FAZ: Niemiecki koncern gazowy uwięziony w Rosji
26 października 2022Największy niemiecki producent gazu i ropy naftowej – koncern Wintershall Dea – zwiększył w trzecim kwartale zysk brutto do prawie 2,6 mld euro. To dzięki gwałtownemu wzrostowi cen gazu – pisze „Frankfurter Allgemeine Zeitung” („FAZ”). Oznacza to wzrost o 160 procent w stosunku do roku poprzedniego. Ale „krwawe zyski” – bo tak mówi o nich jedna z niemieckich organizacji ekologicznych – nie trafiają do koncernu. Ten na dodatek rozpaczliwie szuka wyjścia z Rosji.
W rosyjskich sidłach
Na rosyjskich kontach leżą zablokowane 2 mld euro, których Wintershall nie może wydostać z kraju. Jeśli wierzyć zarządowi firmy, to raczej prędzej niż później zrezygnowałby ze swojej działalności w Rosji – pisze Bernd Freytag w „FAZ”. Wydaje się to jednak trudne, bo według prezesa grupy Mario Mehrena sprzedaż rosyjskich licencji na wydobycie surowców musiałaby zostać zatwierdzona przez rosyjski rząd, a tego nie można się spodziewać. Dlatego nie są obecnie prowadzone ani negocjacje z Kremlem, ani z innymi zainteresowanymi firmami – czytamy.
Aby wyjść z Rosji, większościowy udziałowiec BASF najwyraźniej szuka porozumienia z drugim głównym udziałowcem – rosyjskim oligarchą Michaiłem Fridmanem. Mógłby on przejąć wydobycie w Rosji w zamian za sprzedaż swoich udziałów w Wintershall firmie BASF. Wtedy wolny od Rosji Wintershall mógłby wejść na giełdę zgodnie z planem. Nie wiadomo jednak, czy rosyjski oligarcha przystałby na taki biznes – pisze „FAZ”.
Zagrożenie dla produkcji
Według dziennika prezes koncernu Mario Mehren potwierdza na razie, że grupa przeprowadza strategiczną reorganizację i sprawdza możliwość wyjścia z Rosji. Jeśli pojawiłoby się rozwiązanie, byłaby to kwestia miesięcy.
Po inwazji na Ukrainę Wintershall wstrzymał wszystkie inwestycje, ale – jak twierdzi – wypełnia swoje zobowiązania kontraktowe. Według Mehrena wycofanie się z Rosji oznaczałoby jedynie, że warte miliardy koncesje wydobywcze na Syberii przypadłyby państwu rosyjskiemu bez odszkodowania. Niemiecka organizacja ekologiczna Deutsche Umwelthilfe zarzuca jednak, że firma pomaga w finansowaniu aparatu władzy Putina, a tym samym wojny.
W rzeczywistości Wintershall Dea wydobywa w Rosji gaz na własny rachunek, ale jest zobowiązany do jego lokalnej sprzedaży rosyjskiemu monopoliście Gazpromowi. Jak przyznaje niemiecka firma, nie ma ona też wpływu na to, czy i kiedy popłynie gaz zniszczonym rurociągiem Nord Stream 1, mimo że jest jego współwłaścicielem. Koncern czeka na wyniki prowadzonego śledztwa w sprawie sabotażu, jednocześnie ostrzega przed zagrożeniem dla zakładów produkcyjnych. Nad platformami wydobywczymi w Norwegii coraz częściej widuje się drony.
„Sami są sobie winni” – komentuje Bernd Freytag. „Każdy, kto (…) od lat robi interesy z Rosją, musi teraz pogodzić się również z tym, że stanie się pionkiem w rosyjskiej gospodarce wojennej, że nie wyprowadzi swoich dywidend z kraju i może nawet zostać wywłaszczony. Ci, którzy czerpią zyski w autokratycznym kraju, nie mogą skarżyć się na konsekwencje” – pisze. Ale to tylko jedna strona medalu. W oskarżeniach o „krwawe zyski” ginie fakt, że wiele firm i osób prywatnych skorzystało na tanim rosyjskim gazie. „Tani gaz był mile widziany nie tylko w gospodarce, był też pożądany politycznie” – czytamy w komentarzu.
Freytag przypomina, że kiedy macierzysta spółka Wintershall, czyli koncern BASF, rok po aneksji Krymu zdobył prawo do wydobycia gazu na Syberii, otrzymał gwarancje skarbu państwa. A zatem teraz, gdyby Rosja wywłaszczyła Wintershall, musiałby za to zapłacić niemiecki podatnik.