Niemcy: Strach przed jądrówkami u sąsiadów
24 kwietnia 2016Seria awarii w przestarzałych, belgijskich elektrowniach atomowych zdaje się nie mieć końca. W grudniu 2015 w reaktorze Doel 3 koło Antwerpii odkryto wyciek wody z generatora, reaktor został czasowo odłączony. W ostatni czwartek, 21 kwietnia pojawiła się wiadomość, że ten sam Doel 3 został wyłączony podczas rutynowej kontroli. – Jest to normalna procedura, jeżeli pojawia się coś nietypowego – powiedziała rzeczniczka operatora elektrowni Electrabel. Po krótkim przestoju reaktor jest dalej w ruchu.
Belgia eksploatuje siedem reaktorów jądrowych. Najmłodszy ma dobre 30 lat, najstarszy ponad 40. W ciągu ostatnich dwóch lat poszczególne reaktory musiały zostać wyłączone co najmniej dziesięć razy. Powodem były różne problemy techniczne lub mniejsze awarie, w tym pożar; tylko w bieżącym roku wyłączano je awaryjnie już czterokrotnie.
Niemiecka minister środowiska, ochrony przyrody i bezpieczeństwa reaktorów Barbara Hendricks kolejny raz wezwała w minionym tygodniu belgijski rząd, by wyłączył reaktory Doel 3 i Tihange 2 pod Liège. Przynajmniej do czasu, dopóki nie zostaną wyjaśnione „otwarte kwestie dotyczące bezpieczeństwa”. O najnowszym wyłączeniu Doel 3 minister nawet jeszcze wówczas nie wiedziała.
Tihange, gdzie już od marca 2014 wiadomo o rysach, jakie pojawiły się w zbiornikach ciśnieniowych reaktorów, leży tylko 70 km od Akwizgranu. Doel 150 km od niemiecko-belgijskiej granicy. Także w reaktorze Doel 3 znaleziono w zbiornikach rysy.
Z zarządu do nadzoru atomowego
W odpowiedzi belgijski urząd nadzoru nuklearnego AFCN poinformował min. Hendricks, iż przeprowadzone w obydwu reaktorach stress testy i konsultacje z UE, z Agencją Energii Jądrowej OECD i z Międzynarodową Agencją Energii Atomowej wykazały, że reaktory „odpowiadają międzynarodowym normom bezpieczeństwa”.
“Nasi niemieccy koledzy zadali wiele pytań, ale nie było w nich niczego, czym byśmy się już nie zajmowali podczas przeprowadzanych przez nas kontroli Doel 3 i Tihange 2” – napisał w oświadczeniu prasowym dyrektor AFCN Jan Bens. „Dlatego nie widzimy powodu, by wyłączyć obydwa reaktory” – dodał Bens.
– To nieprawda – stwierdza belgijski polityk Zielonych Jean-Marc Nollet. Jego zdaniem brakuje szczegółowych badań, które są potrzebne do podjęcia decyzji o uruchomieniu reaktorów po przestoju. W rozmowie z Deutsche Welle Nollet wskazuje też, że dyrektor urzędu nadzoru nuklearnego Bens w latach 2004–2008 był szefem elektrowni Doel. Zdaniem Nolleta jest to „jaskrawy przykład konfliktu interesów”.
W posiadanym przez Deutsche Welle piśmie z 2005 roku, przeznaczonym tylko do wewnętrznego użytku, Bens napisał, iż jego celem jest przekonanie belgijskiej opinii publicznej i polityków, że eksploatowane od roku 1974 i 1975 reaktory Doel 1 i 2 „są w stanie pracować przez następnych 30 lat”.
Nollet uważa, że Bens, który jako szef kompleksu sam był odpowiedzialny za bieżące przeglądy i modernizację, musi teraz zadecydować, czy mimo to pozwoli na dalszą eksploatację reaktorów Doel. – Jest to poważny problem – uważa Jean-Marc Nollet.
„Codziennie tu pracuję“
Els De Clercq, rzeczniczka elektrowni jądrowej Doel jest przekonana, że mimo zarzutu o konflikt interesów, Jan Bens bardzo poważnie traktuje swoją rolę szefa urzędu nadzoru nuklearnego. Wyjaśnia przy tym, że w takim małym kraju jak Belgia nie jest niczym nadzwyczajnym, jeżeli znawcy techniki jądrowej pełnią funkcje w różnych gałęziach tej branży. Rzeczniczka argumentuje też, że AFCN dba o przestrzeganie surowych norm i jeżeli nie zostają one spełniane, urząd ma prawo wyłączyć reaktor, co nie w każdym kraju jest możliwe.
– Pracuję tutaj codziennie, mieszkam w pobliżu z mężem i małym dzieckiem. Dwa tysiące ludzi pracuje w elektrowni i wszyscy ponoszą odpowiedzialność za nas samych, środowisko i ludzi żyjących w sąsiedztwie. Te elektrownie są bezpieczne. Jeżeli mielibyśmy najmniejsze wątpliwości, nigdy byśmy ich ponownie nie uruchomili – przekonywała w rozmowie z DW De Clercq.
Ponadto Belgia potrzebuje swoich siłowni jądrowych, bo – według Els De Clercq: „Dają rządowi czas na wypracowanie strategii przejścia na energię odnawialną i odpowiednich inwestycji”. Polityka Zielonych Nolleta to nie przekonuje: – Mogłoby to funkcjonować, gdyby rząd teraz działał. Ale chwilowo wcale nie pracuje nad takim celem. Nie ma co do tego wątpliwości.
Strach przed katastrofą
Mieszkańcy niemiecko-belgijskiego pogranicza tymczasem coraz bardziej się boją. Region Akwizgranu skupiający dziesięć gmin złożył w lutym tego roku skargę do belgijskiego najwyższego sądu administracyjnego w Brukseli, domagając się wyłączenia przestarzałych reaktorów. Przyłączyły się też holenderskie gminy, w tym Maastricht, Heerlen i Kerkrade, wsparcie zapowiedziały powiaty z Nadrenii Północnej-Westfalii i Nadrenii-Palatynatu.
Według burmistrza holenderskiego Kerkrade Josa Soma „na holenderskim pograniczu nie ma polityka, który by się nie martwił tą sytuacją”. – Ludzie się boją. Pytają, dlaczego nie można „tego” wyłączyć – podsumował obawy mieszkańców jeden z radnych regionu Akwizgranu.
Martin Kübler / Elżbieta Stasik