Koronakryzys. „Tafel Deutschland” żywi młodych Niemców
28 czerwca 2020Późnym przedpołudniem w jednej z sieci sklepów organizacji „Deutsche Tafel e.V.” w Bochum-Wattenscheid Aenni Gorks obsługuje cierpliwych klientów, zwracając jednocześnie uwagę na obowiązkowe maski ochronne i zachowanie odstępu. Pomimo narastającego upału starsza pani nie traci dobrego nastroju. Około stu osób czeka jeszcze na przydział żywności.
Zamknięte punkty wydawania
W magazynach sklepu jest chłodniej. Wolontariusze sortują główki sałaty, chleb, owoce. Około 45 ton żywności tygodniowo wydawane jest mieszkańcom Bochum i okolic. Tafel w Wattenscheid, z własnym społecznym domem towarowym i centrum integracyjnym, jest jednym z największych takich miejsc w Zagłębiu Ruhry. Zazwyczaj około 16 tys. potrzebujących zaopatruje się tygodniowo w kilku punktach wydawania żwyności. Ale od czasu wybuchu pandemii wszystko się zmieniło. − Aby chronić wolontariuszy, musieliśmy zamknąć niektóre nasze punkty dystrybucji − mówi Manfred Baasner, prezes oddziału „Tafel e.V.” z Bochum-Wattenscheid. Wszystko odbywa się teraz w centrali organizacji. Panuje ogromny pośpiech. Ale, jak zapewnia prezes: „nie było tygodnia, w którym by nas zabrakło”. Zwłaszcza gdy zapotrzebowanie jest tak duże, trzeba pomóc szybko i bez komplikacji - najlepiej "po cichu i bez rozgłosu".
Annemarie pcha wózek z zakupami do lady z chlebem. W koszyku ma już warzywa, jogurt i kilka czekoladowych zajączków wielkanocnych.−To wszystko nie jest dla mnie −zastrzega się kobieta.
−Moja matka ma 84 lata i demencję. Coś jej zaniosę. A mój sąsiad nie może już chodzić i on też coś dostanie –tłumaczy.
Trudno dotrzeć do wszystkich potrzebujących
W czasach pandemii sklepy „Tafel e.V.” szybko dostosowały się do zmiany warunków. Jednak kilka punktów wydawania żywności jest nadal zamkniętych, a oferta ze względu na zasady dotyczące zachowania odstępów pozostaje ograniczona. Do tego - zwłaszcza wśród osób starszych - dochodzi strach przed infekcją. – Obecnie nie jesteśmy w stanie dotrzeć do wszystkich ludzi potrzebujących naszego wsparcia – mówi Jochen Bruehl prezes organizacji „Tafel e.V.” w Niemczech. Wywołuje to duże zaniepokojenie. – Bo widzimy, że kryzys dotyka szczególnie najbiedniejszych – mówi Bruehl. Rodziny miały większe wydatki na żywność, bo musiały żywić dzieci wyłącznie w domu. Starszym ludziom brakuje nie tylko pożywienia, ale i kontaktów społecznych.
Wielkie pragnienie rozmów
−Jasne, że nie chodzi wyłącznie o jedzenie − potwierdza opinię Jochena Bruehla Aenni Gorks, która od 20 lat jest wolontariuszką w sklepie Tafel w Wattenscheid. – Wielu ludzi chce tylko porozmawiać. Niektórzy przychodzą już o siódmej rano, bo są samotni. To przykra sprawa – uważa kobieta.
Jest krótko po dwunastej i Aenni przepuszcza ostatnich czekających na przydział żywności. Sklep opuszcza właśnie Alan. Pakuje do swoich toreb mango i morele. – Z tego moje córki będą szczególnie zadowolone – mówi trzymając w ręku torebkę budyniu czekoladowego. Trzydziestoletni Alan pochodzi z Gruzji i ma dwie córki. Z powodu koronakryzysu stracił pracę w sąsiednim mieście. Teraz wykorzystuje czas na szlifowanie niemieckiego, by jak najszybciej zdobyć stałe zatrudnienie. Ale do tego czasu zdany jest na pomoc Tafel.
Coraz więcej młodych ludzi
−W ostatnich tygodniach mamy do czynienia z nową formą zapotrzebowania na naszą pomoc –wskazuje Jochen Bruehl. Chodzi o młodych ludzi, którzy do niedawna nie korzystali z usług Tafel, a teraz „płaczą z uczuciem ulgi, bo dostają coś do jedzenia i mogą znowu zapełnić lodówkę”. Szczególnie u osób, które po raz pierwszy zasiadają do wspólnego stołu pojawia się zażenowanie i wielkie uczucie wstydu. – Kiedy pytam czy są przy stole nowe osoby, często płyną łzy – przyznaje Aenni Gorks. Dlatego wszystkich pracowników bardzo cieszy każda dobra wiadomość, że ktoś z dotychczasowych klientów znalazł nową pracę.
Zapotrzebowanie jest wielkie, ale solidarność większa
Od wybuchu pandemii napływają nie tylko złe wiadomości. W ostatnich tygodniach wiele osób skontaktowało się z kierownikiem Tafel w Wattenscheid Manfredem Baasnerem i zaoferowało pomoc. Jedną z nich jest Tobias Schmelter. Ma 24 lata i od miesiąca pomaga w sklepie. Wczesnym rankiem objechał już okoliczne targowiska i wrócił z darowaną żywnością. Teraz sortuje jabłka i gruszki do zielonych skrzynek. – To całkiem przyjemne zajęcie. Nie siedzisz tylko za biurkiem, ale wychodzisz, pomagasz przy dystrybucji i czyszczeniu skrzynek – mówi absolwent kierunku budowy maszyn na Uniwersytecie w Bochum. Jak twierdzi w czasach pandemii trudno o spotkania z przyjaciółmi czy szukanie pracy. Dlatego mając dużo wolnego czasu Tobias postanowił go pożytecznie wykorzystać i wpadł na pomysł z wolontariatem w Tafel.
W całych Niemczech działa obecnie 918 sklepów „Tafel e. V.”, które zaopatrują prawie pół miliona ludzi.
Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na facebooku! >>