Metamorfoza influencerów: od samostylizacji po ekologię
13 października 2019Migawka: dziewczyna na plaży z uśmiechem pozuje do fotki. Jest pięknie opalona, w różowym bikini, na ręku złoty zegarek. Portale społecznościowe są pełne takich perfekcyjnych inscenizacji. Ich gwiazdami są charyzmatyczni influencerzy – osoby wpływające na opinię tysięcy, czasami milionów osób.
Za pozornie spontanicznymi zdjęciami kryje się niebagatelna praca: pomalować się, wystylizować, wybrać odpowiednią pozę, a na koniec - wyretuszować jeszcze ten czy inny drobiazg. Także złoty zegarek nie jest przypadkowy. Firmy płacą ogromne pieniądze za pokazanie się influencerów z ich wyrobem. Followersi chcą dorównać swoim idolom i szybko kupują widoczne na zdjęciu produkty.
Ale perfekcyjny świat influencerów powoli zaczyna się zmieniać. Na Youtube i Instagramie pojawia się coraz więcej tzw. „sinnfluencerów”, którzy nadal chcą kształtować opinię publiczną, ale z sensem, odchodząc od ślepej konsumpcji, koncentrując się na szeroko rozumianym zrównoważonym rozwoju.
Jedną z tych, którzy przeszli taką metamorfozę, jest Austriaczka Jana Kaspar, w Internecie Janaklar. Jeszcze trzy lata temu na swoim Youtube'owym kanale pokazywała nowe ciuchy z H&M i Primarka. Pomału zaczęła jednak zmieniać swoje tematy. Dzisiaj mówi o diecie wegańskiej, prawie się nie maluje, a ubrania, których nie nosi regularnie, sprzedaje. „Robienie zakupów to nie hobby. Moim zdaniem akurat tutaj i na Youtube z zakupów robi się prawdziwe współzawodnictwo”, napisała na Instagramie.
Jana (468 tys. subskrybentów) zastanawia się np. czy będzie podróżować samolotami i jakie są inne rozwiązania.
Skąd ta przemiana?
Krok po kroku Janaklar żegna się z blichtrem. „Zbyt często koncentrowałam się na tym, czego mi brakuje, zamiast zrozumieć, w jakim przesycie właściwie żyję i być za to wdzięczna”, stwierdziła samokrytycznie na Instagramie. Na Youtube ma 468 tys. subskrybentów, 165 tys. na Instagramie. 24-latka pokazuje na przykład, jakie zrobiła zakupy bez plastiku czy jakich używa kosmetyków – dziś wystarcza jej już tylko bambusowa szczoteczka do zębów, pasta do zębów i mydło do włosów. „Śmiesze, ale od miesięcy używam tylko tego, co niezbędne i czuję się ładniejsza i przede wszystkim zdrowsza niż kiedykolwiek przedtem”, przyznała.
Przemianę taką przeszło wielu influencerów. Blogerka Jule Amelie tak to tłumaczy: „Ponoszę odpowiedzialność, by sensownie korzystać z mojego wpływu. W czasach, gdy ludzie traktują się nawzajem coraz bardziej szorstko, morza są coraz bardziej zaśmiecone, a zwierzęta coraz bardziej cierpią, ważne jest, by dawać przykład i głośno mówić swoje zdanie”. Influencerzy nie mają przy tym ambicji bycia nieomylnymi. „Ja też popełniam wiele błędów i daleko mi do perfekcji, ale to nie znaczy, że powinnam siedzieć cicho i skupiać się wyłącznie na ciuchach i kosmetykach”, napisała.
Moda czy prawdziwa zmiana?
Trudno powiedzieć, ilu jest sinnfluencerów, zwłaszcza, że nie ma definicji tego pojęcia. Każdy może się tak nazwać lub każdego można tak nazwać. Ale coraz więcej gwiazd niemieckojęzycznych portali społecznościowych zmienia się podobnie jak Janaklar. Przykładami są Mirella Precek alias Mirellativegal (548 tys. subskrybentów), Jacko Wusch (190 tys. subskrybentów) czy Madeleine Alizadeh alias DariaDaria (256 tys. fanów).
Dochodzą do nich influencerzy, którzy od początku swojej wirtualnej działalności koncentrowali się na tematach ochrony środowiska i zrównoważonego rozwoju. Blogerka Shia Su skupiła się na unikaniu odpadów. W Internecie pokazuje, jak robi proszek do prania z kasztanów albo tłumaczy, dlaczego olej palmowy szkodzi środowisku. Pia Schulze (Pia Kraftfutter) regularnie zabiera swoich folloersów na akcje ruchu Extinction Rebellion.
– Już od dłuższego czasu poszczególne osoby lub grupy w bardzo autentyczny sposób opowiadają się w mediach społecznościowych za zrównoważonym rozwojem – mówi DW specjalista ds. mediów Martin Fehrensen. Dziennikarz i bloger obserwuje obecny rozwój. Przyznaje, że „coraz więcej influencerów chce się przystroić w piórka ekologów, bo odpowiada to duchowi czasu”. Można patrzeć na to krytycznie albo uśmiechać się z politowaniem. – Ale w pierwszym rzędzie jest to pozytywne, jeżeli ktoś może skłonić możliwie wiele osób do tego, by zaczęły się zastanawiać nad środowiskiem i jego ochroną – uważa Fehrensen.
Można jeszcze na tym zarobić?
Sinnfluencerzy często krytycznie patrzą na konsumpcję. Dlatego odpadają w ich przypadku reklamy tanio produkowanych t-shirtów lub kolejnej płukanki do włosów. Mimo to większość ciągle jeszcze żyje ze współpracy z firmami. Tyle że bardzo dokładnie zastanawiają się, jakie firmy i jakie produkty wspierają. Na przykład Janaklar reklamuje wegańskie produkty sieci supermarketów Hofer i wiedeńskie towarzystwo opieki nad zwierzętami.
Sinnfluencerzy mają też inne źródła dochodu. Shia Su napisała książkę o unikaniu odpadów i jeździ z odczytami po całych Niemczech. Pia Kraftfutter organizuje wegańskie kursy kulinarne i sprzedaje ekologiczne kalendarze.
Martin Fehrensen ma tylko wątpliwości, kiedy influencerzy uważają, że ochrona środowiska i zrównoważony rozwój są na sprzedaż – na przykład w formie weekendowego kursu jogi w Tajlandii albo ciuchów produkowanych w szczególnie „sprawiedliwy” sposób. – Tym powiem chętnie, że nie musi tylko chodzić o inny rodzaj konsumpcji, tylko też o to, by w ogóle mniej konsumować. Tyle że w ten sposób nic się nie zarobi – podsumowuje Fehrensen.