Koronawirus psuje szyki sportowcom
30 stycznia 2020Bokserzy, piłkarki ręczne, lekkoatleci, narciarze alpejscy – wszyscy ci sportowcy muszą zmienić swoje plany. Epidemia koronawirusa w Chinach postawiła na głowie międzynarodowy kalendarz zawodów. Alfons Hoermann, prezes Niemieckiego Olimpijskiego Związku Sportowego (DOSB) uważa nowy koronawirus za największe ryzyko w drodze na Igrzyska Olimpijskie w Tokio: „Jest to poważny problem, ponieważ nie ma innej dziedziny, która bardziej niż sport żyje z wymiany międzynarodowej”.
Z obawy przed koronawirusem odwołano już halowe mistrzostwa świata w lekkoatletyce w Nankinie, które miały się odbyć 13-15 marca 2020. Nie będzie też rywalizacji mężczyzn w zjeździe i supergigancie planowanej na 15 i 16 lutego br. w Yanqing pod Pekinem. „Bardzo żałujemy, że zostaliśmy zmuszeni do podjęcia takiej decyzji, zwłaszcza, że miały to być pierwsze zawody Alpejskiego Pucharu Świata rozegrane w Chinach i pierwszy, oficjalny test tras olimpijskich Pekin 2022”, powiedział szef Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) Gian Franco Kasper.
Niemieccy alpejczycy, jak choćby Thomas Dressen, i tak mogli samodzielnie zadecydować, czy pojadą na zawody czy nie, podkreślił Stefan Schwarzbach z Niemieckiego Związku Narciarskiego (DSV) w rozmowie z Deutsche Welle przeprowadzonej jeszcze przed decyzją FIS. Jak dodał, tak postępował związek w sytuacjach porównywalnych. „Rozważamy zazwyczaj wszystkie aspekty z komisją medyczną Niemieckiego Olimpijskiego Związku Sportowego, która przedstawia nam i sportowcom swoją ocenę”, wyjaśnił Schwarzbach.
Największe obawy sportowców, funkcjonariuszy i sponsorów budziło przy tym nie tyle ryzyko zarażenia się koronawirusem, ile bardzo realna sytuacja – zakaz opuszczenia Chin. Po odwołaniu zawodów przez FIS przynajmniej ten problem odpadł.
Ekspert: Rygorystyczne przepisy są sensowne
Jest to bardzo prawdopodobny scenariusz, ponieważ chiński rząd, inaczej niż w 2002 r. po wybuchu epidemii SARS, tym razem zdecydowanie zwalcza nowy koronawirus, ogłaszając m.in. rygorystyczne ograniczenia w podróżowaniu. Wydarzenia sportowe, takie jak planowane na luty halowe mistrzostwa świata w lekkoatletyce, zostały odwołane, kolejne zaś – przełożone do innych krajów. Zdaniem prof. Martina Exnera to słuszny krok. – Chińskie władze sięgają po bardzo zdecydowane środki zaradcze, ponieważ trzeba zakładać, że niewiele jeszcze wiemy ani o źródłach choroby, ani o sposobach jej przenoszenia – mówi Exner, dyrektor Instytutu Higieny i Zdrowia Publicznego Kliniki Uniwersyteckiej w Bonn. – Należy unikać zgromadzeń, takich jak np. na stadionach. Są to sprawdzone środki prewencyjne – zaznacza ekspert.
Ryzyko zakażenia jest obecnie wysokie i dopóki nie będzie szczepionki lub skutecznej terapii, należy tłumić rozpowszechnianie się choroby za pomocą klasycznych środków higieny. – Decydujący głos ma przy tym Światowa Organizacja Zdrowia – podkreśla Exner.
Także organizacje sportowe podejmują swoje decyzje w oparciu o ocenę ryzyka WHO. Dopiero, gdy liczba infekcji zacznie się utrzymywać na niezmienionym poziomie lub zacznie spadać, można będzie odwołać alarm, „ale w tej chwili nic na to nie wskazuje”.
Wirus i olimpijskie marzenia
Zdaniem lekarza sportowego Michaela Fritza to dobrze, że eksperci WHO i odpowiednie urzędy czuwają nad zapobieganiem rozprzestrzeniania się wirusa. Nie widzi jednak powodów do dużych obaw. – To, co wiemy dotąd o tej chorobie, pozwala wnioskować, że nie jest ona bardziej poważna lub śmiertelna niż normalna grypa – mówi Fritz. Ostatnia fala grypy zimą 2017/18 tylko w Niemczech pociągnęła za sobą blisko 25 tys. ofiar śmiertelnych. Mimo to „nie został odwołany żaden mecz Bundesligi, chociaż każdorazowo na stadionach gromadzą się dziesiątki tysięcy kibiców”.
Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na Facebooku! >>
Nic jednak dziwnego, że sportowcy obawiają się zainfekowania koronawirusem. Choroba mogłaby zagrozić uczestniczeniu w Igrzyskach Olimpijskich, wydarzeniu najważniejszym dla każdego sportowca. Zakażenie całkowicie by postawiło na głowie trening, cały plan przygotowań, niewykluczone też, że mogłoby mieć długofalowe konsekwencje zdrowotne. – Takie poważne choroby wirusowe mogą wywołać zapalenie mięśnia sercowego – tłumaczy lekarz sportowy Fritz. Powrót do formy mógłby wówczas trwać bardzo długo.