Francja po wyborach. Czy gambit Macrona zadziałał?
8 lipca 2024Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen i Jordana Bardelli (ZN) uplasowało się na trzecim miejscu w wyborach do francuskiego Zgromadzenia Narodowego. Zwyciężył blok Lewicy (NFL), wyprzedzając Ensemble – partię Emmanuela Macrona.
Przed wyborami – zarządzonymi przez prezydenta po fatalnym dla jego partii wyniku walki o Parlament Europejski – sondaże dawały duże szanse na samodzielną większość skrajnej prawicy. Emmanuel Macron zagrał va banque. Półtora miesiąca analitycy, media i społeczeństwo spierali się, czy jego gambit zadziała.
„Macron stracił legitymację do samodzielnych rządów”
– To zależy od tego, czy jesteś Francuzem, czy nie – odpowiada na to pytanie dr Celia Belin, szefowa francuskiego biura Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR). Ekspertka podkreśla, że Macron potencjalnie stracił jedną trzecią swoich posłów i większość, a oba rywalizujące z nim bloki – skrajna prawica i zmontowany spiesznie przed wyborami szeroki front lewicowy – wygrały z Ensemble pod względem udziału procentowego głosów (37,1 proc. – ZN i 26,3 proc. (NFL). I lewica, i prawica na tę chwilę zyskały ponad 50 miejsc w parlamencie.
– Dla Macrona szanse na utrzymanie władzy wyglądają więc dość ponuro. Jego partia będzie musiała wejść w koalicję lub będzie musiał spróbować powołać rząd techniczny – dodaje dr Belin. – Nie ma już bowiem legitymacji do samodzielnego rządzenia.
Ekspertka ECFR podkreśla, że jeśli cokolwiek przemawiałoby za tym, by uderzenie wyprzedzające w postaci przedterminowych wyborów uznać za sukces Pałacu Elizejskiego, byłaby to zmiana dominującej w politycznej przestrzeni narracji od czasu wyborów do Parlamentu Europejskiego. Istotnie, miesiąc temu Europa mówiła o marszu skrajnej prawicy po władzę, dziś media społecznościowe zalały obrazki jej rozradowanych przeciwników na paryskim Placu Republiki. Jednak jej zdaniem tak wygląda to tylko zza francuskiej granicy.
– W rzeczywistości narracja przesunęła się od wzrostu skrajnej prawicy do bardziej podzielonego elektoratu i Francji, którą nie da się rządzić. Tylko w taki sposób mogłabym uznać ten gambit za udany, ale się z tą diagnozą nie zgadzam – kwituje.
„Macron nie udowodnił jeszcze, że potrafi być Tuskiem”
Dopytywana, czy przykład Polski – gdzie rządzi szeroka koalicja konserwatywnej agrarnej prawicy, liberalnego centrum i lewicy – pokazuje, że taka szeroka koalicja jest sposobem na pokonanie skrajnej prawicy, ekspertka zastrzega, że Emmanuel Macron „nie udowodnił jeszcze, że jest w stanie być Donaldem Tuskiem”. I nie wiadomo, czy będzie w stanie zbudować szeroką koalicję, w której znajduje się tak zajadły jego przeciwnik, jak skrajnie lewicowy Jean-Luc Melenchon.
– Musiałby pokazać, że potrafi zbudować koalicję, negocjować swój program, zintegrować rozbieżne interesy polityczne i znaleźć ich wspólną płaszczyznę. A jak wiemy, w polityce zawsze był niczym Jowisz w Układzie Słonecznym. Nie potrafił iść na kompromisy i nie sięgał ani w lewo, ani w prawo w poszukiwaniu koalicji.
Celia Belin dodaje, że potencjał koalicyjny Lewicy i Ensemble istnieje, ale czas pokaże, co z tego wyjdzie. Skrajna lewica z pewnością będzie chciała mieć istotny głos, jeśli dojdzie do formowania rządu z udziałem Nowego Frontu Ludowego. A nie dalej jak kilka tygodni temu prezydent nazwał partię Jean-Luca Melenchona, France Insoumise (fr. Francja Nieujarzmiona – red.) „antysemicką”.
– Jedyną lekcją z ostatniej nocy jest to, że większość Francuzów i zdecydowała się nie dać władzy skrajnej prawicy. Ale wyborcy nie wyznaczyli kierunku tego, jak rządzić Francją – podkreśla dr Belin.
Klęska Le Pen i Jordana Bardelli
Po pierwszej turze wyborów jeszcze kilka dni temu zwolennicy lewicy i macroniści oddaliby zapewne połowę majątku, by zobaczyć Zjednoczenie Narodowe na trzecim miejscu za swoimi partiami. Dlaczego niedzielny wieczór dokładnie takie rozstrzygnięcie przyniósł?
– Zjednoczenie Narodowe wystawiło w niektórych okręgach zupełnie niekompetentnych kandydatów. Niektórzy byli rasistami, jawnymi antysemitami, jeszcze inni nie wykonali nawet minimum pracy potrzebnej do bycia przedstawicielami Zjednoczenia Narodowego, nie znali swoich okręgów. Ich niekompetencja i radykalizm zostały uchwycone na nagraniach wideo, które krążyły w sieciach społecznościowych, a następnie przedostały się do mediów głównego nurtu. I jestem pewna, że to musiało mieć wpływ na ich wyniki – mówi Celia Belin.
Ekspertka wskazuje na przypadek samego lidera skrajnej prawicy. Skonfrontowany czy to z premierem Gabrielem Attalem, czy to z kandydatami lewicowymi, sposobiący się jeszcze wczoraj do fotela premiera Jordan Bardella był, zdaniem dr Belin, tak radykalny, dyskryminujący i dzielący francuskie społeczeństwo na nierówne klasy, że było widoczne dla wielkiej rzeszy wyborców.
– Pokazali, że nie umieją wejść do głównego nurtu, że nie są gotowi do sprawowania władzy. I dlatego przegrali. Ale proszę pamiętać, że zdobyli 37 proc. głosów w II turze. Prawie 40% Francuzów zagłosowało zatem na partię, która jest zbyt radykalna, aby być u władzy. Ale też na partię, która jest strukturalnie niedoreprezentowana z powodu francuskiego dwuetapowego systemu wyborczego – zastrzega analityczka ECFR.
Prawica pokonana przez system wyborczy
– System taktycznie uniemożliwił skrajnej prawicy zdobycie władzy. Okazali się zbyt niekompetentni, by tę władzę sprawować, ale poczucie odrzucenia systemu jest nadal bardzo, bardzo silne na skrajnej prawicy i częściowo na lewicy – dodaje.
Zdaniem Celii Belin pozbawienie tak dużej grupy wyborców swojej reprezentacji u władzy wywoła „gniew i frustrację” i nie uzdrowi Francji, chyba, że prezydent stanie na wysokości zadania i naprawdę będzie potrafił rządzić z misją zasypywania podziałów i budowania konsensusu. Zwolennicy Le Pen mogą mówić o „zmowie” między Lewicą a Centrum, ale tak po prostu wygląda gra we francuskiej polityce: kandydaci tych formacji wzajemnie rezygnowali ze startu na korzyść konkurenta mającego większe szanse pokonać kandydata Zjednoczenia Narodowego w danym okręgu.
– System w pewnym sensie uniemożliwia skrajnej prawicy zdobycie władzy – kwituje Celia Belin. – W rzeczywistości chodzi o porozumienie jednej strony spektrum politycznego, dla której druga strona jest zbyt ekstremalna, aby można ją było dopuścić do władzy. I ostatecznie to wyborcy wykorzystali system wyborczy, który zapewnia im możliwość głosowania taktycznego. Ale rezultat wyborów może też oznaczać pat. Ostatecznie więc, gdyby Zjazd Narodowy naprawdę chciał władzy, powinien się unormować, odradykalizować.
– Większość Francuzów nie chce skrajnej prawicy u władzy, to pierwszy wniosek z wyborów. Drugi: Macron nie ma już większości, a Lewica może i uzyskała dobry wynik i wykonała świetną robotę taktyczną w kampanii, ale w rzeczywistości uzyskała mniejszą procentowo część głosów niż w 2022 roku – zwraca uwagę dr Belin. – Nie mam pojęcia, co może się wydarzyć. Myślę, że prawdziwa polityka dopiero się zaczyna. To wszystko może trochę potrwać – przewiduje. Jej zdaniem żadna z partii nie może ogłaszać sukcesu, ponieważ żaden z trzech zantagonizowanych bloków nie dostał mandatu do samodzielnych rządów.
Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!