Konflikt Czechy-Rosja. Nic już nie będzie tak samo
23 kwietnia 2021„Jeżeli nie będziemy mówić jednym głosem (…), to musimy się liczyć z tym, że zostaniemy opuszczeni. Tego uczy nas cała nasza historia” – napisał w środę, 21 kwietnia, arcybiskup praski i prymas Czech kardynał Dominik Duka w liście do prezydenta. Milosz Zeman jest jedynym z czołowych przedstawicieli Republiki Czeskiej, który do tej pory nie zabrał głosu w sprawie najnowszego konfliktu z Rosją, najpoważniejszego ze wszystkich, do jakich doszło między Pragą a Moskwą po 1989 roku.
Wybuch w Vrbieticach: uzasadnione podejrzenie
Kilka dni wcześniej, w sobotę 17 kwietnia, premier i szef ruchu ANO Andrej Babisz oraz wicepremier, minister spraw wewnętrznych i przewodniczący socjaldemokracji CzSSD Jan Hamáczek zwołali dziennikarzy na nadzwyczajną konferencję prasową. Mówili o uzasadnionych podejrzeniach, że za wybuch składu amunicji z 16 października 2014 roku w Vrbieticach na wschodzie Czech odpowiedzialna jest Rosja. Przypomnieli, że zginęli wtedy dwaj obywatele Czech, a straty i koszty usuwania szkód sięgnęły miliarda koron (około 40 milionów euro).
Pełniący wówczas obowiązki szefa dyplomacji Hamáczek poinformował, że nakazał wydalenie 18 pracowników rosyjskiej ambasady w Pradze, których czeskie tajne służby jednoznacznie zidentyfikowały jako agentów rosyjskich wywiadów: cywilnego SWR i wojskowego GRU.
Podczas gdy obaj politycy mówili o szokujących wynikach śledztwa, policyjna formacja antymafijna NCOZ opublikowała listy gończe za dwoma oficerami rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU – tymi samymi, których ściga policja brytyjska w związku z zamachem na Sergieja Skripala i jego córkę Julię. Obaj przebywali w Czechach od 11 do 16 października 2014 roku, czyli byli tam wtedy, gdy eksplodował magazyn w Vrbieticach.
Wet za wet. I jeszcze trochę
Rosja odpowiedziała nazajutrz wydaleniem 20 pracowników ambasady w Moskwie. O dwóch więcej niż Czesi.
Czechy uznały to za działanie niewspółmierne, gdyż rosyjska odpowiedź sparaliżowała pracę ich przedstawicielstwa w Moskwie, w którym pozostało tylko siedmiu dyplomatów. Tymczasem Rosja wciąż jeszcze ma w Pradze 27 dyplomatów. Dysproporcja personelu bez statusu dyplomatycznego też jest ogromna: Czesi mają w rosyjskiej stolicy 25 takich pracowników, podczas gdy Rosjanie w czeskiej aż 67. W Pradze zaczęły mnożyć się głosy, by zlikwidować tę nierówność. Senat wezwał nawet, by ograniczyć liczbę rosyjskich dyplomatów do jednego – ambasadora.
Nominowany w środę na nowego szefa dyplomacji Jakub Kulhánek nie zdecydował się jednak na aż tak radykalny krok. Urzędowanie zaczął od rozmowy z rosyjskim ambasadorem Aleksandrem Zmiejewskim, któremu przedstawił ultimatum: albo do czwartkowego południa Rosja zgodzi się na powrót wszystkich wydalonych pracowników czeskiej ambasady, albo zostaną wyrównane liczby pracowników obu przedstawicielstw.
Rosja nie zareagowała. W czwartek po południu minister Kulhánek w obecności premiera Babisza i wicepremiera Hamáczka zakomunikował więc: „Zgodnie z artykułem 11 konwencji wiedeńskiej [o stosunkach dyplomatycznych] ograniczamy liczbę rosyjskich dyplomatów w Pradze do obecnego stanu naszej ambasady w Moskwie. Decyzja ta obowiązuje od dziś, Rosja ma czas na wycofanie swoich ludzi do końca maja”. Chodzi zatem o zmniejszenie personelu rosyjskiej ambasady o ponad 60 osób.
Kamień graniczny
– Myślę, że ta sobotnia konferencja prasowa jest kamieniem granicznym między tym, co w stosunkach między oboma krajami było przed nią, a co będzie po niej – mówi DW Pavel Havlíczek, zajmujący się Rosją i krajami Partnerstwa Wschodniego analityk praskiego think tanku AMO (Stowarzyszenie Spraw Międzynarodowych). – Na krótką metę na pewno nie uda się tych stosunków poukładać na nowo, a otwartą kwestią pozostaje, czy da się to zrobić w ogóle. Były złe, będą jeszcze gorsze, a być może nawet katastrofalne – ocenia ekspert. – Wszystko zależy od tego, jak i czy w ogóle uzyskamy wsparcie zagranicznych partnerów, szczególnie z Unii Europejskiej i NATO.
Pierwsze wyrazy solidarności nadeszły z Grupy Wyszehradzkiej. – Paradoksalnie jednak inicjatywa nie wyszła ze strony polskiej prezydencji, lecz od słowackiego ministra spraw zagranicznych Ivana Korczoka – zwraca uwagę Havlíczek. – Być może Polacy nie chcieli zbytnio prowokować węgierskich kolegów?
Solidarni z Czechami
Słowacja jest też pierwszym i jak na razie jedynym państwem, które postanowiło aktywnie wesprzeć Czechów i w geście solidarności z nimi wydaliła w czwartek trzech rosyjskich dyplomatów. Dostali tydzień na powrót z Bratysławy do domu. Decyzja była oparta na pracy służb wywiadowczych – informował minister Korczok, który wystąpił przed dziennikarzami razem z premierem Eduardem Hegerem.
Solidarność z Czechami, choć jak na razie jedynie werbalną, wyraziła Rada Północnoatlantycka, najwyższy organ NATO. Czy Sojusz zdecyduje się na konkretne wspólne działania, nie wiadomo. Czeski ambasador przy NATO Jakub Landovský zwrócił uwagę, że po otruciu Skripalów i wydaleniu dyplomatów z Wielkiej Brytanii minęły prawie dwa tygodnie nim doszło do skoordynowanych działań Sojuszu.
Z nowym ministrem spraw zagranicznych Czech Jakubem Kulhánkiem rozmawiał w czwartek telefonicznie szef niemieckiej dyplomacji Heiko Maas. Gratulował mu objęcia urzędu i zaproponował pomoc, by utrzymać działanie czeskiego przedstawicielstwa w Rosji. „Ambasady Czech i Niemiec w Moskwie są już w bezpośrednim kontakcie” – informował wieczorem internetowy serwis informacyjny „Seznam Zprávy” z odwołaniem na źródła dyplomatyczne.
Po ministrach zdzwonili się szefowie obu rządów. „Właśnie rozmawiałem z Angelą Merkel. Informowałem ją o obecnej poważnej sytuacji w stosunkach czesko-rosyjskich. Poprosiłem ją jednocześnie o wsparcie bilateralne oraz w ramach UE i NATO. Zapewniła mnie, że Niemcy twardo za nami stoją” – relacjonował Andrej Babisz.
Praktyczną pomoc zaproponował Pradze również minister spraw zagranicznych Litwy Gabrielius Landsbergis. Podobnie Wielka Brytania jest przygotowana do udzielania Czechom dyplomatycznego wsparcia.
Czego uczy historia?
Czesi powinni dobrze rozumieć, co znaczą słowa kardynała Duki o ich historii. W najnowszych dziejach zostali opuszczeni kilka razy. Po raz pierwszy 29-30 września 1938 roku w Monachium, kiedy Chamberlain i Daladier oddali część ich kraju Hitlerowi. Po raz kolejny kilka miesięcy później, kiedy 15 marca 1939 roku III Rzesza sięgnęła po resztę. I znów niespełna dziewięć lat później, gdy 25 lutego 1948 roku komuniści siłą przejęli władzę. Wreszcie w nocy z 20 na 21 sierpnia 1968 roku, kiedy armie państw Układu Warszawskiego zakończyły ich krótką wiosnę wolności.
Widocznie sobotnia konferencja prasowa premiera Babisza i wicepremiera Hamáczka uświadomiła im, że historia się powtarza. I postanowili, że tym razem do tego nie dopuszczą.