Media na Węgrzech. Taktyka salami Orbána
16 września 2020Najnowszy taki przypadek dotyczy stacji informacyjno-publicystycznej „Klubrádio”. Pod koniec ubiegłego tygodnia państwowy urząd ds. mediów NMHH, obsadzony przez szefa rządu Viktora Orbána oraz lojalnych członków, ogłosił, że nie przedłuży licencji na nadawanie, która wygasa w lutym przyszłego roku. Uzasadnienie: nadawca wielokrotnie łamał prawo medialne.
Ostatni bastion niezależnego dziennikarstwa radiowego
Komunikat ten był szokiem dla krytycznej wobec rządu części węgierskiej opinii publicznej, ale mógł też zaskoczyć umiarkowanych zwolenników partii Orbana, Fidesz. Przecież „Klubrádio” od dawna jest ostatnim bastionem ambitnego, niezależnego dziennikarstwa radiowego na Węgrzech, jedyną w kraju stacją radiową krytyczną wobec rządu, która była również szeroko słuchana w kręgach rządowych. „Jest prawie pewne, że zostaniemy zamknięci”, powiedział DW György Bolgár, najważniejszy prezenter stacji. „Chyba nie mamy już szans”.
Podane przez urząd ds. mediów powody wygaśnięcia licencji na nadawanie są bezprzykładne w swojej błahości. Mówi się między innymi, że „Klubrádio” nie poinformowało na czas NMHH o proporcjach muzyki węgierskiej i zagranicznej w swoim programie. Tymczasem o wiele poważniejsze naruszenia ze strony mediów bliskich rządowi Orbana nie są tak surowo karane. „Władze mogły po prostu powiedzieć, że nas nie lubią”, komentuje dyrektor „Klubrádio” András Arató.
Ofensywa przeciwko niezależnym mediom
Sprawa „Klubrádio” jest tymczasowym ukoronowaniem ofensywy rządu Orbána przeciwko niezależnym mediom. Zaczęło się wiosną od „Index”, zdecydowanie najpoczytniejszego portalu informacyjnego na Węgrzech. Firma Indamedia, która zarządza działalnością dochodową i reklamową portalu, zyskała nowego współwłaściciela w postaci bliskiego rządowi menedżera mediów Miklósa Vaszily'ego. Przedstawił on plan restrukturyzacji redakcji. Gdy ta zaczęła stawiać opór, pod koniec lipca został zwolniony jej redaktor naczelny Szabolcs Dull.
Kilka dni później w geście solidarności zrezygnowała prawie cała redakcja. Od tego czasu „Index”, który wcześniej błyszczał dowcipnymi doniesieniami i dużą ilością dziennikarstwa śledczego, stał się tylko cieniem swojego dawnego ja. W najbliższych tygodniach dawna redakcja chce uruchomić nowy niezależny portal pod nazwą „Telex” i obecnie prowadzi nabór współpracowników. Czy portalowi uda się kiedykolwiek osiągnąć poziom znaczenia „Indexu”, pozostaje jednak kwestią otwartą.
Nie ma wątpliwości, że „Index” bardzo przeszkadzał Orbánowi i jego systemowi. Nieco ponad rok temu portal rozliczył skandal seksualny z udziałem burmistrza w północno-zachodnich Węgrzech, który był uosobieniem skorumpowanej władzy i moralnej dwulicowości chrześcijańsko-narodowo-konserwatywnej partii Fidesz Viktora Orbana. Ta w rezultacie katastrofalnie przegrała wybory samorządowe w prawie wszystkich większych miastach i gminach Węgier.
Redaktor naczelny musiał odejść
Po upadku „Indexu” zwolniono kolejnego redaktora naczelnego w innym medium − tym razem w tradycyjnym liberalnym tygodniku „168 óra”. Péter Rózsa musiał opuścić gazetę, ponieważ rzekomo w jednym z wydrukowanych artykułów znalazło się prywatne zdjęcie rodziny Orbanów. Orbán, który lubi prezentować się jako dobry ojciec rodziny, jakiś czas temu sam umieścił w internecie zdjęcie, które jest bardzo dobrze znane na Węgrzech.
Péter Rózsa został zwolniony przez Pála Milkovica, biznesmena bliskiego rządowi, który dołączył do „168 óra” dopiero w lipcu tego roku jako współwłaściciel. A mówiąc dokładniej − jako współwłaściciel w firmie „Brit Media”, która należy do sfery wpływów ortodoksyjnej społeczności żydowskiej rabina Slomó Kövesa, również bliskiego rządowi Orbana. W ostatnich latach „Brit Media” kupiła udziały w wielu niezależnych mediach na Węgrzech. Następnie często uderzała w nich rozmyta sprawozdawczość lub fakt, że nie pojawiły się już żadne badania śledcze na temat korupcji w systemie Orbana.
Te przedsiębiorcze manewry, które często odbywają się w ciszy i na przestrzeni długich okresów czasu, są częścią medialnej taktyki salami Orbána. Jednak przypadek „Klubrádio” jest inny, gdyż tutaj to państwowy urząd ds. mediów NMHH działa brutalnie, w pewnym sensie jako przedłużone ramię rządu.
„Klubrádio” było kiedyś nadawane w całym kraju, ale wkrótce po objęciu rządu przez Viktora Orbána w 2010 roku odbiór ten zaczął być stopniowo ograniczany. Wkrótce nadawca mógł być słyszalny tylko w stolicy i okolicach. W tym samym czasie nowo powstały urząd ds. mediów NMHH rozpoczął jawną wojnę z radiostacją. Po latach sporów sądowych i niejako bankructwa finansowego, „Klubrádio” odniosło zwycięstwo i mógło ponownie nadawać.
Logika dyktatorskiego systemu jednopartyjnego
Szczególnie wczesne wieczorne programy dyskusyjne i telefoniczne cieszą się popularnością, ponieważ dotyczą ważnych spraw politycznych i publicznych, na temat których mogą wypowiadać się zarówno słuchacze, jak i goście ze wszystkich obozów politycznych. „Przeszkadzamy”, mówi prezenter György Bolgár do DW. „A pozbawiona skrupułów logika dyktatorskiego systemu jednopartyjnego polega na zakopywaniu lub anektowaniu wszystkiego, co przeszkadza”.
Fakt, że redaktorzy „Indexu” oburzali się przeciwko tej logice, zwrócił międzynarodową uwagę, a także uznanie w postaci nagrody. W czwartek (17.09.2020) były redaktor naczelny „Indexu” Szabolcs Dull odbierze Poczdamską Nagrodę Mediów M100. Laudację wygłosi komisarz Rady Europy ds. praw człowieka Dunja Mijatović. − To zaszczyt odebrać tę nagrodę – powiedział Deutsche Welle Szabolcs Dull. − Ale to nie jest moja nagroda, to nagroda dla całej redakcji „Indexu”. Cieszę się z tego przejawu solidarności w czasach, gdy europejskie wartości, wolność słowa i opinii mają coraz trudniej na Węgrzech – dodał.