Niemcy: liczba migrantów w 2017 roku nie przekroczy limitu
17 grudnia 2017- Pod koniec listopada mieliśmy ok. 173 tys. uchodźców i migrantów. Uważam, że w tym roku ich napływ nie przekroczy liczby 200 tys. osób - oświadczył pełniący obowiązki ministra spraw wewnętrznych Thomas de Maizière w wywiadzie dla "Bild am Sonntag". Oznacza to, że liczba uchodźców i migrantów będzie niższa od ich "górnego limitu", za wprowadzeniem którego opowiada się od miesięcy bawarska CSU.
W roku 2016, według danych oficjalnych, do Niemiec przybyło ok. 280 tys. uchodźców i migrantów. W rekordowym pod tym względem roku 2015 było ich prawie 890 tysięcy. Głównym powodem spadku liczby migrantów w roku bieżącym było zamknięcie tzw. szlaku bałkańskiego oraz zawarcie przez UE umowy ws. uchodźców z Turcją.
W celu przyśpieszenia i ułatwienia odsyłania do kraju pochodzenia uchodźców i migrantów, którym odmówiono w Niemczech azylu, szef MSW opowiada się za utworzeniem większej liczby specjalnych placówek, w których będą oni oczekiwać na deportację. Niezależnie od tego, nowo przybyli do RFN migranci powinni być lokowani w "centrach decyzyjnych i deportacyjnych" ("Entscheidungs- und Rückführzentren"). - Tylko ci, którzy otrzymali zgodę na pozostanie w Niemczech, będą kierowani z nich do miast i gmin - powiedział de Maizière. Wszyscy inni powinni pozostać w takich ośrodkach do chwili ich wydalenia z Niemiec, dodał.
"Tak jest dużo taniej"
Thomas de Maizière poinformował, że do chwili obecnej złożono 200 wniosków o premię w wysokości do 3 tys. euro na rodzinę, która przysługuje osobom, które zdecydowały się na dobrowolne opuszczenie Niemiec. Większość tych wniosków złożyli migranci z Rosji, Iraku i Afganistanu. - Pierwsze doświadczenia z wprowadzenia takiej premii są pozytywne - ocenił. W odpowiedzi na krytykę, że wprowadzając zachętę materialną dla migrantów, żeby opuścili Niemcy na własne życzenie, chociaż mają taki obowiązek, ponieważ odmówiono im azylu, szef MSW wyjaśnił, że "w porównaniu z kosztami ich utrzymania do chwili ich wydalenia, takie rozwiązanie jest dużo tańsze".
Andrzej Pawlak / DW, dpa, rtr