Od 2015 r. bez mała każdemu spotkaniu ministrów finansów strefy euro towarzyszył stereotypowy komentarz przedstawicieli greckiego rządu: „pewne konserwatywne kręgi” w Europie życzą sobie, by Hellada opuściła wspólną walutę i wróciła do drachmy. Ale oczywiście będzie się robiło wszystko, żeby temu zapobiec, głoszono z głębokim przekonaniem.
Kto jednak należał właściwie do tych bliżej nieokreślonych„kręgów", o których mówiono konspiracyjnym szeptem? Z greckiego punktu widzenia przede wszystkim jeden: Wolfgang Schäuble, długoletni minister finansów w Berlinie i zagorzały orędownik solidnej polityki budżetowej.
Ten, który zaproponował grexit
Ateńska prasa raz po raz przypomina spotkanie Schäublego i jego ówczesnego greckiego kolegi Evangelosa Venizelosa we Wrocławiu we wrześniu 2011. W czasie ich rozmowy niemiecki minister otwarcie zaproponował Grecji opuszczenie za obopólną zgodą strefy euro lub przynajmniej uznał tę opcję za realistyczną, przedstawiając do tego plan wdrożenia jej w życie. Venizelos był ponoć zszokowany. Nie dlatego, że ponownie pojawił się temat tabu grexit, tylko dlatego, że propozycja z Berlina była do najdrobniejszego szczegółu tak dobrze przygotowana, że mogło się kryć w niej tylko jedno przesłanie: „To poważna propozycja!”. Najpóźniej od tego wypadu w stronę drachmy Schäuble uchodzi w Grecji za budzącą grozę potęgę czającą się za ryzykiem potencjalnego grexitu.
Zapomina się przy tym, że Schäuble myśli strategicznie, a jego propozycje służą, jakby nie było, do końca przemyślanym, konkretnym celom politycznym – nawet, jeżeli może nie każdy jest nimi zachwycony. Byłoby sensowne, gdyby Ateny wysunęły kontrpropozycje do pomysłów Schäublego, a w idealnym wypadku konkretne, polityczno-ekonomiczne koncepcje. Grecki rząd mógłby wówczas współdecydować w dyskusji, która i tak się odbywa – z Grecją czy bez niej. Niestety długą i częściowo mało chlubną tradycję ma w Helladzie personifikowanie polityki. Często wyborca kurczowo, jak ostatniej deski ratunku, trzyma się rzekomego wybawcy, który obiecuje mu gwiazdkę z nieba. A sporadycznie karze też nowo wybrany rząd, bo obarcza go odpowiedzialnością za wszystko, za sytuację polityczną i w kraju, i na świecie.
Kozłów ofiarnych i hultajów szykujących rzekome spiski przeciwko Grecji szczególnie chętnie szuka się za granicą. W takiej sytuacji trudno się dziwić, że minister finansów z Berlina obarczany jest wyłączną winą za wieloletnią zapaść finansową Grecji.
Strach przed liberalnym ministrem finansów
Tyle, że problemów się w ten sposób nie rozwiąże. A może jednak? Czy z następnym ministrem finansów w Berlinie wszystko będzie lepiej? Podczas swojej ostatniej wizyty w Grecji szef Eurogrupy Jeroen Dijsselbloem chciał z góry zapobiec takim nieporozumieniom. "Wolfgang Schäuble nie jest ani po stronie Grecji ani przeciwko niej, on wierzy w Europę" – powiedział w wywiadzie dla ateńskiej gazety „Kathimerini”. "Dlatego przywiązuje tak dużą wagę do tego, żebyśmy wcielili w życie uzgodnienia" – stwierdził jednoznacznie. W następnych tygodniach urząd ministra finansów może objąć polityk liberałów, Christian Lindner albo Hermann Otto Solms, którzy domagają się tego jeszcze bardziej dobitnie niż Schäuble czy Dijsselbloem.
Nawet lewicowi politycy w Helladzie zdają się to przeczuwać. I od czasu do czasu wypowiadają słowa, które jeszcze kilka miesięcy temu byłyby nie do pomyślenia. Choćby Stelios Kouloglou, eurodeputowany lewicowej Syrizy. – Być może nadejdzie chwila, kiedy jeszcze będziemy wzdychać za Schäublem – stwierdził jeszcze przed wyborami do Bundestagu.
Jannis Papadimitriou
tł. Elżbieta Stasik