zabitymi podczas morderczych akcji bezbronnymi cywilami. Hitler był wobec Polski szczególnie okrutny, ponieważ jego celem, ujętym w „Generalplan Ost”, była likwidacja tego kraju.
Polska – biała plama w niemieckiej szkole
Autor obarcza odpowiedzialnością za swoją niewiedzę niemieckie szkolnictwo. Jak pisze, w gimnazjum nie dowiedział się prawie niczego o Polsce w czasie II wojny światowej. Wojna z Polską była w programie szkolnym jednym z wielu „Blitzkriegów” – prologiem do „ważnych wydarzeń”, jakimi były Stalingrad i Normandia.
Ale i podczas nauki o innych epokach, o Polsce mówiono bardzo mało – stwierdza dziennikarz. Nie mówiono o tym, że od koronacji Bolesława Chrobrego w 1000 roku Polska była największym sąsiadem Niemiec na Wschodzie.
Schuller stawia tezę, że jego brak wiedzy nie był przypadkiem, lecz elementem niemieckiej tradycji -„tradycji lekceważenia”, częściowo nieumyślnego, a częściowo wynikającego z naukowego podejścia.
Historia milczenia o Polsce rozpoczyna się zdaniem autora wraz z zaborami – aktem politycznego unicestwienia w 1795 roku. Na cztery pokolenia Polska zniknęła z mapy.
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>
Historia w służbie polityki
Zdaniem Schullera Niemcy okazywali Polakom współczucie, ale silniejsza była pokusa zapomnienia. Aby uspokoić sumienie, wymyślono teorię „nosicieli kultury” zakładającej, że tylko niektóre narody predysponowane są do tworzenia państwa, i tylko one mają prawo do miejsca w podręcznikach historii, a pozostałe nie.
Przywódcą tej szkoły historycznej był Heinrich von Treitschke - jeden z najbardziej wpływowych pruskich historyków XIX wieku. W jego pismach niemieccy „nosiciele kultury" przeciwstawieni są „polskiej anarchii”.
Ta szkoła historyczna odcisnęła piętno myśleniu o Polsce wielu pokoleń Niemców, nie tylko nazistów.
„Nic dziwnego, że moi nauczyciele nie interesowali się tym krajem. Zapomnienie wynikające z arogancji zdobywców przekazywane było z dziesięciolecia na dziesięciolecie. To działa do dziś i przykrywa nie tylko cierpienia Polski w II wojnie światowej, lecz także jej historyczną wielkość” – pisze Schuller.
Co Niemcy wiedzą o Polsce
Czy Niemcy wiedzą, że za czasów Bolesława Pobożnego i Kazimierza Wielkiego, gdy w Niemczech dochodziło do pogromów, Polska była azylem dla europejskich Żydów? – pyta niemiecki dziennikarz.
Czy wiedzą, że z sześciu milionów zamordowanych Żydów trzy miliony były polskimi obywatelami? I że kolejne trzy miliony nieżydowskich Polaków zostało zamordowanych? Że wielu zginęło tylko dlatego, że ukrywali Żydów? Niewiedza dotyczy jego zdaniem też Powstania Warszawskiego. Przy okazji przypomina, że nawet prezydent RFN Roman Herzog pomylił powstanie z 1944 r. z wcześniejszym o rok powstaniem w warszawskim getcie.
Wielu Polaków wie, że większość Niemców to wszystko niewiele obchodzi i ma do Niemców o to pretensję – podkreśla Schuller.
Kto jako Niemiec chce w Polsce nawiązać przyjaźń, ten najpóźniej drugiego dnia wieczorem dowie się, że jego prababcia czy pradziadek zginęli w czasach niemieckiego terroru. Od jego reakcji na ten fakt zależy dalszy przebieg przyjaźni. „Jeżeli okaże obojętność, jeżeli nic nie potrafi powiedzieć o odpowiedzialności swojego kraju, to (Polak) nie przyjmie jego uwag. Ani o przyjęciu uchodźców, ani o państwie prawa, a już na pewno nie da się pouczać o europejskiej solidarności” – pisze w konkluzji Konrad Schuller.