Joanna Bator w Die Welt: „Polski chór nienawiści”
19 marca 2016Dziennik zamieszcza wywiad z Joanną Bator w związku z wydaniem niemieckiego przekładu jej książki „Ciemność, prawie noc”, uhonorowanej nagrodą Nike. Pisarka powraca w niej do swego rodzinnego Wałbrzycha, gdzie jako dziecko obcowała ze śladami niemieckiej historii miasta i mieszkała w mieszkaniu należącym niegdyś do niemieckiej rodziny. Fakt, że przedtem w naszym mieszkaniu mieszkali inni, robił na mnie duże wrażenie – wspomina Bator i podkreśla, że w latach powojennych mieszkańcy próbowali wyprzeć ze świadomości niemiecką przeszłość tego miejsca.
W dorosłym życiu Joanna Bator chętnie mieszkała za granicą - w Nowym Jorku czy Japonii. To tam, pracując nad swoją powieścią, zaczęła studiować polskie fora internetowe. „To było dla mnie odkrycie, zupełnie jakbym była XIX-wiecznym antropologiem, który nagle przybywa do nieznanych wiosek w Papui-Nowej Gwinei. Wspomina, że to, co w powieści „Ciemność, prawie noc” miało posłużyć jedynie stworzeniu ducha grasującego po forach, stało się pracą na pograniczu literatury i etnografii. „Byłam zszokowana poziomem mizoginii, antysemityzmu i wrogości do obcych. Obserwowałam proces, w którym tradycyjnie znienawidzona postać Żyda zamienia się w Araba, na którego kieruje się teraz cała nienawiść”.
W książce pojawia się polski chór nienawiści. Chór przejmuje język agresorów, mówi między innymi o komorach gazowych. „Fakt, że Polska była ofiarą ludobójstwa, nie oznacza, że ofiara nie może stać się także sprawcą”. Własne doświadczenia ucieczki i wypędzenia jedynie w pojedynczych wypadkach czynią ludzi bardziej empatycznymi w stosunku do innych, którzy doznają tego samego losu – mówi pisarka w wywiadzie dla Die Welt. „Byłoby naiwnością sądzić, że uchodźcy, których wpuszczamy do swoich krajów, będą zawsze wdzięczni, przyjaźni, empatyczni i że będą się zachowywać tak, jakby to się nam podobało. To są ludzie wyrwani ze swoich społeczeństw, którzy nie rozumieją naszego kraju, są wściekli i przeżywają traumę”.
Przyczyn niechęci swoich rodaków do uchodźców Joanna Bator upatruje w polskim Kościele katolickim i prawicowych mediach. Dawniej także komunistyczna propaganda usiłowała niwelować wszelkie różnice między ludźmi, wszyscy mieli być tacy sami, równi. Pisarka opowiada, że w pokoleniu jej rodziców są miliony ludzi, którzy nigdy nie mieszkali obok obcego, którzy w ogóle nie znają tego sposobu rozumowania, że ktoś może być „obcy”, a zarazem interesujący czy miły. „To, co obce, zawsze jest groźne”.
Opr. Monika Sieradzka