Homofobia w Niemczech: zagrożenie i niepewne statystyki
9 września 2022Muenster, Augsburg, Brema: trzy niemieckie miasta, trzy brutalne ataki na osoby LGBT+. Jeden z nich zakończył się tragicznie - śmiercią transpłciowego mężczyzny. Podczas Christopher Street Day (dzień pamięci dla społeczności LGBT+ - przyp. red.) w Muenster Malte C. stanął w obronie grupy zaatakowanych i obrażanych lesbijek. Agresor zaatakował również jego. Malte odniósł ciężkie obrażenia mózgu i zmarł po sześciu dniach w śpiączce.
Wywołało to poruszenie. Współprzewodnicząca SPD Saskia Esken wyraziła na Twitterze współczucie: „Ten czyn to brutalne przypomnienie, że przemoc wobec ludzi LGBT+ trwa. Każdego tygodnia. Każdego dnia”.
Rzeczywiście, każdego dnia zgłaszane są w Niemczech dwa homofobiczne ataki, przy czym niemieckie ministerstwo spraw wewnętrznych samo przyznaje, że ich ukryta liczba może być bardzo wysoka.
Organizacje, jak Związek Lesbijek i Gejów w Niemczech (LSVD), oraz policja zakładają, że nawet 90 proc. przypadków pozostaje niezgłoszonych. Wiele ataków ma związek z paradami równości i rocznicą Christopher Street Day.
Alfonso Pantisano z zarządu LSVD się temu nie dziwi. – Widoczność zawsze oznacza też zagrożenie. W efekcie każde spotkanie osób LGBT+, podczas którego pokazują się publicznie, to dla nich też niestety narażenie się na niebezpieczeństwo. Musimy mówić o tym otwarcie – podkreśla Pantisano w rozmowie z DW.
Błędem jest jednak ograniczanie problemu do spotkań i parad: – Te ataki mają miejsce każdego dnia tygodnia. W każdej godzinie, na każdej ulicy. To się dzieje w metrze, w autobusie, na szkolnym dziedzińcu, w zakładach, klubach, centrach handlowych. Tak naprawdę nigdy – nawet jeśli to zabrzmi drastycznie – nie jesteśmy bezpieczni.
Homofobia w statystykach
Dopiero od 2020 r. Federalny Urząd Kryminalny ewidencjonuje homofobiczne czyny poza kategorią „orientacja seksualna” także w rubryce „płeć/tożsamość płciowa”. W obu kategoriach liczba zgłaszanych przypadków poważnie wzrosła, o 50, a nawet 66 proc.
Ataki przeciwko osobom transpłciowym nie są ewidencjonowane oddzielnie. Dla Alfonso Pantisany tak różne kategorie nie są do końca zrozumiałe, bo nie prowadzą do transparentności. – Na końcu to jest przemoc. Czy ktoś jest napadnięty, bo jest osobą trans, czy dlatego, że szedł z innym mężczyzną za rękę przez miasto, to zawsze przestępstwo nienawiści przeciw osobom LGBT+ – mówi.
Jest też inny problem. Co prawda w Berlinie notuje się ponadprzeciętnie dużo przypadków – stolica od lat wzorowo je ewidencjonuje. Oznacza to też jednak, że w pozostałych landach homofobiczne przestępstwa nie pojawiają się jako takie w statystykach. – Gdy idę na policję w Monachium, Stuttgarcie czy we Frankfurcie i mówię, że zostałem zaatakowany, bo jestem gejem, być może zostanie z tego jedynie naruszenie nietykalności cielesnej, ale tło zdarzenia nie zostanie zarejestrowane. Ten czyn zniknie więc ze statystyk. W Berlinie jest inaczej, ponieważ policja jest w tej kwestii dobrze przeszkolona.
Przemoc motywowana politycznie
Śmierć Malte C. w Muenster spowodowała też debatę nt. sprawców homofobicznych ataków. Niekórzy z nich to młodzi mężczyźni, nierzadko ze środowisk muzułmańskich czy imigracyjnych.
Mówił o tym w rozmowie z dziennikiem „Bild” Ahmad Mansour, ekspert ds. islamizmu. Komentował sytuację domniemanego sprawcy z Muenster, który jest Czeczenem: – Wśród Czeczenów nienawiść wobec homoseksualistów jest szeroka. Także wśród mężczyzn z Afganistanu czy Syrii. Wraz z migracją z tych krajów rośnie w Niemczech homofobia.
Jednak rzut oka na dane Federalnego Urzędu Kryminalnego pokazuje, że osobom transpłciowym grozi wprawdzie niebezpieczeństwo ze strony religijnych ideologii, ale przede wszystkich – ze strony środowisk prawicowych.
Zarówno czyny karne w kategorii „płeć/tożsamość płciowa”, jak i „orientacja seksualna” są w dużej mierze dokonywane przez prawicowych sprawców. Większość z nich nie mogła jednak zostać przyporządkowana, ponieważ koniec końców homofobiczne przestępstwa dotyczą każdej grupy społecznej.
"Politycy przespali cały rok"
Śmierć Malte C. obudziła polityków. Pełnomocnik Bundestagu ds. LGBT+ Sven Lehmann rozesłał do różnych stowarzyszeń plan działań przeciw trans- i homofobii. Organizacje te od dawna się go dopominały. To jednak wciąż za mało – mówi Alfonso Pantisano z LSVD.
Niemcy wciąż pozostają w tyle za innymi krajami, np. jeśli chodzi o ustawę ws. samookreślenia się osób transpłciowych czy krwiodawstwa dla homoseksualistów, które wciąż nie jest w Niemczech dozwolone. Państwa, takie jak Malta czy Argentyna, są pod tym względem bardziej zaawansowane.
Pozostaje jeszcze jedno zaniedbanie – jesienią ubiegłego roku podczas konferencji ministrów spraw wewnętrznych landów zdecydowano o powołaniu grupy roboczej ds. zwalczania przemocy homo- i transfobicznej. – Powinna ona obradować pierwszy raz już we wrześniu – przypomina Pantisano. – Politycy przespali cały rok. Żyjemy w kraju, który zawsze chętnie obiecuje stać za różnorodnością, ale Niemcy – w moim przekonaniu – mają z różnorodnością problem. I na to musimy reagować – dodaje.
Dlatego Pantisano wciąż się zastanawia, czy niektórych ataków, np. tego na Malte C., można by uniknąć, gdyby politycy nie przespali tego roku.