Gabriel w „Tagesspieglu”: skończmy z niemiecką arogancją
19 września 2018„Niemcy są zbyt dużym krajem, by stać na boku. Niemcy nie mogą bezczynnie czekać na innych - ani przy próbach stabilizowania unii walutowej, ani przy walce ze społecznymi nierównościami, ani przy poprawie konkurencyjności Europy, ani tym bardziej w kwestiach dotyczących polityki bezpieczeństwa i obrony" – pisze były szef MSZ Sigmar Gabriel w autorskim tekście opublikowanym w środę na łamach „Tagesspiegla”.
„Niemcy muszą na nowo nauczyć się, jak sprostać wyzwaniom. Czy są do tego przygotowane?” – pyta polityk SPD i odpowiada: „Najwidoczniej nie”.
„Nasi sąsiedzi postrzegają Niemcy jako kraj, który tak bardzo wierzy w swoją pozytywną misję, że nie rozumie innych, a nawet lekceważy ich i patrzy na nich z góry” – pisze Gabriel. Wśród przykładów wymienia niemiecką politykę energetyczną, umowy o wolnym handlu i kryzys migracyjny.
Wielki gest czy szantaż?
Szczególnie dużo uwagi poświęca Gabriel temu ostatniemu problemowi. „Podczas gdy przeważająca większość Niemców jesienią 2015 roku myślała, że wykonując wielki gest (przyjęcia uchodźców) daje dowód swojego humanitaryzmu, większość pozostałych europejskich krajów poczuła się szantażowana przez Niemców” – tłumaczy niemiecki socjaldemokrata.
Gabriel przyznaje, że sam też nie dostrzegł wówczas tego problemu. Przypomniał, że podczas rozmowy telefonicznej z Merkel przeprowadzonej 4 września 2015 r. mowa była o wpuszczeniu do Niemiec od czterech do sześciu tysięcy uchodźców z Węgier, którzy koczowali w trudnych warunkach na dworcu w Budapeszcie. Koalicja rządowa Angeli Merkel postanowiła 6 września, że ten gest pozostanie wyjątkiem.
„Reszta jest znana. Decyzja okazała się iluzją. Tylko w ciągu weekendu przyjechało 20 tys. migrantów (w 2015 r. 890 tys. - DW)” – pisze Gabriel.
Gabriel zaznacza, że wielka gotowość Niemców do pomocy była zaskoczeniem dla władz. „Mieliśmy wrażenie, że możemy teraz udowodnić światu, że nic nie pozostało z nacjonalistycznych i nieludzkich Niemiec” – zaznacza polityk SPD.
„Im bardziej celebrowaliśmy naszą moralność, tym bardziej nasi sąsiedzi kręcili głowami” – kontynuuje autor. Przyznaje, że Niemcy wkalkulowali ryzyko obniżenia bezpieczeństwa i nie konsultowali się z sąsiadami. Pomysł wysłania uchodźców do innych krajów według kwotowego klucza podzielił Unię Europejską tak mocno, jak nigdy przedtem – podkreśla Gabriel.
Niemiecka arogancja
Działania wynikające z humanitarnego impulsu odebrane zostały w Europie jako niemiecka arogancja. Szybko stało się jasne, że to nie „zapóźnieni i nienowocześni” Wschodni Europejczycy, którzy odmówili przyjęcia uchodźców są problemem dla Europy, lecz to my Niemcy jesteśmy za to odpowiedzialni – przyznaje.
Niemcy są przekonane, że działają nie w imię swoich interesów, lecz w interesie ludzkości, w interesie Europy, nie pytając innych krajów o zdanie. Niemcy nie działają jak imperialna potęga, lecz jak państwo przekonane, że ma rację – czytamy w „Tagesspieglu”.
Przed zjednoczeniem Niemiec Republika Federalna nigdy nie miała ambicji politycznego czy moralnego przewodzenia Europie, a jej gospodarczy prymat realizowany był po cichu, w niewidoczny sposób. Może Niemcy powinny powrócić do tych czasów, gdy ich stolicą było Bonn? – kończy prowokacyjnym pytaniem swój wywód Gabriel.