Niemcy. Prawicowy populizm rośnie w siłę
4 lipca 2023Hannes Loth z Alternatywy dla Niemiec (AfD) pokonał w wyborach w niedzielę, 2 lipca, niezależnego kandydata Nilsa Naumanna w miasteczku Raguhn-Jessnitz w Saksonii-Anhalt. Tym samym został pierwszym burmistrzem AfD w Niemczech. Nastąpiło to zaledwie tydzień po tym, jak kandydat tej partii, Robert Sesselmann, wygrał wybory na starostę powiatu Sonneberg w Turyngii.
Wyniki obu wyborów potwierdzają tendencję panującą w ogólnokrajowych sondażach: skrajnie prawicowa partia może aktualnie liczyć na poparcie 20 procent niemieckich wyborców, mniej więcej tyle co socjaldemokraci pod rządami kanclerza Olafa Scholza.
Wśród ekspertów nie ma jednak zgody co do przyczyn tak dużego wzrostu popularności AfD. Niektórzy twierdzą, że wpływ na to miały ostatnie konflikty w niemieckim rządzie, zwłaszcza w kwestii ochrony klimatu. – Polityka koalicji rządzącej niepokoi ludzi – mówi Ursula Muench, dyrektorka Akademii Edukacji Politycznej Tutzing w Bawarii. – I myślę, że ludzie, którzy byli również niezadowoleni z polityki w ogóle, zostali teraz zmobilizowani przez AfD.
Poparcie dla populizmu
Raport opublikowany w ubiegłym tygodniu przez Uniwersytet w Lipsku dostarcza prostszego, choć bardzo niepokojącego wyjaśnienia: wielu niemieckich wyborców, zwłaszcza na wschodzie kraju, ma rasistowskie przekonania.
Równie niepokojące są wyniki innego badania, opublikowanego 29 czerwca br., pokazujące, że populistyczny kurs AfD zyskuje coraz większe poparcie wśród części populacji, która dotąd ze swoimi poglądami znajdowała się w politycznym centrum. Badanie przeprowadzone przez Instytut Badań Społecznych Sinus wykazało, że ludzie zgadzają się z populistycznymi stwierdzeniami w 56 procentach – podczas gdy dwa lata temu było to 43 procent.
– Obecnie obserwujemy, że nawet młodsza, nowoczesna klasa średnia, która w zasadzie jest lepiej wykształcona, wykazuje sympatię do AfD – powiedziała DW Silke Borgstedt, szefowa Instytutu Sinus. – Nie możemy jednak jeszcze powiedzieć, czy dzieje się tak dlatego, ponieważ inne partie nie opracowały odpowiedniego programu, czy też jest to świadoma decyzja.
Populistyczni politycy?
Kanclerz Olaf Scholz twierdzi, że wzrost znaczenia AfD nie ma nic wspólnego z problemami w jego rządzie. Jednak partią, która prawdopodobnie stoi przed największym wyzwaniem, jest Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna (CDU), która pomimo przewagi w sondażach, ma problemy, by wykorzystać spory w rządzie koalicyjnym.
Lider CDU Friedrich Merz został zmuszony do wycofania się ze swojej obietnicy z 2019 roku, że zmniejszy o połowę elektorat AfD. Po ostatnich sukcesach tej partii oświadczył, że to Zieloni pozostają „głównym przeciwnikiem”, mimo iż CDU tworzy z nimi koalicję w sześciu z 16 niemieckich krajach związkowych.
Ursula Muench nie jest pewna, czy dla CDU jest strategicznie rozsądne, aby atakowała Zielonych. Nie powinni oni jednak odmawiać zajęcia się pewnymi kwestiami, takimi jak imigracja. – Myślę, że ważne jest, aby te partie próbowały konkurować politycznie z AfD – mówi DW. – Nie powinny po prostu wycofywać się i mówić: to skrajnie prawicowa partia, nie chcemy mieć z nią nic wspólnego.
Politycy podzieleni
Wielu konserwatywnych polityków w Niemczech nie jest zgodnych co do tego, jaki kurs obrać. Niektórzy unikają emocjonalnej retoryki i zamiast tego starają się prezentować jako osoby odpowiedzialne. Hubert Aiwanger, lider konserwatywnej i częściowo populistycznej partii Freie Waehler (Wolni Wyborcy) w południowej Bawarii, wybiera inną strategię.
Jako bawarski minister gospodarki i szef mniejszego partnera koalicyjnego konserwatywnej Unii Chrześcijańsko-Społecznej (CSU) Aiwanger wywołał ostatnio poruszenie, gdy podczas demonstracji przeciwko polityce klimatycznej rządu federalnego powiedział: „Nadszedł czas, aby wielka milcząca większość w tym kraju odzyskała demokrację”.
Taki dobór słów, nawiązujący do AfD, doprowadził do apeli o podanie się polityka do dymisji. Z drugiej strony Aiwanger podkreślił, że jego przemówienie było obroną demokratycznego centrum. – Gdyby mnie tam nie było, ten kraj byłby jeszcze bardziej spolaryzowany – powiedział, wskazując, że bawarska AfD otrzymuje w sondażach tylko 10 proc. głosów – połowę średniej krajowej.
Zagrożenie demokracji?
Dla wielu osób szczególnie niepokojące jest to, że tak wielu niemieckich wyborców głosuje na AfD pomimo jej otwartego rasizmu. Partia ta jest postrzegana jako potencjalne zagrożenie dla porządku konstytucyjnego kraju. Federalny Urząd Ochrony Konstytucji (BfV), niemiecka krajowa agencja wywiadowcza, która monitoruje ekstremistów, zaklasyfikowała niektóre grupy AfD jako prawicowych ekstremistów, a całą AfD jako „podejrzany przypadek”.
Na niedawnej konferencji prasowej prezes Urzędu Ochrony Konstytucji Thomas Haldenwang zasugerował, że Niemcy powinni dwa razy zastanowić się, zanim zagłosują na AfD. – To nie jest zadanie BfV – krytykuje jego słowa Ursula Muench. – W oczach wyborców AfD takie stanowiska delegitymizują Urząd Ochrony Konstytucji – zwłaszcza we wschodnich Niemczech. Słychać tam: mamy wystarczająco dużo doświadczeń ze Stasi, nie damy sobie mówić, co jest dobre, a co złe.
Silke Borgstedt z Instytutu Sinus jest przekonana, że tradycyjne niemieckie partie nie muszą jeszcze panikować, pomimo obecnych danych. – Istnieje skrajnie prawicowa baza, a także część elektoratu, która jest pod dużym wpływem obecnego nastroju i na niego reaguje – mówi. Jej zdaniem nastroje te mogą się jeszcze zmienić przed kolejnymi wyborami do Bundestagu w 2025 roku.